środa, 10 sierpnia 2016

Na gruzach...


Miniaturka cz.1

  
            Ostatnia bitwa, która miała miejsce równe cztery miesiące temu pochłonęła wiele istnień. Równe straty poniosły obie strony. Harry Potter, Chłopiec-Który-Przeżył stał się Chłopcem-Który-Zwyciężył. Jednak nie radowało go tak, jak powinno.
            Szedł teraz po błoniach Hogwartu na cmentarz położony przy ruinach zamku. W rękach trzymał ogromny bukiet czerwonych..
            Szkoły nie dało się odbudować, bo Voldemort, przeczuwając swoją przegraną, rzucił na budynek klątwę, której nikt nie był wstanie zdjąć.  Minerwa McGonagall, która przeżyła bitwę, choć ledwo, postanowiła wybudować nową szkołę. Zebrała ochotników, którzy przeczesali gruzy Hogwartu. Udało im się odnaleźć bibliotekę, a książki znajdujące się w niej pomagają w wybudowaniu nowej szkoły.
            Jednak Harry nie udzielał się w prace budowlane, nie udzielał się również w ministerstwie, nie udzielał się nigdzie. Stał się apatyczny. Po stracie przyjaciół nic go nie obchodziło. Wygrał wojnę, wiec może iść na emeryturę społeczną. Nie interesowało go nic. Z domu wychodził tylko po to, aby odwiedzić panią Weasley. Kobieta, po stracie prawie całej rodziny załamała się. Przez jakiś czas przebywała nawet w Mungu, ale wsparcie Billa i Andromedy Tonks pomogło jej. Dla ostatniego Weasleya powrót matki był zbawczy. Po wojnie mężczyzna zaczął pić. Nie widywało się go trzeźwego. Zmuszony przez panią Tonks oraz Harry'ego zajął się matką.
            Pierwszy grób, do jakiego Potter podszedł należał do Artura Weasleya. Zginął zasłaniając żonę przed zaklęciem miażdżącym rzucony przez Dołohowa. Harry widział, jak Ginny, z zimną krwią wbiła sztylet w serce śmierciożercy, po tym jak dała mu się rozbroić. Był to heroiczny czyn, wykonany, aby pomścić ojca.
            Wspominając, Harry położył czerwoną róże na grobie. Cicho wypowiedział słowa podziękowań i przeprosin, które mówił, co miesiąc.
            Następny grób należał do Percy’ego. Mężczyzna pogodził się z rodziną w dniu ostatniej bitwy, a trzy godziny później już nie żył. Wszyscy uważali, że to okrutne, ale Harry wiedział, że Percy miał szczęście. Odszedł pogodzony z rodziną, bez wyrzutów sumienia i żalu. Zazdrościł mu tego, że nie męczą go już wyrzuty sumienia, czy złość. Przez te czynniki Potter nie mógł spać w nocy. Nie mógł cieszyć się życiem. Czuł się winien śmierci przyjaciół i to go przygniatało.
            Na grobie Percy’ego również położył jedną z czerwonych róż i wyszeptał słowa przeprosin.
            Kolejnym grobem był grób Rona. Rudzielec zginął trafiony zaklęciem przeznaczonym dla Harry'ego, co jeszcze bardziej przygnębiało czarnowłosego. Położył róże na grobie przyjaciela i usiadł przy nim. Nic nie mówi, bo przecież Ron zawsze rozumiał go bez słów.
            Charli, którego śmierciożercy podpalili miał na nagrobku namalowanego smoka- chińskiego ogniomiota. Tego sobie życzył i, choć niektórzy dziwnie na to patrzyli, Bill spełnił życzenie brata.
            Róża położona przez Harry'ego idealnie pasowała to wyglądu. Niektórzy nawet stwierdziliby, że wygląda to pięknie, ale na cmentarzu nic nie wygląda pięknie, a na pewno nie tak prędko po pogrzebie.
            Potter lekko musnął palcami smoka i napis. Wciągnął powietrze przez nos i przymkną oczy.
            Ruszył do następnego grobu. Wspólnie leżeli pochowani Fred i George. Również zginęli razem przysypani gruzami sklepienia zrzuconego na nich przez Nott’a Seniora. Mimo smutku straty, Harry cieszył się, że bliźniacy zginęli razem, naprawdę. Sami mówili, że wolą zginąć razem niż żyć bez siebie. Jak któryś z nich miał przejść przez życie sam, skoro nie rozłączali się na dłużej niż dzień? Śmierć oszczędziła jednemu z nich cierpienia. Mimo wszystko tęsknił za ich wygłupami i wierzył, że, gdyby żyli, rozweseliliby wszystkich. Na ich grobie położył dwie róże i wyszeptał ciche przeprosiny.
            Kolejny grób. Ginny. Uduszona przez ojca swojego ukochanego- przez Lucjusza Malfoy'a. Nie mógł przeboleć tego, że jego jedyny syn spotyka się ze zdrajczynią krwi, a do tego Weasley'ówną. Skaza na honorze rodziny.
            Draco wstąpił do Zakonu Feniksa dzięki pomocy Ginny, Snape'a i Dumbeldore'a. Ustalił w tedy z dyrektorem, że oszukają Voldemorta i udało im się. Snape'owi oderwało się za to, że Albus przeżył, ale stwierdził, że było warto. Powiedział to po swojemu, ale wszyscy wiedzieli, że o to mu chodziło. Wtedy to właśnie Ginny zaczęła z nim chodzić. Jak się dowiedzieli Ginewra zmotywowała go do zmiany i tak się zaczęło.
            Kiedy państwo Weasley dowiedzieli się o wyborze córki zareagowali wyjątkowo dobrze, jak określiła to ich córka. Powitali Dracona w Zakonie i w rodzinie. Bracia dziewczyny zareagowali różnie. Charli przywalił Malfoy’owi w twarz, a Bill ostrzegł, że to przedsmak tego, co mu zrobią, jeśli skrzywdzi ich siostrę. Ron stwierdził, że Ginny oszalała i nie może tego zrobić, za co dostał w głowę od bliźniaków. Ci stwierdzili, że jeśli Ginny jest szczęśliwa, to i oni są szczęśliwi. Dodali jeszcze, że znają 150 sposobów na zadanie bolesnej śmierci. Co zrobił Harry?  Stwierdził, że szczęście Ginny jest najważniejsze i życzył im szczęścia. Podał Dracon’owi rękę na zgodę, ostrzegając jednak, że to na kredyt i musi zasłużyć. Wtedy blondyn stwierdził, że ma kredyt zaufania u każdego z zebranych i nie ma zamiaru tego zmarnować.
            Zaplanowali ślub, który powinien odbyć się w zeszłą sobotę. Niestety…
            Harry zostawił różę na grobie. Przez chwilę stał jeszcze w ciszy przepraszając dziewczynę, że nie spełni swoich marzeń, nie dorośnie, nie będzie miała dzieci, nie zestarzeje się u boku ukochanego…
            Odszedł mrugając powiekami, aby rozgonić łzy, które zaczynały się w nich zbierać. Przeszedł do grobu Fleur.
            O śmierci żony Bill dowiedział się na końcu. Na początku był podporą dla matki, kiedy oglądali ciała, ale, gdy zobaczył ciało ukochanej załamał się. Lekiem na ból okazała się dla niego Ognista Whisky. Upijał się do nieprzytomności. Nie zwracał uwagi na to, co się dzieje wokół niego. Nie zauważył, kiedy z jego matką zaczęło się źle dziać. Harry zajął się zapewnieniem opieki pani Weasley, a Narcyza z Andromedą zajęły się Billem. Tak go kopnęły (dosłownie), że zajął się matką i sklepem bliźniaków.
            Jak zginęła Fleur? Patrząc na śmierci osób odwiedzonych do tej pory, miała szczęście. Została trafiona Avadą przez, prawdopodobnie, Avery'ego. Szybka i bezbolesna śmierć. Zobaczyła tylko błysk zielonego światła i…PUF…
Niektórzy oddali by wszystko za taką śmierć. Jednak czy można zazdrościć komuś śmierci? Każdemu jest pisane coś innego, a jeśli los wybrał dla nas taką śmierć, to czy warto się z nim kłócić? Czasem Harry zastanawiał się, jaki koniec jest pisany jemu. W błogosławioną Avadę i śmierć naturalną nie wierzył. Przewidywał raczej, że oberwie okrutnym zaklęciem, od któregoś z niedobitków śmierciożerców. Czy obawiał się tego? Nie. Często myślał o śmierci, ale miał zbyt mało, lub zbyt dużo odwagi, aby ze sobą skończyć. Myślicie teraz, że to dobrze, ale Harry wcale tak nie myśli. Po co żyć, skoro nie ma się szans na szczęście? Człowiek męczy się na ziemi, choć mógłby się cieszyć życiem wiecznym z ukochanymi osobami. Nocne zadręczanie się wyrzutami sumienia. Ciągły brak snu, bo nawet Eliksir Słodkiego Snu nie pomaga na koszmary. Brak chęci życia. Wspomnienia i obrazy, które chce się wymazać z pamięci. Czy to jest warte pozostania na ziemi?
            Szelest od strony Zakazanego Lasu wyrwał mężczyznę ponurych rozmyślań. Rozejrzał się dookoła, ale nie zobaczył nic niepokojącego. Położył różę na grobie i odszedł. Nie chciał zadręczać się tymi rozmyślaniami, a przy grobie kobiety zawsze go nachodziły.
            Mijał mogiły nieznanych mu osób. Przy każdym z nich wyczarowywał małą wiązankę. Może zastanawiacie się, dlaczego nie zrobi tego przy grobach bliskich, tylko taszczy ten ogromny bukiet? Na jakiś czas przed bitwa Hermiona przeprowadziła z nim taką rozmowę:
-Zapamiętaj, Harry, jeśli zginę, to…
-Nie waż się nawet tak myśleć, Hermiono- przerwał jej twardo chłopak.
-Daj mi dokończyć- powiedziała swoim popisowym tonem mówiącym „Milcz i słuchaj, bo pożałujesz”- Jeśli nie uda mi się przetrwać bitwy, to pamiętaj, że nie życzę sobie wyczarowywanych kwiatów.
-Co?
-Na mój grób masz przynosić cięte kwiaty, kupione na mugolskim bazarku- wytłumaczyła spokojnie, ale w jej czekoladowych oczach czaił się smutek i strach, który starała się maskować uśmiechem.
-Dlaczego, Mionka?
-Po prostu. Może dlatego, że mogę zginąć w magiczny sposób, a chcę czegoś mugolskiego, zwykłego? Pewnie to jest powód, ale pewna nie jestem. A może, dlatego, że jestem wredna i będziesz musiał chodzić na bazarek?- zaśmiała się ciepło dla rozładowania napięcia.
            Nie poruszali więcej tego tematu. Hermiona wiedziała, że Harry zapamięta jej prośbę, a mężczyzna wziął ją sobie do serca.
            Pierwszy raz, gdy wybrał się na bazarek, aby kupić różę dla Hermiony pomyślał, że każdemu poległemu przyjacielowi powinien oddać taki hołd. Niby nic nieznacząca różnica, kupione na bazarku czy wyczarowane, ale Potter czuł się lepiej, gdy kładł prawdziwą różę na grobach bliskich.
            Po chwili spokojnego spaceru, z przerwami na wyczarowanie wianków Harry dotarł do kolejnego, bliskiego mu grobu. Przy grobie wiecznie rozmarzonej Luny Lovegood same z siebie wyrosły słoneczniki. Kwiaty, które dziewczyna uwielbiała, bo kojarzyły jej się z ciepłem, latem i szczęściem. Twierdziła również, że przebywają przy nich jakieś stworzenia o dziwnej nazwie, które powodują stan szczęścia. Och, gdyby tak było, Luno, gdyby tak było… pomyślał zielonooki kładąc czerwoną różę, która pięknie komponowała się z żółtymi kwiatami.  Leżał tam też bukiet herbacianych róż, takich samych, jakie Neville dał dziewczynie na pierwszej randce. 
Neville… Chłopak był jedną z nielicznych osób, które jakoś dały sobie radę. Kierował budową szkoły. Pomagał ofiarom. Udzielał się. Robił to wszystko, co powinien robić Harry. Okularnik często przyłapywał się na myślach, że to właśnie Longbottom byłby lepszym wybrańcem. Jednak szybko ucinał te myśli. Nikomu nie życzył tego, co przeżył i, w głębi duszy, cieszył się, że Neville sobie radził.
Szedł dalej zastanawiając się po raz kolejny, dlaczego groby są ustawione w jednym rzędzie, a nie w dwóch, ustawionych naprzeciw siebie. Nie miał zamiaru nikogo pytać, dlatego wyrzucił to z głowy.
Grób jego najlepszej przyjaciółki, która była dla niego jak siostra. Co dla niektórych ludzi było nie do pojęcia był to jednocześnie grób Postrachu Hogwartu, Naczelnego Nietoperza i Głównego Dupka Lochów Severus’a Snape’a. Harry do tej pory nie potrafił zrozumieć jej wyboru i dużo ciężej było mu się z tym pogodzić niż z tym, że Ginny chodzi z Malfoy’em, jednak zrobił to i, widząc, że Snape naprawdę kocha Hermionę, zaczął cieszyć się ich szczęściem. Pamiętał jakby to było wczoraj dzień, w którym Hermiona ogłosiła, że zaręczyła się z Panem Lochów. Przyciągnęła go na włosy na zebranie Zakonu, z uśmiechem pokazała piękny pierścionek ogłaszając, że Severus jej się oświadczył i, z szerokim uśmiechem, ostrzegła wszystkich, że jakikolwiek sprzeciw zostanie srogo ukarany. Wierząc słowom panny Granger i morderczemu wzrokowi jej narzeczonego nikt nie zgłosił sprzeciwu, a Ginny rzuciła się przyjaciółce na szyję. W tym samym czasie Dracon uścisnął rękę swojego ojca chrzestnego z wrednym uśmieszkiem i okropną powagą w oczach. Po czasie każdy przyzwyczaił się, że dłoń Hermiony ginęła w fałdach rękawa Mistrza Eliksirów, co oznaczało, że trzymają się za ręce. Harry pamiętał też jak Hermiona nie mogła spać, kiedy Snape szedł na zebranie Śmierciożerców. Również Ginny wychodziła wtedy z siebie, bo Malfoy również chodził na te herbatki. Potter zawsze podziwiał przyjaciółkę za odwagę, której szczytem było przedstawienie narzeczonego, jak sama często mówiła, ale kiedy ten narzeczony był w niebezpieczeństwie, a ona nie mogła mu towarzyszyć, to rozpadała się na zdenerwowane kawałki.
Nie miał już siły. Usiadł na ziemi i schował głowę między kolana. Tęsknił, tak cholernie tęsknił. Ból nie pozwalał mu normalnie oddychać. Chciał krzyczeć, ale coś blokowało mu gardło...to łzy, których wytrwale nie wylewał przez ostatni miesiąc. Nie chciał, żeby tak to się skończyło. Chciał żeby wszyscy jego przyjaciele, cala jasna strona, żyli. Wiedział, że sknocił. Tak mało brakowało, a sam by zginął. Przez ten czas, kiedy on nie mógł się zdobyć na podejście do Voldemorta inni ginęli za niego. Dlatego unikał ludzi. Nie chciał, żeby ktoś jeszcze zginął za niego. Szczytem jego odwagi było teraz przechodzenie na ten cmentarz, tylko tyle lub aż tyle...
           Z trudem podniósł się z ziemi. Wyjął z bukietu dwie róże: czerwoną i czarną. Położył je i zaczarował tak, że ich łodygi splątały się ze sobą. Nie musiał nic mówić. Ten gest ukazywał więcej niż tysiąc słów.
   Kolejny wspólny grób. Tonks i Remus... Harry'ego najbardziej bolało to, że Teddy nigdy nie pozna rodziców. Wychowywali go dziadkowie. Oczywiście Potter interesował się swoim chrześniakiem i to bez stanowczych nakazów Andromedy. Ta kobieta, razem z siostrą, trzymała wszystko w ryzach, w tym Harry'ego.
           Poszedł dalej kierując się ku Alei Zasłużonych Ślizgonów, jak nazywała to Narcyza Malfoy. Wyglądało to tak, jakby osoby z Domu Węża były oddzielone od reszty, co było śmieszne, ale niestety prawdziwe.
            Pierwszym grobem był właśnie grób często odwiedzany przez Narcyzę- grób jej syna. Harry często, jeszcze przed bitwą, zastanawiał się, dlaczego Ginny wybrała właśnie Malfoy’a. Jedynym wytłumaczeniem było dla niego to, że naprawdę go kochała. A jak zginął blondyn? To było owiane tajemnicą. Jego ciało na zewnątrz było nienaruszone, ale wewnątrz… Nie wiadomo, kto to zrobił, ale nikt też nie szukał winnego.
            Pochylił się, aby położyć różę, a kiedy uniósł głowę zobaczył ją… Stała nad grobem Zabini’ego, co Harry wiedział bez patrzenia na nagrobek. Ruszył w jej stronę mijając beznamiętnie oddzielające ich groby. Usłyszała jego kroki i podniosła na niego swoje brązowe oczy. Spojrzała na niego ze zdziwieniem i smutkiem, a potem ruszyła w jego stronę. Im bardziej się zbliżała tym bardziej zmieniała się jej mina. Kiedy stała już przednim była wściekła. Zaczęła okładać go pięściami po klatce piersiowej, przez co upuścił róże.
-Potter, ty idioto!- krzyczała.
            Złapał ją lekko za nadgarstki, zmuszając by na niego spojrzała. Na policzkach widział ślady łez, których pełno było w jej dużych oczach.
-Uspokój się, Pansy, proszę…- powiedział cicho błagalnym głosem.
            Dziewczyna pociągnęła nosem i kiwnęła głową. Harry puścił jej nadgarstki, a dziewczyna wtuliła się w niego mocno. Na początku nie zareagował, zaskoczony tym gestem. Szybko się zreflektował i przytulił szatynkę mocno do siebie. Słyszał jej urwany szloch i czuł, że jego koszulka robi się mokra od jej łez. Jednak nie ruszył się. Powoli zaczął głaskać ją pocieszająco po plecach.
            Chwile mijały, a oni stali w swoich objęciach. Ciszę zakłócały tylko coraz rzadsze szlochy dziewczyny.
-Jesteś głupi, Potter-powiedziała zdławionym głosem, ścierając łzy wierzchem dłoni.
-Zgadza się-odpowiedział beznamiętnie, nie patrząc na nią.
-Gdzie ten Gryfon, który zawsze broni swojego honoru?-zaszydziła.
-Nie wiem-prostota tej odpowiedzi zadziwiła ich oboje.
-Wiesz, Potter, jak na wygranego, zachowujesz się całkiem jak przegrany-w jej głosie nie było kpiny, tylko smutek-Wszyscy na ciebie liczą, a ty zaszyłeś się w swojej dziurze. Weź się w garść i pokaż ludziom, że nie walczyli na darmo, pokaż, że ci ludzie-wskazała na nagrobki-nie zginęli na marne. Pomóż nam w odbudowaniu szkoły, daj pieniądze dla Munga, pokaż się na jutrzejszym bankiecie. Daj ludziom znak, że żyjesz, bo wszyscy tego potrzebują. A najbardziej ty.
             Nie dając mu dojść do słowa, odwróciła się i ruszyła przed siebie.
-Parkin...-zaczął głośno, jednak przerwał mu odgłos aportacji-...son-dokończył po cichu.
   Podniósł róże i zakończył obchód.
            Kiedy wrócił do domu na Grimmauld Place 12 w uszach wciąż dźwięczały mu słowa Ślizgonki. Z tego, co mówiła Narcyza, to dziewczyna nie brała udziału w bitwie. Jednak podczas niej straciła wszystkich: rodzinę i przyjaciół. Z tego, co wywnioskował, to Pansy pomaga w odbudowaniu szkoły. I pewnie miała rację, co do jego zachowania, ale miał to gdzieś.
            Jednak kolejnego dnia posłuchał rady Parkinson i udał się na bankiet poświęcony zwycięzcom. Ludzie nie posiadali się z radości. I ta radość trafiła również do Harry'ego. Spotkał tam ją. Kiedy zapytał ją, o co jej chodziło udała, że nie wie, o czym Wybraniec mówi i, z ironicznym uśmieszkiem, odeszła.
            Zaintrygowała go. Swoim zachowaniem, całą swoją osobą. Chciał poznać ją bliżej. Dlatego postanowi wcielić w życie pewien plan...



  W dzisiejszym wydaniu miniaturka. Początek napisałam, około trzech miesięcy temu, ale to szczegół.
Zapraszam was serdecznie na bloga, którego niedawno stworzyłam. Będą ukazywać się tam recenzje książek przeczytanych przeze mnie klik.
Przypominam również o komentowaniu.
~Książkoholiczka Black

4 komentarze:

  1. Początek jest naprawdę świetny, ale końcówka podoba mi się mniej - nie pasuje do smutnego nastroju z początku. Ale zapewne wynika to tylko z mojej słabości do dramatów :) bo gdybym to ja pisała tą miniaturkę to Harry by umarł XD
    Idę obczajać drugiego bloga
    Weny!
    Ireth

    OdpowiedzUsuń
  2. Kochanie, będzie jeszcze druga część XD

    OdpowiedzUsuń
  3. Pomysł osobliwy, aczkolwiek niezły. Niech wena będzie z tobą.

    OdpowiedzUsuń
  4. Strasznie smutne :c
    Świetny pomysł :D

    OdpowiedzUsuń