piątek, 8 kwietnia 2016

Rozdział 23

Wyzwanie Dafne...

 

   Gdybyście zapytali Dafne Greengrass czy chętnie kieruje się w stronę Wielkiej Sali na piątkową kolację to, za złowrogim błyskiem w oku i sarkastycznym tonem odpowiedziałaby, że tak. Po Ślizgonce było widać, że jest zła, albo raczej sfrustrowana. Rosi przyglądała się jej, kiedy ta szła z podniesioną głową, a jej oczy ciskały gromy tak, że nawet starsze roczniki schodziły jej z drogi. Po minie Blaise'a było widać, że ma niezły ubaw z nerwów koleżanki. Mina Parkinson była bardzo podobna do miny jej przyjaciela, choć w oczach kryły się iskierki współczucia. Draco otwarcie śmiał się z tego wyzwania i powtarzał:
-Będziesz miała z tego szlaban, na bank- odpowiadało mu tylko rozzłoszczone spojrzenie blondynki.
   Im bliżej było ich miejsca docelowego tym więcej osób się im przyglądało. Niektórzy patrzyli z szeroko otwartymi oczami, a inni szukali różdżki przyciśniętej do pleców Gryfonki. Bo dawno, w Hogwarcie, nie zdarzyło się, że jedna Gryfonka szła dobrowolnie z piątką Ślizgonów. Czasy się zmieniają pomyślała Blackówna. Wiedziała też, że będą przez jakiś czas wzbudzać niemałą sensację, ale miała nadzieję, że uczniowie się przyzwyczają. Bardziej obawiała się hogwardzkiego postrachu- profesora Snape'a. Nie lubił jej, to było widać z daleka i nawet osoba, która nie ma bladego pojęcia o relacjach między ludzkich wychwyci tą nienawiść kierowaną w jej stronę. Miała nadzieję, że to nie odbije się na jej ocenach z eliksirów, bo zależy jej na tym przedmiocie. Jak będzie się starać, to nie będzie się miał do czego przyczepić. A punkty to ona sobie odrobi, bo na to, że nie będzie pyskować, to nie ma co liczyć. Takie to życie z niewyparzonym językiem i gryfońską odwagą. 
   Rozmyślania przerwał jej śmiech Teodora:
-Wiesz, Daf możesz jeszcze zrezygnować- Rosi wiedziała, że brunet podpuszcza dziewczynę, widać to było w jego oczach.
-Wiesz, Teo, że teraz już za późno-powiedziała pewnie-A poza tym ja nie tchórze- i z wysoko podniesioną głową ruszyła ku Wielkiej Sali.
-Ros, weź się zmień jakoś na Dafne- szepnął do niej Zabini.
-Dobra- skupiła się na obrazie Ślizgonki. Czuła przemiany całą sobą. Nie lubiła przemiany w kogoś innego, wolała delikatne zmiany wyglądu, jak kolor włosów czy oczu. Szczególnie, że było to mniej męczące. 
   Po  około minucie usłyszała ciche, ale gwałtowne wciąganie powietrza. Otworzyła oczy, aby ujrzeć pięć par oczu wgapiających się w nią.
-Powiem ci, że to lepsze niż numer z orką- wypalił Blaise.
-Zgadzam się z Zabinim- powiedziała Pansy.
-Wyglądasz jak ja, tylko szata- wyszeptała panna Greengrass.
-I głos mam wciąż ten sam- odpowiedziała uśmiechając się do swojego obecnego pierwowzoru.
-To, co, idziemy?- zapytał Draco, któremu oczy świeciły łobuzersko.
-Tak, idziemy- odpowiedziała Dafne, która dostała nowej energii i skocznym krokiem ruszyła ku Wielkiej Sali. Swoje kroki skierowała od razu ku stolikowi Gryffindoru. Reszta wesołej gromadki ruszyła ku stolikowi Slytherinu. Szybko usiedli, tak aby widzieć, co robi Daf.
   Blondynka usiadła koło Rona, który nieszczęśliwie zadławił się jedzoną kanapką. Ślizgonka zaczęła klepać go po plecach, a bliźniacy zwijali się ze śmiechu na widok miny młodszego brata. Siedząca przy stole Domu Węża, wtajemniczona gróbka również chichotała. Widzieli, że dziewczyna tłumaczy, dlaczego tam jest. Potem zabrała się za spokojne jedzenie kolacji. Właśnie ten moment wybrał sobie żołądek Rosi na przypomnienie o swoim istnieniu. Zaczęła nakładać sobie kanapki, a chłopcy i Pansy poszli za jej przykładem. 
   Nagle poczuła na sobie czyjś wzrok. Rozejrzała się i spostrzegła, że grupka Ślizgonów się jej przypatruje. Jeden z nich wychwycił jej spojrzenie, wstał i podszedł do niej. Maił rozczochrane, brązowe włosy i oczy koloru karmelu. Jego głos jednak nie był słodki, jak łakoć opisujący kolor jego oczu. 
-Co ty tu robisz Gryfonko?- wysyczał jak wąż z godła jego domu.
-Jestem Ślizgonką, tylko przegrałam zakład- odpowiedziała oschle wracając do swojej kolacji.
- To dlaczego przy stole gryfiaków siedzi twój sobowtór w szatach Slytherinu?- blondynka zadławiła się sokiem, który właśnie piła. Chłopak jednak miał tyle empatii, że poklepał ją po plecach.
-Co jest R...Daf?- wtrącił Malfoy, przyglądając się podejrzliwie szatynowi.
-Nic, Draco, po prostu się zachłysnęłam- odpowiedziała uspokajająco, jednocześnie starając się przekazać mu wzrokowo, że później mu opowie. Delikatnie dłuższe mrugnięcie blondyna pokazało jej, że zrozumiał. Wróciła więc do swojego nowego znajomego.
-Co jeszcze wiesz?- zapytała ostro.
-Wiem, że z młodym Malfoy'em wchodziła do nas mała, gryfońska blondyneczka. Słyszałem też, że ta dziewczynka jest metamorfomagiem, a teraz siedzą tu dwie Dafne- odpowiedział uśmiechając się ironicznie.
-Iii?- ponagliła go.
-Jestem Tobias Larcon- odpowiedział wyciągając do niej rękę.
-Rosalin Black- odpowiedziała patrząc na niego podejrzliwie.
-Wyluzju kucyki, dziewczyneczko. Nikomu nie mówiłem- zaśmiał się. Maił dziwny śmiech, taki wysoki, ale przyjemny dla ucha.
-Skąd mam to wiedzieć?- zapytała unosząc jedną brew.
-Nie możesz, musisz mi zaufać- odpowiedział uśmiechając się łobuzersko.
-Zaufać? Nieznanemu Ślizgonowi?- zapytała z kpiną- Może i jestem Gryfonką, ale nie jestem głupia- warknęła.
-Widać, widać. A do tego takie nazwisko- mruknął tajemniczo.
-Z której ty w ogóle jesteś klasy?- zapytała, aby zmienić temat nazwiska.
-Trzeciej, z rudzielcami chodzę- odpowiedział.
-Aha- powiedziała tylko i napawając  się zirytowaną miną Ślizgona dodała- A teraz spadaj, bo chcę w spokoju zjeść kolację.
-Grzeczniej, bo to się może dla ciebie źle skończyć- wywarczał.
-A co mi niby zrobisz?- uniosła kpiąco brew.
-No, nie wiem...-zaczął złowrogim tonem- Może pójdę do profesora Snape'a?- było to bardziej pytanie niż stwierdzenie.
-Jak sobie życzysz- odpowiedziała z uśmiechem- Pan profesor siedzi przy stole nauczycielskim. Pomóc ci trafić?- zaśmiała się kpiąco.
-Straszne pyskata jesteś, wiesz?- zapytał uśmiechając się.
-Wiem- odpowiedziała, również się uśmiechając- A ja naprawdę chcę skończyć tą kolację, więc racz zabrać swój, zapewne, arystokratyczny tyłek z powrotem do swoich, zapewne również, arystokratycznych kumpli- jej postawa mówiła "Serio spadaj, bo pożałujesz", a Ślizgon musiał to zrozumieć, bo wstał do stołu. Nachylił się jeszcze nad nią i szepną:
-Uważaj, bo taka mała gryfoneczka jak ty nie powinna skakać tak do starszych, w dodatku Ślizgonów.
   Rosi spojrzała na niego i uśmiechając się grzecznie odszepnęła:
-Może i jestem mała, ale nie lekceważ Gryfonów, a tym bardziej mnie- i odwróciła się do swojego talerza.
   Usłyszała oddalające się kroki Tobiasa. Ten właśnie czas wybrał Draco na pytanie:
-Czego chciał?- jego głos był lekko zaniepokojony, ale tylko wytrawny słuchacz mógł to wychwycić.
-Domyślił się, że nie jestem Dafne- powiedziała cicho, tak aby reszta nie usłyszała. Doszła do wniosku, że nie ma co ich stresować. Nawet nie zwrócili uwagi na jej rozmowę z Larcornem, bo przyglądali się pannie Greengrass, która, cała czerwona, starała się jeść spokojnie kolację mimo wgapiających się w nią Gryfonów.
-Jak?- pytanie blondyna przerwało jej rozmyślania.
-Opowiem ci później- mrugnęła do niego i uśmiechnęła się uspokajająco. Pod maską obojętności młodego arystokraty krył się niepokój- Hej, Blaise mam pomysł- powiedziała do bruneta.
-Jaki?- zapytał, gdy przełknął sok dyniowy. Pansy i Teodor również unieśli zaciekawiony wzrok znad talerzy.
-Wyjdę, przywrócę sobie swój wygląd i podejdę do nich- mówiła to z chytrym uśmieszkiem na ustach, a w jej oczach paliły się wredne iskierki. 
-Tiara to się nie pomyliła?- zapytał Teodor, a jego brwi uniosły się ironicznie.
-Nie mam pojęcia, ona sama nie wiedziała, co ze mną zrobić- zaśmiała się, powtarzając sobie w myślach, że nie musi tego ukrywać.
-Pomyliła, czy nie pomyliła teraz już na późno- machną ręką czarnoskóry chłopak- Idź już lepiej i wprowadź ten plan w życie.
-Zaraz, zaraz...-zaczęła uśmiechając się chytrze- A kto mnie później obroni przed Daf?
-Ja- powiedziała niespodziewanie panna Parkinson.
-Serio?- zapytała z powątpiewaniem blondynka.
-Tak, nawet mam już pomysł jak- w jej ciemnych oczach kryły się okrutne iskierki- No idź- ponagliła Ros, gdy ta dalej siedziała i zastanawiała się, dlaczego Parkinson tak łatwo się zgodziła i co oznacza ta mina.
   Wstała od stołu, a wzrok piątki Ślizgonów odprowadzał ją do samych drzwi. Kiedy wyszła z Wielkiej Sali udała się w stronę korytarza prowadzącego do Wieży Gryffindoru. Wiedziała, że jest tam mała wnęka, w której będzie mogła poddać się metamorfozie. Skupiła się na swoim ulubionym wyglądzie i oparła się o ścianę. Bycie metamorfomagiem jest bardzo fajne, ale ma pewne ograniczenia. Kiedy zmienia całą swoją postać, co zdarz jej się bardzo rzadko, jej organizm zużywa wiele energii. Zmiana koloru włosów czy oczu lub dodanie sobie paru piegów nie wymaga zużycia takiej ilości energii. Będę musiała zjeść jeszcze jedną kolację zaśmiała się w duchu. 
   Wyszła z ukrycia i, jak gdyby nigdy nic, udała się na kolację. Podchodząc do stolika Gryffindoru i kierując się ku swojej kasztanowłosej przyjaciółki przybrała maskę zdziwienia. Stanęła za Ślizgonką i, z wielkim zdziwieniem, powiedziała:
-Daf, a co ty tu robisz?- uśmiechnęła się w duchu na reakcję blondynki. Ale cóż się dziwić. Dziewczyna odkręciła głowę tak gwałtownie, że panna Black bała się, że skręciła sobie kark. Oczy i usta miała szeroko otwarte, przez co wyglądała komicznie. Wpatrywała się w Gryfonkę ze zdziwieniem i wyrzutem w błękitnych oczach.
-Rosi, a co ty tu robisz?- zapytała, kiedy już opanowała emocje. Wstała, uśmiechnęła się delikatnie i powiedziała- Zagrzałam ci miejsce, bo wiedziałam, że się spóźnisz- i, uśmiechając się perfidnie, dodała- Z żołądkiem już lepiej?
   Rosalin zaczęła się niekontrolowanie śmiać. Pytanie Ślizgonki i miny jej gryfońskich przyjaciół bardzo ją rozbawiły. Harry i Ron patrzyli na nią jakby przybyła z innej planety, Hermiona patrzyła na nią z dezaprobatą, a bliźniacy razem z Lee, jak również reszta pierwszaków śmiała się razem z nią. 
-Tak, lepiej Daf- powiedziała, kiedy udało jej się uspokoić oddech- Dziękuję ci bardzo za twoje poświęcenie, możesz już wrócić do swojego stołu- cały czas miała szeroki uśmiech na twarzy.
-Nie ma za co, tylko pamiętaj, żeby się nie objadać, żebyś nie musiała znów lecieć do łazienki- bliźniacy zaczęli się śmiać, ale reszta Gryfonów patrzyła na pannę Greengrass ze złością.
-Dziękuję za troskę- odpowiedziała, a na jej policzkach nie pojawił się nawet leciutki róż. Dlaczego miałaby się martwić czy stresować? Słyszała gorsze rzeczy pod jej adresem, a z jakimikolwiek komentarzami to ona sobie poradzi.
-To pa- powiedziała Dafne i ruszyła ku stolikowi Domu Węża.
-Pa- krzyknęła jeszcze za dziewczyną i usiadła na miejscu Daf.
-Eee.. Ros?- powiedział Harry.
-Tak?- zapytała patrząc na niego.
-Co tu robiła ta dziewczyna?
-Poczekaj moment- powiedziała i zwróciła się do Seamusa- Ej, Seamus podasz mi tamten dżem? Tak ten- odebrała miseczkę od chłopaka- Dzięki- i puściła mu oczko- Wracając do twojego pytania Harry, to Dafne miała do wykonania wyzwanie.
-Wyzwanie?- zapytała Hermiona.
-Tak, a teraz was przepraszam, ale jestem tak głodna, jakbym cały dzień nie jadła- i zabrała się za smarowanie tostów dżemem.
    Spojrzała na stół Slytherinu. Dafne właśnie ostro opierniczała Blaise'a, który próbował się jakoś tłumaczyć. Pansy, Teodor i Dracon zwijali się ze śmiechu. Rosi też zachichotała, co spotkało się ze zdziwionym spojrzeniem jej towarzyszy.
-Ach, przypomniało mi się coś- machnęła lekceważąco wolną ręką i wgryzła się w swoją kolację.
   Po pochłonięciu siedmiu tostów i wypiciu dwóch pucharów soku dyniowego oderwała się od talerza. Potter przyglądał jej się ze zdziwieniem wypisanym na twarzy.
-Zjadłaś tyle ile Ron- powiedział w końcu.
-Byłam głodna- odpowiedziała z uśmiechem.
-Ale żadna dziewczyna nie je tyle, co Ron- zauważając swoją gafę dodał- Oprócz ciebie, ale i tak...
-Oj Harry, Harry, ja po prostu potrzebuję więcej pożywienia niż przeciętna dziewczyna- zaśmiała się wesoło.
-A ja wcale nie jem tak dużo- wtrącił Ron.
-Nie Ron, tylko jesz tyle jakbyś miał tydzień głodować- dołączył się do dyskusji Fred.
-Odczep się- warknął rudzielec.
-Biedny Ronuś, może zapiszesz do mamy się poskarżyć?- zaśmiał się George.
-A jeśli tak, to co?- odpowiedział chłopak z wyzwaniem w głosie.
-Nie zrobisz tego- powiedział Fred.
-Skąd ta pewność?
-Stąd, że nie miałbyś później życia- odpowiedział pewnie jeden z bliźniaków uśmiechając się perfidnie.
   Ron tylko mruknął coś pod nosem, a osoby słyszące tą braterską kłótnie zaśmiały się głośno.
-Zjadłaś już, Herm?- Rosi zapytała szatynkę.
-Tak.
-Idziemy?
-Dobra, chodź- powiedziała uśmiechając się szeroko.
   Blackówna zauważyła, że grupka Ślizgonów również wstaje od stołu.
-Hej, Black!
-Tak Zabini?- odkręciła się do chłopaka.
-Przez ciebie dostałem niezły opiernicz. Masz coś na swoją obronę?- powiedział, gdy już do niej dotarł razem z resztą wesołej ferajny.
-Nie wiem, o co ci chodzi, Blaise- powiedziała niewinnym tonem.
-Jaaasne- mrukną tylko.
   Ruszyli na korytarz, a Ros wzięła pannę Granger pod rękę. Przy rozwidleniu ich dróg, blondynka odwróciła się do nich i powiedziała:
-Dobranoc.
   Odpowiedziało jej chóralne "Dobranoc" i każdy ruszył ku swojemu dormitorium.
-I jak było w Ślizgonów?- zapytała Hermiona.
-Ciekawie, nawet bardzo. Chodź szybko to zajmiemy łazienkę i wszystko ci powiem- i ze śmiechem ruszyły do Wieży Gryffindoru.
   Podały hasło Grubej Damie i przeszły przez przejście. Pokój wspólny był już zapełniony.
-A może usiądziemy na fotelach przy oknie i tam mi opowiesz?- zapytała Hermiona.
-Dobry pomysł.
   Usiadły na przeciwległych fotelach i panna Black zaczęła opowiadać. Hermiona śmiała się na wspomnienie orki, a kiedy blondynka dotarła do swojego drugiego imienia powiedziała:
-Ja mam na drugie Jean, po mamie. A twoje imię jest po?
-Z tego, co wiem to po prababci, ale słuchaj dalej.
   Kiedy kończyła opowieść Pokój Wspólny zapełnił się, wracającymi z kolacji, Gryfonami. Dziewczyny postanowiły udać się już do dormitorium i przygotować się na "wieczorek zapoznawczy" z współlokatorkami.



Małe ogłoszenie!

   Z powodu zbliżających się egzaminów gimnazjalnych (taka ze mnie gimbaza :D) nie będę miała tyle czasu na pisanie. Muszę się dobrze przygotować, bo chcę się dostać do najlepszej szkoły w regionie, taka jestem ambitna. To uszczupli mój wolny czas i nie potrafię nawet określić, kiedy dodam następny rozdział :/ Postaram się to zrobić zaraz po egzaminach, ale może mi się nie udać. W zakładce "Następny rozdział" będzie taka umowna data, ale notka może się wtedy nie pojawić, więc się na mnie nie denerwujcie ;)
   O rozdziale:
Mi się on osobiście podoba, ale liczę na wasze komentarze, bo są one dla mnie bardzo ważne :D Mam nadzieję, że wielu błędów nie ma, starałam się XD Cóż więcej mogę powiedzieć... Bądźcie dla mnie wyrozumiali i czekajcie, wrócę jak najszybciej :)
~Książkoholiczka Black


3 komentarze:

  1. No to powodzenia na testach! Mnie czekają dopiero za rok :)
    Rozdział jest fajny, ale bardziej podobał mi się ten z prawdą i wyzwaniem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Pomysły to masz godne pozazdroszczenia. Niech wena będzie z tobą i testy ci nie sprawią kłopotów

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajny tekst bardzo miło się czytało :)

    http://owcewgorach.pl/ moją pasją!
    Pozdrawiam i zapraszam

    OdpowiedzUsuń