piątek, 5 lutego 2016

Rozdział 17

Totalna niesprawiedliwość i wybuch wulkanu... 


   Weszli do klasy. Panował tam półmrok.  Do tego było dużo zimniej niż w innych częściach zamku, ale w końcu były to lochy. Wzdłuż ścian pomieszczenia stały półki ze słojami. W nich znajdowały się, prawdopodobnie, składniki do eliksirów, ale trzeba przyznać, że wyglądało to niezbyt fajnie. Usiedli przy stolikach. Ros i Hermiona siedziały obok siebie. Blondynka na końcu stolika, a obok panny Granger siedział Harry, potem Ron. Ślizgoni zajęli ławkę niedaleko nich. Profesor usiadł za swoim biurkiem i zaczął odczytywać listę.
-Black, Rosalin- powiedział cicha, ale nikt nie miał problemu z usłyszeniem.
   Podniósł wzrok na dziewczynę, a czarne jak tunele oczy wbiły się w nią. Odpowiedziała hardym wzrokiem. Tylko wyczulone oko mogło zauważyć zmianę w Mistrzu Eliksirów. Widać było, że się zirytował. To było jak balsam na duszę Ros, która ubolewała nad odjęciem punktów z rana.
   Nauczyciel przeszedł do dalszego czytania listy. Kiedy doszedł do nazwiska "Potter" zatrzymał się, co nie było wielkim szokiem dla Blackówny, i powiedział:
-Ach, tak. Harry Potter. Nasza nowa znakomitość- głos miał cichy i przesycony sarkazmem.
   Trójka Ślizgońskich przyjaciół panny Black i ich ochroniarze, zaczęli się śmiać zakrywając twarze rękami. Niby wiedzieli, że nie będą mieli większego problemu, ale woleli nie kusić losu. Snape zakończył odczytywać listę i rozejrzał się po klasie. Parę osób drgnęło ze strachu, ale co się dziwić, gdy takie czarne tunele patrzą na człowieka.
-Jesteście tutaj, żeby nauczyć się subtelnej, a jednocześnie ścisłej sztuki przyrządzania eliksirów- zaczął bardzo cicho. Nie miał problemów z utrzymywaniem rygoru w klasie- Nie ma tutaj głupiego wymachiwania różdżkami, więc może wielu z was uważa, że to w ogóle nie jest magia- Rosi prychnęła w duchu. Eliksiry były naprawdę ważne, nie każdy znał przecież zaklęcia uzdrawiające, a lekki eliksir można było kupić- Nie oczekuję od was, że naprawdę docenicie piękno kipiącego kotła i unoszącej się z niego roziskrzonej pary, delikatną moc płynów, które pełzną poprzez żyły człowieka, aby oczarować umysł i usidlić zmysły... Mogę was nauczyć, jak uwięzić w butelce sławę, uwarzyć chwałę, a nawet powstrzymać śmierć... jeśli tylko nie jesteście bandą bałwanów, których zwykle muszę nauczać.
   Chciała, tak bardzo chciała poznać wszystkie te eliksiry. Do tego postanowiła sobie, że udowodni profesorkowi, że nie jest żadnym bałwanem. Hermiona też chyba postanowiła sobie to, ponieważ prawie zsunęła się z krzesła.
   Nastała cisza. Gęsta i nieprzyjemna, którą przerwał znienacka Mistrz Eliksirów:
-Potter! Co mi wyjdzie, jeśli dodam sproszkowanego korzenia asfodelusa do nalewki z piołunu?- było to totalnie proste pytanie. Wywar Żywej Śmierci- to było odpowiedź. Niestety widać było, że czarnowłosy Gryfon nie na zielonego pojęcia o czym mowa. Ręka Hermiony uniosła się szybko do góry, więc i Ros nieśmiało uniosła dłoń.
-Nie wiem, panie profesorze- odpowiedział ponuro chłopak. Mina belfra wyrażała okrutną satysfakcję.
-Jak widać, sława to nie wszystko. Kolejna próba. Gdzie będziesz szukał, jak ci powiem, żebyś znalazł mi beozar?
   Kolejne proste pytane, wystarczyło poczytać podręcznik. Gryfonki podniosły wyżej ręce. Rosi powiedziała by, że albo w żołądku kozy, albo już przy odtrutkach. Jednak odpowiedź zielonookiego była taka sama jak poprzednia.
  Ślizgoni już śmiali się otwarcie. Dziewczyna posłała im spojrzenie mówiące "Tak, bardzo zabawne", ale oni tylko bardziej się zaśmiali.
-Jasno można stwierdzić, że nie zajrzałeś do żadnej książki, co Potter- cisną dalej Snape- To może mi powiesz, jaka jest różnica między mordownikiem a trojadem żółtym?
   Aż żal się robiła, gdy patrzyło się na biednego Harrego. Chłopak nie miał o niczym pojęcia, a profesor Snape zdawał się to permanentnie wykorzystywać.
-Może zapyta pan kogoś innego, widzi pan, że Harry nie wie?- niewytrzymała blondynka. Wszyscy w klasie wstrzymali oddech, gdy Snape odwrócił się i spojrzał na nią. Ona sama powoli zaczynała żałować swojej decyzji, o wyciągnięciu kolegi z kłopotów.
-Może ciebie, Black?- zapytał zjadliwie nauczyciel.
-Mogę być ja- odpowiedziała pewnie.
-To odpowiedz.
-Między mordownikiem a trojadem żółtym nie ma żadnej różnicy, bo to jedna i ta sama roślina, profesorze- lekkie zdziwienie na twarzy profesora dodało jej otuchy. Jednak następne słowa przyprawiły dziewczynę o przyśpieszoną pracę serca.
-Skoro jest taka mądra, Black, to jaka jest trzecia nazwa?
-Trzecia nazwa?- zapytała głupio.
-Tak- tryumf na twarzy Mistrza Eliksirów był ewidentny. Rosi gorączkowo myślała nad odpowiedzią. Znała ją, wiedziała, że zna tą głupią nazwę, ale za nic nie mogła sobie przypomnieć. Spojrzała na Hermionę, ale i jej ręka leżała na stoliku, o ona sama wyglądała, jakby się nad czymś usilnie zastanawiała.
-Nie wiesz?- zapytał sarkastycznie- Oj, jaka szkoda, za twoją ignorancję Gryffindor traci...
-Akonit!- krzyknęła.
   W ostatniej chwili dostałą olśnienia. Jenak nie jest tak źle z jej pamięcią, co również wyrażała twarz profesora. Również, bo na jego twarzy malowały się: złość i niedowierzanie.
-Słucham?
-Trzecia nazwa to akonit, profesorze- wykrztusiła na jednym wydechu.
   Miny wszystkich uczniów wyrażały tylko i wyłącznie szok. Nie mogli uwierzyć, że zagięła profesora Snapea. On również nie, bo na jego twarzy malowały się niedowierzanie i złość oraz coś, czego dziewczyna nie potrafiła zinterpretować.
-Zgadza się- powiedział niechętnie- Potter, prze ciebie Gryffindor traci jeden punkt- tymi słowami poprawił sobie humor.
   Kierował się już do biurka, kiedy odezwała się Ros:
-Skoro odjął pan punkty za brak odpowiedzi Harrego, to za moje poprawne powinien pan dodać, prawda?- czuła, że balansuje po cienkiej granicy cierpliwości swojego nauczyciela, ale nie potrafiła się oprzeć.
-Słucham?- spytał z niedowierzaniem. Po namyśle jednak dodał- Masz rację, Black. Jeden punkt dla Gryffindoru za twoje odpowiedzi i minus pięć punktów dla Gryffindoru, za przeszkadzanie mi- wygiął wargi w geście satysfakcji.
   Szczęki wszystkich uczniów znalazły się na podłodze. Wszystkich, prócz Rosi, w której szalał huragan. Rano trzy punkty, teraz pięć punktów, no bez żartów. Kolejny nauczyciel, który ma do niej jakieś pretensje o nic... No dobra, może nie o nic, teraz na lekcji, ale rano tak. Powstrzymywała się jak mogła przed wyrzuceniem z siebie emocji. Mogło to, przecież skończyć się szlabanem, które, jak słyszała od bliźniaków profesor Snape lubił rozdawać, głównie Gryfonom. Nie powiedział nic.
   Zostali podzieleni na pary i mieli sporządzić napój leczący czyraki. Rosalin pracowała z Hermioną. Szło im bardzo dobrze. Odmierzały suszoną pokrzywę, kruszyły kły węża i patrzyły złym wzrokiem na Dracona, który był jednoznacznie faworyzowany, nawet bardziej niż reszta Ślizgonów. Snape właśnie rozpływał się, jeśli można tak powiedzieć w odniesieniu do tego człowieka, nad uwarzonymi przez Malfoya rogatymi ślimakami, gdy w lochu pojawił się gryzący, zielony dym. Nieville, który przez przypadek ruszył kociołek Seamusa syczał z bólu. Ciemnozielona maź, która wypłynęła z kociołka, poparzyła mu ręce, nogi i twarz.
-Idiota- sykną gniewnie Snape. Jednym machnięciem różdżki oczyścił wszystko i kazał Finniganowi zaprowadzić chłopaka do skrzydła szpitalnego.
-Potter... Dlaczego nie powiedziałeś mu, żeby nie dodawał kolców jeżozwierza przed zdjęciem kociołka z ognia. Myślałeś, że jego porażka coś ci da. Przez ciebie Gryffindor traci pięć punktów.
    Zielonooki chciał coś powiedzieć, ale Ron kopną go pod stołem. Niestety nikt nie zauważył, że w pewnej blondwłosej Gryfonce przelała się czara goryczy.
-Ja przepraszam, profesorze, ale mógłby pan mi wytłumaczyć, co takiego zrobił Harry?- zapytała spokojnie, ale tylko z pozoru. Teraz w dziewczynie panował huragan, burza z piorunami i erupcja wulkanu.
-Chyba wyraziłem się jasno, Black?
-Dla mnie nie. Powiedział pan coś o tym, że porażka Neville'a da coś Haremu, a ja nie rozumiem i uważam, że odjął pan punkty bezpodstawnie- powiedziała ostrzej niż zamierzała, ale cóż...
   Wstrzymała oddech, gdy Snape podszedł do niej i cicho sykną.
-To idź do dyrektora. Albo lepiej zmień szkołę, na pewno nie będę płakał, za kolejnym głupim potomkiem Blacków.
-Jak ma pan problemy z nauczaniem to niech pan zmieni pracę- odpowiedziała słodziutko (Napisałabym, że level Umbrdge, ale wiecie... XD~ przyp. Autorki).
-Nie mam problemu z pracą, ale widzę, że będę miał z tobą.
-Wolałabym nie, profesorze- uśmiechnęła się delikatnie, co jeszcze bardziej rozwścieczyło nauczyciela.
-Minus pięć dla....
-Ale za co?- przerwała tym głupim pytaniem.
-Za co?- zapytał zbity z topu.
-Przepraszam, profesorze, już będę milczeć- powiedziała grzecznie, jak gdyby nigdy nic.
-Już to widzę....- mrukną i odszedł od dziewczyny.
    Wypuściła powietrze, które zatrzymała po głupim pytaniu. Nie sądziła, że ta sztuczka zadziała. Cieszyła się, ale postanowiła już dziś nie kusić losu.
   Na końcu lekcji Snape obejrzał ich eliksiry. Nad kociołkiem naszych dwóch Gryfonek zatrzymał się nieco dłużej. Popatrzył, mrukną coś niezrozumiale, kiwną głową na znak aprobaty i odszedł. Eliksir wyglądał tak, jak został opisany w podręczniku. Z lekkimi uśmiechami opuściły salę.
-Dwa punkty, za nic- marudził w drodze powrotnej z lochów Harry.
-Nie martw się- zaczęła go pocieszać panna Black- Mi odjął już osiem... ale dodał jeden, więc można powiedzieć, że przeze mnie Gryffindor stracił siedem punktów tylko dziś.
-Muszę przyznać, że ci się udało, bo odjął by ci następne- powiedział Ron.
-Nom... Nie spodziewałam się, że podziała, ale udało się. Tylko jest jeden minus, już tak nie zrobię.
-Racja, pewnie teraz Snape...
-Profesor Snape- wtrąciła Rosi.
-... pluje sobie w brodę, że nie odjął ci tych punktów.
-I pewnie sobie odbije na następnych zajęciach- dodała Miona.
-Pewnie tak, ale co mnie to obchodzi- machnęła zbywająco ręką i udali się na następne zajęcia.


 Mam nadzieję, że wam się podobało! :D
Rozdziału nie dodałam wczoraj z powodu braku weny. Do tego zastanawiam się czy nie dodawać rozdziałów rzadziej a dłuższych. To nie moja wina, tylko nauczycielek, które już wpadają w przed egzaminowy szał i każą nam uczyć się podwójnie, jak nie potrójnie. Jedyną pociechą są ferie, które zaczną mi się za tydzień. Wtedy nadrobię ;)
A wy macie ferie teraz? Może już mieliście, albo jak ja czekacie z utęsknieniem?
Chcę zobaczyć więcej niż dwa komentarze, naprawdę...

3 komentarze:

  1. Piękny rozdział, ale następnym razem poproszę więcej ognia w osobie Rosie - wydawało mi się go troczę mało. Niech wena będzie z tobą

    OdpowiedzUsuń
  2. Jesteś ze Śląska? Bo ja też za tydzień mam ferie, a mieszkam koło Katowic :)
    Rosi szaleje, Snape się wścieka, a ja jestem happy bo nowy rozdział XD
    Mała uwaga - na końcu zamiast "już" dałaś "jeż"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie Ireth, jestem z Lubelskiego :) Dzięki za tą uwagę, poprawie to ;)

      Usuń