niedziela, 27 marca 2016

Wesołego Alleluja!

Z okazji świąt Wielkiejnocy życzę wam:
 
  • Przepięknej pogody
  • Pogody ducha
  • Smacznego jajka
  • Słodkiego baranka
  • Rodzinnej atmosfery
  • Mokrego dyngusa
  • Abyście dali sobie radę ze zamianą czasu ;)
  • Jak również, aby się wam łatwiej pisało komentarze (to też trochę dla mnie ;D)
Jako, że poetka ze mnie marna moje życzenia są, jakie są, ale rekompensatą niech będzie to, że są do serca. :D
Jeszcze raz wesołych świąt moi kochani :*
~Książkoholiczka Black

środa, 23 marca 2016

Rozdział 21

Gry ciąg dalszy...


-Pytanie czy wyzwanie, Rosi?- zapytał Nott.
-Wyzwanie- powiedziała z uśmiechem, a jej głos był pewny.
-Spraw, żebyś wyglądała z twarzy jak orka- powiedział z wrednym uśmiechem.
-Co?- wrzasnęli całą piątką.
-No, a czemu nie?- spytał niewinnie- Przecież Ros jest metamorfomagiem, to dla niej żaden problemy, prawda?- spytał dziewczynę.
-W sumie żaden, ale to trochę dziwne- powiedziała marszcząc brwi.
-Może i dziwne, ale mnie ciekawi jak wygląda człowiek z głową orki- odpowiedział bez mrugnięcia okiem.
   Dziewczyna zamknęła oczy i skupiła się na orce, a raczej jej głowie. Po chwili poczuła tworzące się zmiany i usłyszała zduszone okrzyki Ślizgonów. Otworzyła oczy i patrzyła na miny obecnych osób. Ich twarze wyrażały zupełne zdumienie. W końcu nie codziennie widuje się dziewczynę z głową orki zamiast ludzką, prawda? Cała piątka siedziała dłuższą chwilę gapiąc się na pannę Black. Gryfonkę przyglądała się minom znajomych. Tak naprawdę, to przemiana w orkę, czy jakiekolwiek inne zwierzę nie było dla niej problemem. Przybierają dziwniejsze postacie, ale to już inna historia. Teraz przerwała ciszę, która nastała słowami:
-Może przestaniecie się gapić i dacie mi jakieś lusterko, żebym mogła zobaczyć wyniki mojej pracy?
-Ahh... Idź do łazienki. Tak, te drzwi prosto- powiedział Teodor, kiedy dziewczyna zapytała, czy białe drzwi prowadzą do wspomnianego pomieszczenia.
   Musiała przyznać przed samą sobą, że z głową orki zamiast własnej wyglądała dziwnie. Chwile przypatrywała się swojemu odbiciu, ale szybko wróciła do dormitorium. Zastała towarzystwo z takimi minami z jakimi ich zostawiła. Chociaż nie, przy dłuższym spojrzeniu zauważyła, że mina Dracona jest już normalna, czyli wyrażająca znudzenie i obojętność. Usiadła na swoim starym miejscu z szerokim uśmiechem ukazującym szereg ostrych, białych zębów. Dafne przypatrywała się jej z szeroko otwartymi oczami, tak samo Pansy. Teodor wydawał się zamyślony, a Blaise szczerzył się do Rosalin.
-I jak wam się podoba?- zapytała Gryfonka.
-Ciekawy, naprawdę ciekawy widok- mruknął Nott.
-Tak w sumie, to orka wygląda trochę jak panda- oświadczył poważnie Zabini.
-Co ty gadasz, Zabini? Na, i tak już nikły, mózg ci padło?- spytał poirytowany Malfoy.
-Nie no, patrz- powiedział z przekonaniem pokazując ręką w stronę Blackówny.
   To spowodowało, że wszyscy znów jej się przyglądali. Ślizgonki przekonywały się do oświadczenia czarnookiego, tak samo Teo. Za to stalowooki patrzył to na przyjaciela to na dziewczynę z miną typu "Z kim ja muszę żyć?".
-Można powiedzieć, że orki to takie wodne pandy- powiedziała w końcu panna Parkinson.
-Albo, że pandy to takie orki tylko, że na lądzie- dodał Diabeł.
-Wszyscy jesteście nienormalni- powiedzieli równo potomkowie Blacków.
-O, co wam chodzi? Może tak nie jest?- zapytał czarnoskóry.
-A weź się lecz- mruknęła blondynka i wróciła swojej twarzy wygląd sprzed przemiany.
-Teraz ty- pouczyła Pansy.
-Ach, tak.... Dafne pytanie czy wyzwanie?
-Pytanie.
-Ja się wyłamię i zadam ci jedno z najnormalniejszych pytań na świecie. Jakie jest twoje ulubione zwierze?
-Moje ulubione zwierze...hmm..- zastanawiała się dziewczyna-Uwielbiam psy, kanarki i rybki...To są moje ulubione zwierzęta, bo jednego, to ja nie mam- zaśmiała się.
-Super, a masz któreś z nich?
-To drugie pytanie, ale tak- powiedziała z uśmiechem- Mam psa, wabi się Damon, dwie rybki: słoneczko i jaskierkę, moja siostra je nazywała, więc się nie śmiać- powiedziała na uniesione brwi koleżanki- i mam jeszcze kanarka, Wiress.- dalej się uśmiechając dodała- Teodorze, prawda czy wyzwanie?
-Wyzwanie, moja droga- odpowiedział chłopak z półuśmieszkiem.
-Ehh... Nie mogłeś wybrać pytania?- zapytała z udawanym smutkiem, choć w jej oczach czaiły się dosyć okrutne iskierki.
-Mogłem, ale patrząc na ciebie pytanie, które dla mnie przygotowałaś jest straszne, a wyzwanie musisz wymyślać teraz, więc nie powinno być bardzo okropne- powiedział z łobuzerskim błyskiem w ciemnych oczach.
-Żebyś się nie przeliczył- warknęła.
   Przez chwilę trwała cisza. Panna Greengrass mocno zastanawiała się, jakie wyzwanie dać koledze, a reszta milczała z ciekawości.
-Już wiem- mruknęła blondynka- Teodorze, na OPCM podejdziesz do naszego profesora i zapytasz, czy plotki o czosnku są prawdziwe.
-Co?- wrzasnął chłopak wytrzeszczając oczy, a wszyscy inni wybuchli serdecznym śmiechem. Rosalin nie wiedziała, że ją bardziej śmieszy, czy pomysł wyzwania, czy reakcja czarnowłosego Ślizgona- Chyba cię Salazar opuścił i Merlin zesłał na ciebie pustogłowie!- krzyknął Nott, któremu nie pomagały śmiechy przyjaciół.
-Daj spoooo...kój, Teo- wykrztusiła z wysiłkiem Gryfonka. Patrząc na chłopaka nie mogła przestać się śmiać, choć bardzo dobrze panowała nad emocjami.
-Wiecie, co? Wszyscy jesteście nienormalni- warknął Nott- Ale wykonam zadanie- powiedział z dziwnym błyskiem w oczach, który dopełniał chytry uśmieszek- Blaise, kumplu, pytanie czy wyzwanie?
-Stary, teraz wolałbym nic, ale trzeba- mruknął zrezygnowany chłopak, poprawnie interpretując zachowanie przyjaciela- Poproszę pytanie, tylko, na Salazara, zaklinam cię, nie wyżywaj się na mnie- powiedział z nutą rozbawienia, zakrytą błaganiem.
-Czy twój przyszły ojczym ci się podoba?- zapytał.
    Na twarzy najmłodszej latorośli Zabinich, jak za pociągnięciem różdżki, wymalowała się złość.
-Chyba cię o coś prosiłem i nie mówię tylko o tej prośbie przed chwilą- warknął, a Rosi pierwszy raz, od dawna, zobaczyła go bez uśmiechu, większego czy mniejszego- Jeśli chcesz wiedzieć to nienawidzę go, tak samo jak wszystkich innych ojczymów. Żałuję, że matka znajduje sobie nowe ofiary- jego głos przepełniała gorycz- Zadowolony?- spytał sarkastycznie.
-Wybacz stary- powiedział Teodor. Autentycznie było mu przykro. Obiecał mu, że nie poruszy tego tematu, a w złości na Dafne złamał obietnicę.
-Dobra, masz wybaczone, ale tylko tym razem- pogroził mu palcem, już uspokojony.
   Widać było, że potrafi panować nad emocjami. Z poczynionych obserwacji, Rosi mogła stwierdzić, że Ślizgoni, w większości, bardzo dobrze racą sobie w trzymaniu emocji na wodzy, co innego Gryfoni- ci ukazywali swoje emocje, aż za bardzo.
-Teraz ja wybieram Draco- powiedział Blaise- Pytanie czy wyzwanie?
-Pytanie- odpowiedział blondyn, który niepokoił się zachowaniem przyjaciół.


Jestem, moi drodzy! Po ciężkiej bitwie przeprowadzonej z moją Panią W., która przebiegała mniej więcej tak:
-Pani W., chodź napiszemy rozdział.
-Nie.
-Ale dlaczego?
-Bo nie.
-Ale ja obiecałam...
-Trzeba było tego nie robić.
-O co ci chodzi?
-O nic.
-A tak serio?
-Zimno mi.
-Ciepło jest, wiosna przyszła...
-Ja chcę na moje kajmany.
-Bez jaj...
Po takiej błyskotliwej wymianie zdań wyskoczyła przez okno i wysłała mi pocztówkę z wyspy. Dałam sobie jednak radę odcinając jej dopływ gotówki. Ale tak serio, to moja wena zrobiła sobie przedświąteczne wolne. Za to w domu przypadła na mnie robota za pięć osób.
Zapomniałabym, pomysł z wyzwaniem dla Rosi zawdzięczam piosence "Orki z majorki", która mnie nie opuszcza od dłuższego czasu, dzięki moim kolegom z klasy :D
Kolejnego rozdziału należy się spodziewać dopiero po świętach, chyba, że najdzie mnie wena na okolicznościową miniaturkę ;)
Czytacie=komentujecie, niby takie proste, a ja sama często o tym zapominam. Pamiętajmy o takiej zasadzie, bo ona sprawia, że Pani W. jest ciepło i nie emigruje ;D
~Książkoholiczka Black

niedziela, 13 marca 2016

Rozdział 20

Coraz to nowe pomysły...



-Proszę- powiedział drażliwie Draco, głosem identycznym, którym odezwał się do Gryfonki w pociągu.
   Do środka weszły dwie dziewczyny. Jedna z nich, wyższa, miała długie, czarne włosy i piwne oczy. Druga, niższa, miała jasne, blond włosy delikatnie za ramiona i błękitne oczy.
-Cześć- odezwała się brunetka, której zawtórowała blondynka.
-Cześć- odpowiedzieli. Widać było, że chłopcy je znają. Rosalin wydawało się, że je widziała. Tylko gdzie?
-Myślałyśmy, że będziecie sami- znów odezwała się brunetka.
-Problem, Pansy?- zapytał Blaise.
-Nie. Niby dlaczego, przyjacielu?- zaakcentowała ostatnie słowo, patrząc na Ros.
-To dobrze- wyszczerzył się mulat.
-Widzę, że atmosfera się zagęszcza- odezwała się z uśmiechem blondynka- Jestem Dafne Greengrass, a to Pansy Parkinson- pokazała na koleżankę.
-Rosalin Black. Miło was poznać- wyciągnęła rękę najpierw do Dafne, która od razu ją uścisnęła, a potem do Pansy, która nie przyjęła jej od razu.
-Co was do nas sprowadza?- spytał Teodor. Draco patrzył na dziewczyny podejrzliwym wzrokiem.
-Nudziłyśmy się i pomyślałam, że do was wpadniemy- odpowiedziała Parkinson, uśmiechając się miło w ich stronę.
   Dafne usiadła obok Ros i Dracona na łóżku chłopaka. Posłała im miły uśmiech, na który panna Black odpowiedziała równie entuzjastycznie. Za to pan Malfoy zachowywał się tak, jakby nic nie widział. Pansy usiadła obok Blaisea.
- To może sobie o czymś pogadamy?-zaproponowała nieśmiało panna Greengrass.
-Dobry pomysł-podłapał Blaise- Tylko o czym?- zrobił minę myślącego filozofa.
-Mam lepszy pomysł- powiedziała panna Parkinson- Zagrajmy w prawda czy wyzwanie...
-Co?- spytał Drako z zwątpieniem.
-Taka gra- zaczęła tłumaczyć- Mój kuzyn nauczył nas w to grać, pamiętasz Blaise?
-No, trochę pamiętam... Ale on znał jakieś zaklęcie, które sprawiało, że nie mogliśmy kłamać, pamiętasz?- mrukną chłopak.
-Tak... To jest problem, bo ja go nie znam...
-Możemy ustalić, że będziemy mówić prawdę...- powiedział, nieodzywający się dotąd, Teodor.
-Ustalenia, ustaleniami, ale komuś może nie spodobać się pytanie i będzie kłamać- wtrąciła Ros.
-Nie wiem jak u was, Gryfonów, ale my, Ślizgoni ufamy sobie- powiedziała Pansy wyniośle i patrząc na chłopaków zapytała- Prawda?
   Odpowiedziało jej milczenie. Na twarzach Blaise'a i Teodora widać było lekkie zmieszanie, za to wyraz twarzy Dragonia i Ros dalej były lekceważące. Wszyscy widzieli, że panna Parkinson próbuje zdenerwować Rosalin, atakując Gryffindor. Panowie byli ciekawi, co z tego wyniknie, tak samo Dafne, która przyglądała się poczynaniom przyjaciółki. Ślizgonka podejrzewała, że Pansy zostanie zmieniona z powierzchni ziemi, jeśli tylko zdenerwuje Gryfonkę, bo po tym, czego świadkiem była na eliksirach, miała przeczucie, co do charakteru panny Black.
-Ale my, Gryzoni też sobie ufamy-powiedziała spokojnie Ros zauważając, że wszyscy na nią patrzą- Tylko, że ja nie ufam ludziom, których nie znam i nie ma znaczenia to, czy są to Gryfoni, Ślizgoni czy może mugole, rozumiesz ślicznotko?- poczuła, że wszystkie pięć par oczu wwierca się w nią.
   Cisza, która zapadła była dziwaczna i, na szczęście, Pansy szybko ją przerwała.
-Czyli nie ufasz chłopakom?- zapytała z diabelskim uśmiechem.
-Cóż... chłopaki to taki paradoks, może nie znam ich za dobrze, ale jakoś podświadomie im ufam- uśmiechnęła się do zainteresowanych i powiedziała do nich słodko- Ale jeśli wykorzystają moje zaufanie to wydrapie oczy, a pamiętajcie, że lwice mają długie pazurki.
-Grozisz nam?- zapytał z uśmiechem Zabini.
-Nie, ostrzegam- odpowiedziała na pytanie i mrugnęła do niego.
   Tego, co się stało potem nie sposób było przewidzieć. Chłopak poderwał się z łóżka i zaczął łaskotać dziewczynę. Ta śmiała się i szamotała. Wyrwał mu się, ale nie udało jej się uciec, bo Nott złapał ją i przyciągną do Zabiniego.
   Tak zaczęła się walka. Dafne złapała poduszkę i zaczęła nią odkładać chłopaków. Jednak i ona została złapana do tej okrutnej zabawy, ponieważ Draco postanowił pomóc kolegom. Tak, więc Pansy nie miała wyboru, no i musiała dołączyć do tej nierównej walki. Doszło do tego, że cała szóstka okładała się poduszkami i śmiała się, jak nigdy. Rosi pomyślała wtedy, że właśnie tego jej brakowało w Instytucie- przyjaciół. Osób, z którymi mogłaby się powygłupiać, pośmiać. Niestety dla niej, rodzina, która zajmowała się Instytutem w Nowym Jorku miała już dorosłe dzieci.
   Niedane jej było, jednak, porozmyślać, ponieważ dostała poduszką w głowę.
-O nie... Ta zniewaga krwi wymaga...- warknęła tylko.
    Ich bitwa trwała jeszcze dobre pięć minut. Dało się zauważyć grupy. Dziewczyny okładały chłopaków, a ci nie byli bierni.
   Kiedy, w końcu, towarzystwo się zmęczyło, jeżeli na łóżku Dracona w dziwnej plątaninie rąk i nóg. Nie odbywali się do siebie, bo każde z nich próbowało złapać oddech.
-Z tego, co pamiętam, to mieliśmy grać- wysapała Pansy.
-Naprawdę ci się chce?- zapytał Draco.
-A niby czemu nie? Do kolacji jeszcze sporo czasu...- wzruszyła ramionami.
-To trzeba ustalić zasady, których nikt nie będzie łamał- zaproponował Teodor.
-Zasada pierwsza: nie kłamiemy- powiedziała Dafne.
-Zasada druga: jeśli nie chcemy odpowiedzieć na pytanie to prosimy o wyzwanie- dodała Ros.
-Zasada trzecia: wyzwania wykonujemy bez szemrania- zaproponował Blaise.
-Zasada czwarta: wyzwania nie mogą przekraczać granicy dobrego smaku- dodał Draco, na co wszyscy spojrzeli na niego jak na dziwaka.
-Co chcesz przez to powiedzieć?- zapytał Zabini.
-Bez takich, na przykład..."Pocałuj osobę obok ciebie", tego ktoś może nie chcieć wykonać.
-A może zrobimy taki woreczek z wyzwaniami ?- wypaliła Rosalin.
-Co?-zapytali chórem.
-Przez ten tydzień każdy wymyśli jakieś głupie zadania, później wrzucimy je do woreczka. Kiedy ktoś nie będzie chciał wykonać jakiegoś zadania to będzie mógł wybrać z woreczka, co wy na to?
   Zaczęli się zastanawiać nad tym pomysłem. Pansy i Blaise wiedzieli, że w oryginalnej wersji gry nie ma czegoś takiego, ale obojgu podobał się pomysł, aby zmienić grę po swojemu.
-Czemu nie?- powiedziała panna Parkinson.
-W sumie to nie jest bardzo głupi pomysł- dodał po namyśle Draco.
-Ale teraz zacznijmy grać bez tego- powiedziała panna Greengrass, która już nie mogła się doczekać. Chciała dowiedzieć się czegoś o Ros i chłopakach. Niby Pansy już jej o chłopcach opowiedziała, co wiedziała, ale słowa jej koleżanki były bardzo polukrowane i przesłodzone.
-Ok. Kto zaczyna?- zapytała brunetka.
-A kto to wymyślił?- zapytał sarkastycznie Malfoy.
-No, ja- odpowiedziała dziewczyna z uśmiechem.
-Więc zaczynaj- nakazał chłopak.
-Rosi. Pytanie czy wyzwanie?
 -Pytanie.
-Opowiedz nam o sobie- powiedziała słodko, odwracając się do blondynki.
-Pansy, kochanie to nie było pytanie- odpowiedziała równie słodko.
-Jejku, nie możesz po prostu powiedzieć?- zapytała, a w jej oczach zaczęły się palić gniewne ogniki.
-Mogę, tylko nie wiem, co mam mówić- odpowiedziała zgodnie z prawdą. Mogła im przecież powiedzieć, że jest czarownicą, chodzi do Hogwartu i przynależy do Gryffindoru, ale to byłoby nie miłe.
-Powiedz, gdzie mieszasz, opowiedz o rodzinie- warknęła brunetka.
-Ok... Mieszkam w Nowym Jorku- dziewczyny spojrzały na nią zdziwione- Wychowuje mnie tylko mama, ojca nie znam, rodzeństwa nie mam...hmm... Chyba odpowiedziałam na to, co chciałaś, Pansy, prawda?- zapytała unosząc sarkastycznie kącik ust. Odpowiedziało jej jedynie gniewne spojrzenie- Musicie zadawać mi dokładne pytania, kochani- zaśmiała się słodko.
-Teraz ty- warknęła Pan.
-Blaise-powiedziała, a oczy chłopaka zwróciły się ku niej ze szczególną uwagą-Pytanie czy wyzwanie?
-Pytanie.
-Zauważyłam pewną rzecz i jestem jej ciekawa. Skąd znacie się z Pansy?
-Ahh... Moja mama przyjaźni się z jej mamą i znamy się od dziecka. Często spędzaliśmy razem czas, co nie Pan?- brunetka kiwnęła głową.- Teraz ja wybieram Dafne. Prawda czy wyzwanie?
-Prawda- odpowiedziała dziewczyna.
-Znacie się z Draco, ale on nic nie chce powiedzieć. Co to za tajemnica?- powiedział, patrząc to na  Daf to na Dracona, z wrednym uśmiechem.
   Dziewczyna nie była pewna, czy może odpowiedzieć. Spojrzała na Dracona z przerażeniem w oczach. Chłopak lekko zbladł, choć przy jego cerze słabo było to widać. Po, dość niezręcznej, chwili ciszy Dafne powiedziała:
-Jednak poproszę o wyzwanie- głos lekko jej drżał. Po minie Blaise'a było widać, że nie odpuści tego tematu tak łatwo, a po minie Dracona, że on już wybije przyjacielowi z głowy te pytania.
-Jeśli tak wolisz...- powiedział z chytrym uśmieszkiem, na co dziewczyna głośno przełknęła ślinę-Hmmm.... Pójdziesz na kolacji do stołu Gryffindoru, usiądziesz jak u siebie i będziesz spokojnie jadła kolację. Kiedy cię ktoś zapyta, co ty robisz powiesz, że jesteś Ros...- to spojrzał na Gryfonkę pytająco, a ta przytaknęła mu-Kiedy będą dociekać powiesz, że przecież jesteś matamorfomagiem i przegrałaś zakład. Wchodzisz w to?- zapytał dalej uśmiechając się przebiegle. Dziewczyna spojrzała na niego hardo i powiedziała:
-Tak Blaise, przyjmuję wyzwanie- dziwny błysk w oku tej Ślizgonki podpowiedział Rosi, że, choć dziewczyna wygląda niepozornie, to wcale taka nie jest. W końcu trafiła do Slytherinu to znaczy, że musi mieć Ślizgońskie cechy.- Teraz ja wybieram... Draco, prawda czy wyzwanie?
-Prawda-odpowiedział spokojnie blondyn.
-Dlaczego lubisz Ros?- Draco i Rosalin spojrzeli na nią zdumieni- Przecież gdy twój ojciec się dowie to będziesz miał problem- powiedziała z łobuzerskim błyskiem w oku.
-Nie wiem, dlaczego ją lubię-powiedział po dłuższym zastanowieniu-Coś w niej zaciekawiło mnie już w pociągu- mówił patrząc Blackównie prosto w oczy-Może to ta pewność siebie, może ta dziwna reakcja na niespodziewany dotyk, może metamorfomagia...Nie wiem i nie chcę wiedzieć, ale jeśli komuś to przeszkadza, to jego problem, a z ojcem sobie poradzę- i spojrzał po przyjaciołach groźnie.
   Blaise zaczął się śmiać na to spojrzenie.
-Stary, gdyby nam to przeszkadzało, to byśmy tu teraz nie siedzieli. A co się tyczy twojego ojczulka, to naprawdę uważaj- powiedział z szerokim uśmiechem.
-Dobra, dobra ty tu nie dawaj rad odnośnie ojców, bo masz co rok czy dwa nowego- warknął blondyn.
-Spadaj- odpowiedział.
-Dobra, chłopaki, spokój- wtrąciła Gryfonka patrząc na Zabiniego dziwnie- Draco, twoja kolej.
-A, tak. To teraz Teodor... Prawda czy wyzwanie?
-Prawda, kumplu, ale nie wiem, o co mnie zapytasz- powiedział uśmiechając się. Czasem Rosi miała wrażenie, że na ceremonii przydziału został popełniony błąd, bo Teodor Nott jest mało Ślizgoński, ale w jego przypadku, tak jak w przypadku Dafne Greengrass nie można patrzeć powierzchownie.
-Dam sobie radę- odpowiedział na zaczepkę Malfoy- Jak udało ci się przekonać tych dwóch idiotów, Crabbe'a i Goyle'a, żeby opuścili pokój aż do kolacji?
-To nie było trudne... Rano podpuściłem ich, żeby wpadli na McGonagall z jedzeniem, a ona dała im szlaban na dzisiejsze popołudnie, zaraz po obiedzie- powiedział dalej uśmiechając się niewinnie, choć jego oczy wręcz krzyczały "lepiej ze mną nie zadzieraj, bo moje zemsty zawsze są bolesne". To właśnie utwierdziło Rosi, że chłopak trafił do odpowiedniego domu.
-Hahaha.. Ja nie wierzę-śmiał się Blaise.
-No co? Przynajmniej mamy wolne dormitorium-odpowiedział spokojnie Teo.
-Zgadzam się z Teodorem- wtrąciła Pansy- I to właśnie on rozpocznie kolejną rundę pytań lub wyzwań.


Wróciłam! Mam nadzieję, że się cieszycie, bo ja tak. Niestety nie mogłam dodać rozdziału wcześniej, ponieważ złapała mnie paskudna, mordercza grypa, która wyciska z człowieka energię, jak sok z cytryny. Kiedy już byłam w stanie wyjść z łóżka, to naprawdę, naprawdę próbowałam pisać. Jednak moja wena uciekła kiedy zachorowałam i powróciła dopiero teraz. Ci, którzy piszą, powinni zrozumieć, że wena to najbardziej kapryśna rzecz pod słońcem.
Teraz rozdziały będą pojawiać się dwa, maksymalnie trzy razy w tygodniu. Zbliżające się święta i coraz szybciej nadciągający kwiecień uszczuplają mój zapas czasowy i energiczny.
Pozdrawiam was serdecznie i proszę, abyście byli wyrozumiali.
~Książkoholiczka Black