W paszczy...
Dotarcie do lochów zajęło jej około dziesięciu minut. Do czasu spotkania zostały jej dwie minuty w zapasie. Stanęła pod jedną z kamiennych ścian. Dostała szczegółowe instrukcje, jak dostać się pod wejście do pokoju wspólnego Slytherinu. Jednak nie podali jej hasła. Taki mały środek ostrożności. Ona też nie podałaby im im hasła do Wieży Gryffindoru. Poza tym sama i tak nie wejdzie do zielonej strefy. Nie to, że się bała, czy coś, co to, to nie, ale głupotą byłoby włażenie tam samemu. Przecież ona jest tylko dwunastolatką, a w środku są siedemnastolatkowie. To tak jak włożyć palec do mrowiska. Niby nie zginiesz, ale ból ugryzień i jadu mrówkowego zostaje w pamięci. A podejrzewała, że obeszliby się z nią jak z mrówką. Przynajmniej próbowali by. Tak łatwo by swojej skóry nie oddała. Spójrzmy prawdzie w oczy. Była by totalną idiotką, gdyby wchodziła tam bez planu B. Miała nadzieję, że obejdzie się bez niego, bo obejmował on naruszenie przestrzeni osobistej. Dowalenie paru osiłkom nie stanowiło dla niej problemu. Jednak plan B miał jedną, tycią, maleńką wadę, a mianowicie... oni mają różdżki i- pomimo tego, że dziewczyna, patrząc na nich przy posiłkach, zdążyła wyrobić sobie niezbyt przychylną opinię- wiedziała, że umieją się nimi posługiwać.
Żałowała, och jak bardzo żałowała, że nie wolno im zakładać normalnych ubrań po skończonych zajęciach. Z jednej strony to rozumiała, bo jak niby nauczyciele mają wiedzieć, jakiemu domowi mają przyznać punkty. A z drugiej strony jej czerwone części w ubraniach podziałają na Ślizgonów, jak płachta na byka. Co do tego miała pewność.
Z rozmyślań wyrwało ją otworzenie się ściany, w której było przejście. Ze środka wyszło trzech, dobrze jej znanych Ślizgonów. Podeszli do dziewczyny, która opierała się o ścianę przystającą do przejścia.
-No hej, baliśmy się, że nie przyjdziesz- zaśmiał się Blaise. O tym chłopaku wystarczy powiedzieć tylko jedno, a wszyscy wiedzą o kogo chodzi, a mianowicie "Wiecznie roześmiany".
-Czy ty próbujesz insynuować mi, że tchórzę?- zapytała mierząc chłopaka nieprzychylnym wzrokiem.
-Nie, ale to zachowanie typowe dla Gryfonów- odpowiedział nie zwracając uwagi na mordercze spojrzenie skierowane w jego stronę.
Już miała posłać mu jakąś ciętą ripostę, ale ich, jakże kreatywną wymianę zdań przerwał Draco.
-Nie będziemy tu stali do kolacji i wysłuchiwali waszej dyskusji- powiedział oschle.
-Zgadzam się ze Smokiem, ruszmy się i wejdźmy do środka- dodał Teodor, który wreszcie zdecydował się coś powiedzieć.
-Wejdźmy do tej paszczy lwa- szepnęła dziewczyna, czym zasłużyła sobie na trzy niedowierzające spojrzenia.
-Paszczy lwa... lwa... Słyszeliście, LWA!- krzykną Draco, na co jego koledzy tylko pokiwali głowami nie mogąc wykrztusić słowa i ubolewając niemo nad głupotą dziewczyny.
- Ty chyba z nami ne wejdziesz- wykrztusił w końcu Zabini.
-Przepraszam. Miałam na myśli paszczę węża, naprawdę- zaczęła się szybko tłumaczyć. Na początku nie rozumiała dlaczego posyłają jej takie niedowierzające spojrzenia. Dopiero po chwili uzmysłowiła sobie, jaką gafę popełniła.
-Nigdy więcej nie myl węża z lwem, to obrzydliwe- powiedział Teodor, z którego ust pierwszy raz usłyszała taki tekst. Jednak Ślizgon to Ślizgon pomyślała, ale nie powiedziała nic na ten temat.
-Sorki, no. Nie chciałam- powiedziała jeszcze raz- Wchodzimy czy nie?- zapytała, żeby zmienić temat.
-Teraz zastanawiamy się, czy to dobry pomysł...- zaczął Malfoy.
-Dajcie już spokój, to było zwykłe przejęzyczenie, nic więcej- wbrew sobie i sytuacji zaczęła się śmiać. Upór i oburzenie chłopaków na to jedno małe słówko były na swój sposób zabawne.
-A ty z czego rżysz- zapytał Diabeł, by zaraz również wybuchnąć śmiechem.
Draco i Teo patrzyli na nich z politowaniem, ale tylko przez chwilę, bo nie mogli już wytrzymać i też zaczęli się śmiać. Gdyby teraz ktoś spojrzał na nich z boku, to pomyślałby, że są po eliksirach i tam nawdychali się jakiś dziwnych oparów.
Dłuższą chwilę zajęło im doprowadzenie się do względnego porządku. Dalej mieli uśmieszki na twarzach, choć to blondyn najszybciej opanował emocje. To właśnie on staną blisko ściany i szepną hasło. Gdyby jej zależało, to mogłaby się wsłuchać i je poznać, ale w ten sposób zniszczyłaby rodzące się dopiero zaufanie.
-Damy przodem- powiedział szarmancko. Zazwyczaj skorzystałaby z takiej propozycji, ale w obecnej sytuacji wolała odmówić.
-Wolałabym, żebyś ty wszedł pierwszy, ja po tobie, a chłopaki za mną- szepnęła cicho. Było jej głupio, bo okazała, w jej mniemaniu, strach.
-I to cię różni od tych typowych Gryfonów. Nie pchasz się w niebezpieczeństwo, jeśli nie musisz- powiedział, z nutką uznania Draco.
-Uznam to za komplement- odpowiedziała z uśmiechem.
-Nie doszukuj się ukrytych intencji- powiedział- Idziemy- i ruszył do środka.
To, co dziewczyna zobaczyła w pomieszczeniu było... piękne. Zielonkawe światło z lamp zawieszonych pod sufitem oświetlało długi, nisko sklepiony loch. Ściany były w odcieniu ciemnej zieleni i srebra. W różnych miejscach stały zielone fotele i kanapy, ze srebrnymi poduszkami. Przed niektórymi stały rzeźbione stoliki. Wewnątrz bogato zdobionego kominka palił się wesoło ogień. Jednak cały efekt podsycało wielkie okno, z którego widać było dno jeziora. To właśnie stamtąd wlewało się przytłumione, zielone światło, które nadawało aurę tajemniczości pokojowi wspólnemu Slytherinu. Pomyślała sobie, że Salazar miał gust tworząc to pomieszczenie. Z jej ust wyrwało się ciche:
-Salazarze.
-Nieźle to wygląda, co?- spytał Malfoy, uśmiechając się przy tym arogancko.
-Co jak co, ale wasz pokój wspólny robi wrażenie- odpowiedziała, jednak widząc poszerzający się uśmiech chłopaka dodała- Ale nie ciesz się, u nas jest lepiej- miała rację mówiąc to. Pokój wspólny Ślizgonów wyglądał lepiej, to fakt, ale było w nim zimno, nie przez to że byli w lochach, ale przez atmosferę. Za to w pokoju wspólnym Gryfonów było przytulnie, atmosfera była przyjazna. Panowała jedność, której nie było wśród Ślizgonów.
-Jak lepiej?- spytał Blaise, który jako ostatni wszedł do środka.
-Cieplej, przytulniej, po prostu lepiej- nie wiedziała, jak to dokładnie wytłumaczyć, ale tak czuła, gdzieś głęboko w sercu.
-Nie znasz się - mrukną.
-A byłeś kiedyś w Wieży Gryffindoru?- zapytała dziarsko.
-No, nie, nigdy....
-Więc się nie wypowiadaj, bo nie masz porównania.
-Jesteś nieznośna.
-Nie ty pierwszy i nie ostatni mi to mówisz- odpowiedziała z szerokim uśmiechem.
-Nie będziemy tu tak stać- wtrącił Nott- może usiądziemy?
-A może szybko i cicho pójdziemy do waszego dormitorium?- spytała.
-Czy to propozycja?- spytał Draco dosyć jednoznacznie.
-Tak- odpowiedziała. Spowodowało to opadnięcie szczęk chłopców do samej podłogi i wytrzeszcz oczu. Jednak dziewczyna nic sobie z tego nie robiąc kontynuowała- Posiedzimy sobie, porozmawiamy, poznamy się lepiej...
Takie dokończenie wywołało salwę śmiechu, a to spowodowało zwrócenie na nich uwagi obecnych Ślizgonów. Podszedł do nich jeden z siedzących przy "oknie" starszych chłopaków. Rosi poznała go, gdy podszedł bliżej. Był to Ravis, chłopak, który zaczepił ją pierwszego dnia.
-Hej maleńka- powiedział, uśmiechając się zimno- Znów się zgubiłaś? Pomóc ci trafić do siebie? Wiedz, że tym razem Snape cię nie ochroni- Gryfonka wciągnęła gwałtownie powietrze. Właśnie takiego przywitania się spodziewała. Podczas wypowiedzi chłopaka za jego plecami pojawiło się podobnych mu, w liczbie trzech. Pomyślała sobie, że zaraz ją wykopią i to tylko wtedy, gdy będzie miała szczęście. Z tych niewesołych myśli wyrwał ją zimny głos blondyna.
-Masz jakiś problem Ravis? Moja KOLEŻANKA- mocno zaakcentował to słowo- nie zgubiła się, tylko została przeze mnie zaproszona- uniósł brwi, a jego wzrok był jednym z serii "Spadaj, bo jak nie, to się policzymy".
-Myślisz, że mnie zastraszysz gówniarzu?- zapytał niewzruszony.
-Myślę, że nie muszę cię straszyć, bo jesteś na tyle inteligentny, żeby zejść mi z drogi- odpowiedział spokojnie, ale bardzo zimno.
-A jeśli nie?- spytał kpiąco.
Rosi patrzyła z niepokojem na rozgrywającą się scenę. Potwierdzała się w myśli, że był to głupi pomysł. Spojrzała na Blaise'a i Teodora. Ten pierwszy miał kpiący uśmieszek na twarzy, a drugi niewzruszoną minę. Nie wyglądali tak, jakby się bali o przyjaciela.
-To wtedy poznasz gniew Malfoyów- usłyszała odpowiedź Draco.
Wyraz twarzy siódmoklasisty zmienił się diametralnie. Widać było, że się nad czymś mocno zastanawia, a jeden z jego kumpli szepną mi coś na ucho.
-Dobra, młody. Tym razem wam odpuszczę, ale macie nie wchodzić mi w drogę. Wasza Gryfoneczka też- w słowo "Gryfoneczka" wylał tyle jadu, że spokojnie napełniłby jezioro.
-Jasne- odpowiedział Draco z kpiącym uśmieszkiem, znów przyczepionym do twarzy.
Ruszyli w stronę dormitoriów chłopców. Były to drzwi po prawo, te po lewo, jak domyśliła się dziewczyna, prowadziły do dormitoriów dziewczyn.
Pokój chłopców był nie za duży. Stało tam pięć łóżek, do każdego były szafki nocne. Naprzeciwko wejścia były drzwi, najprawdopodobniej do łazienki. Podłoga i kolumny łóżek były z jasnego drewna, a reszta pomieszczenia była w zieleni i srebrze.
-W porównaniu z pokojem wspólnym macie tu dość licho- zaśmiała się.
-Ale się dziś czepiasz- odpowiedział ze śmiechem Zabini.
-Jasne....- powiedziała zaczepnie.
-A niby nie? Tylko się czepiasz. A może to ze strachu?- odpowiedział na zaczepkę.
-Na ten temat nie będę z tobą dyskutować, bo jeszcze cię zawstydzę- odpowiedziała uśmiechając się.
-Tak, na pewno. Pewnie tyl....- niedane mu było skończyć, bo do ich dormitorium ktoś zapukał.
Koniec! Mi się wydaję, że rozdział jest nawet ok, ale jak jutro przeczytam, to okaże się, że jest do bani. Zawsze tak jest, no cóż. Następny rozdział powinien być w piątek, ale nie wiem, czy dodam, bo mam biwak chóru (nie spodziewaliście się, że śpiewam, co?). Tak więc może mi się nie udać, ale zobaczymy. Po prostu w piątek sprawdzajcie, ale bądźcie przygotowani, że może go nie być.
Wedle tradycji przypominam o komentowaniu! Komentarze mają być!
Więcej pewności siebie. Piszesz naprawdę fajnie. Nie mogę się doczekać na odpowiedz do listu Black. Niech wena będzie z tobą
OdpowiedzUsuńMoja pewność siebie przeżyła wielki test, gdy zakładam tego bloga :) teraz znów leży sobie na Kajmanach i się opala. Jestem ogólnie bardzo krytyczna względem siebie i swojej pracy. Jak coś robię to chcę to robić na tip-top. W komentarzu bardziej się rozpisałam niż w rozdziałach XD
UsuńWIEŻY!!!!!!!! Ona wierzy w Boga, a on skacze z wieży :) on stanął, oni staną. Blaise`a.
OdpowiedzUsuńWięcej błędów nie wyłapałam - dobrze radzisz sobie z ortografią :)
Nie za bardzo ogarniam o co chodzi, muszę chyba wrócić do poprzednich rozdziałów...
Ireth o nowej nazwie