środa, 4 maja 2016

Miniaturka II cz.2

Rozmowa albo śmierć...

 

   Emily została obudzona przez swoją przyjaciółkę. Chociaż, nazwałaby to raczej maltretowaniem, bo w końcu Lily rozsunęła kotary z okrzykiem:
-Wstawaj, już, szybko!
Kiedy to nie dało zamierzonych rezultatów ściągnęła kołdrę z blondynki. Ta warknęła i przykryła głowę poduszką.  Właśnie wtedy, według Emily, Lily zaczęła ją maltretować. Usiadła na łóżku tuż za blondynką i zaczęła ją dzióbać. Spotkało się to z głośnym i niezrozumiałym protestem. Jedyne słowa, które dało się zrozumieć były niegodne pozycji społecznej panny Zabini, ale tylko one wychodziły jej poprawnie rano i po pijaku. Chociaż nie, rano wychodziło jej dodatkowo "Mamooo, jeszcze pięć minuuuuut...".
   Panna Evans nie poddała się łatwo, znając upodobania przyjaciółki do długiego snu. Usiadła na plecach dziewczyny, która zdążyła z powrotem położyć się na brzuchu i zakryć głowę poduszką. Kiedy ruda spojrzała na wyżej wymieniony przedmiot zaśmiała się głośno. Nie ma jej się co dziwić, bo na przedmiocie, złotymi literami, był wyszyty napis, który głosił "Jeśli nie jesteś moją mamą, dyrektorem lub profesor McGonagall odejdź, bo spotka cię okrutna kara". Ten napis niezmiernie śmieszył dziewczynę za każdym razem, kiedy musiała budzić przyjaciółkę. Walka z wiatrakami pomyślała ruda.
-Wstawaj, babsztylu, egzamin z runów mamy- krzyknęła i zaczęła ją łaskotać.
-Kurwa mać, Evans, moja poduszka nie żartuje i ja też nie. Złaź ze mnie, bo nawet pani Pomfrey nie będzie umiała ci pomóc- warknęła zirytowana dziewczyna wyrywając się przyjaciółce.
-Po prostu wstań i po problemie- zaśmiała się Lily.
   Emily wstała, bo miała już dosyć tej męczarni. Kiedy była już dwa kroki od drzwi łazienki, odkręciła się i zapytała:
-Wiesz, co?
-Nie- odpowiedziała Evansówna nie patrząc na nią.
-Prawdę mówią. Rude to wredne- z podłym śmiechem wpadła do łazienki zamykając za sobą drzwi w momencie, gdy kapeć Lily w nie uderzył.
-Ale z ciebie cham, Zabini!- wrzasnęła.
-Wiem, Evans, codziennie mi to mówisz!- odwrzasnęła ze śmiechem.
   Szybko ściągnęła piżamę i weszła pod prysznic. Ciepła woda spływała jej po ciele rozluźniając spięte mięśnie. Mogła by tak stać i stać, ale wiedziała, że nie ma czasu. Szybko zakończyła podstawowe czynności i wyszła z kabiny. Stając przed lustrem rzuciła zaklęcie osuszające na swoje jasne włosy i związała je w wysoki kucyk. Ubrała się w mundurek i  szybko wyjęła kosmetyczkę przypominając sobie rozmowę z Lily na początku roku:
"-I po co ty się malujesz?- zapytała ruda.
-Bo, dzięki temu, ładnie wyglądam, a, poza tym, robienie makijażu jest fajne- zaśmiała się dziewczyna.
-Jesteś ładna, więc nie musisz się malować- odpowiedziała sceptycznie.
-Rany, Lilka, odpręża mnie to. Do tego poprawiam swój zmysł artystyczny, wiesz dobrze, jak fatalnie rysuję- próbowała przekonać przyjaciółkę.
-E tam, myślisz, że ci to pomoże?- zapytała nieprzekonana.
-Nie wiem, ale podoba mi się to, a moja mama stwierdziła, że mam do tego dryg. Poza tym, to właśnie ona uznała, że powinnam już uczyć się robić lekki, podkreślający urodę makijaż- powiedziała zgodnie z prawdą. Cóż, taka była jej mama. Prawdziwa czystokrwista arystokratka.
-Bez sensu. Masz niecałe szesnaście lat- powiedziała Lily, ale bez większego przekonania.
-To już czas najwyższy. Przecież musimy wyrwać dobrą partię- mrugnęła do niej.
-Błagam cię- ruda wykrzywiła się przesadnie, marszcząc piegi na nosie.
-Oj, daj spokój, Lilka. Dobrze wiesz, że jak sama nie wyrwę dobrej partii, to mnie zmuszą do małżeństwa- skrzywiły się obie, a potem wybuchły gromkim śmiechem.
-Weź Pottera- zaśmiała się panna Evans.
-Posrało cię?- zapytała z powagą, ale kiedy spojrzały na siebie, to obie zaczęły się śmiać jeszcze bardziej. Nie ma, co im się dziwić. Obie przypomniały sobie minę i krzyki pani Zabini, kiedy usłyszała identyczne słowa z ust córki podczas wakacji. Co jeszcze śmieszniejsze, to pan Zabini pierwszy zaczął się śmiać. Dziewczyny nie wytrzymały wtedy i, również się zaśmiały, co spowodowało brak lodów na podwieczorek. Nawet ojciec Em nie mógł przekonać skrzata, który tłumaczył się słowami "Jaśniepani zabroniła Mruczkowi podawać lodów, więc Mruczek tego nie zrobi" potem dodał cicho, tak, aby pani Zabini nie usłyszała "Mruczek nie ma ochoty narażać się na gniew swojej Pani i Mruczek myśli, że Pan i Panienki również". Trudno było się nie zgodzić ze skrzatem, tak więc tamtego wieczoru lody jedli tylko chłopcy.
-A czemu nie?- zapytała ruda, kiedy udało im się powstrzymać śmiech.
-James jest dla mnie jak brat. Znamy się od dziecka, w końcu jesteśmy sąsiadami, a poza tym, wiem jaki on jest i go nie chcę- zaśmiały się obie."
   Zakończyła wspominanie na tym fragmencie, nie chcąc sobie psuć humoru Potterem.
   Zrobiła makijaż, który powiększał jej oczy, dzięki temu jej błękitne tęczówki były, jakby lepiej widoczne. Uwydatniła kości policzkowe. Sprawiła też, że jej jasna karnacja stała się delikatnie jaśniejsza.
   Patrząc w lustro wyszeptała do siebie:
-Makijaż jest, nie ma łez.
   Z uśmiechem sprzątnęła kosmetyki i wyszła z łazienki.
-Idziemy na śniadanie, prawda?- zapytała z nadzieją panna Evans, kiedy tylko zobaczyła przyjaciółkę.
-Tak i dziś coś zjadamy, a nie na głodnego na egzamin- odpowiedziała z szerokim uśmiechem panna Zabini.
-Nareszcie.
   Ruda odetchnęła z ulgą i wzięła przyjaciółkę pod rękę. Ze śmiechem szły w stronę Wielkiej Sali, kiedy drogę zagrodził im Severus Snape.
-Lily, możemy porozmawiać?- zapytał z nadzieją.
-Nie- odpowiedziała oschle dziewczyna.
-Lily, proszę, porozmawiajmy- prosił chłopak. To był chyba pierwszy raz kiedy Emily słyszała jak czarnowłosych prosi, o co kogokolwiek.
-Niby dlaczego chcesz ze mną rozmawiać?-spytała ruda, a Em wycofała się parę kroków do tylu.
-Chcę cię przeprosić, Lily. Naprawdę przepraszam, sam nie wiem, co mnie napadło.
-Och, odwal się, Snape- powiedziała zimno i odwróciła się od chłopaka.
   Złapała Emily pod rękę i poszły dalej do Wielkiej Sali.
-Lilka?- blondynka zapytała ostrożnie
-Hmm...
-Nie jest ci przykro?
-Może trochę- Emily spojrzała na nią z niedowierzaniem-Bardzo, jest mi bardzo przykro, ale co ja mam poradzić. Nie, nie wybaczę mu- powiedziała, gdy Em spojrzała na nią.
-Jeśli naprawdę się przyjaźnicie, to powinnaś mu wybaczyć- pod powiedziała ostrożnie.
-Gdyby był moim przyjacielem to by mnie tak nie nazwał. A poza tym, dlaczego chcesz być ekspertem, skoro sama masz poważną kłótnie ze swoim najlepszym przyjacielem- warknęła ruda.
   Emily poczuła się tak, jakby ktoś uderzył ją w brzuch. Do jej, ślicznie umalowanych, oczy zaczęły wpływać łzy. Zamrugała parę razy, aby nie wypłynęły i powiedziała zimno.
-Nie dość, że pokłóciłam się z przyjacielem, to jeszcze przyjaciółka okazuje się zołzą. Chyba mam szczęśliwy czas, wywala wszystkich fałszywych ludzi z mojego życia.
-Bogowie, Emily, przepraszam...nie chciałam...nie pomyślałam...-panna Evans zaczęła się tłumaczyć. Na jej twarzy zakwitł rumieniec wstydu, twarz wyrażała smutek i przerażenie, a w zielonych, wesołych oczach pojawiły się łzy.
-Powiedz mi, dlaczego ja mam ci wybaczyć, skoro ty nie chcesz wybaczyć Snape'owi? Jak dla mnie to bardzo podobna sytuacja- głos Emily miał temperaturę zera bezwzględnego. Jej podświadomość zaśmiała się głośno i powiedziała Masz, ty, w sobie coś ze Ślizgona, Zabini, oj masz...
-Emi, to nie to samo...- zaczęła, ale nie dane jej było skończyć.
-Dlaczego nie, co jest w tym innego?- zapytała Emily, a złość rozchodziła się po całym jej ciele.
-Do jasnej cholery, Emily Zabini, przestań się na mnie wyżywać. Jest mi przykro, nie powinnam była tego mówić, nie wiem, co we mnie wstąpiło!- krzyknęła Pani Prefekt.
-Przepraszam- wyszeptała Emily, a ruda ją przytuliła.
   Obie wiedziały, że przesadziły, każda z nich powiedziała coś, czego nie powinna była mówić. Miały teraz tylko siebie, bo chłopcy okazali się palantami. Musiały trzymać się razem.
-Śniadanie?-wyszeptała Em we włosy przyjaciółki.
-Zdecydowanie tak- dopowiedziała odsuwając się.
   Uśmiechnęły się do siebie i złapały pod ręce. W ten sposób pokazały sobie, że wszystko jest OK. Mówią, że to mężczyźni szybko się godzą, ale tu nie chodzi o to. Prawdziwi przyjaciele nie chowają długo urazy. Jeśli dwie kobiety są prawdziwymi przyjaciółkami, to również szybko się pogodzą. To samo tyczy się mężczyzn czy przyjaźni damsko męskiej. Więc, ilu prawdziwych przyjaciół ma Emily?
   Kiedy weszły po Wielkiej Sali usiadły daleko od wszystkich. Spokojnie zjadły śniadanie. Mimo, że panna Zabini nie spodziewała się wielkich przeprosin z tuzinem róż, to miała nadzieję, że chłopcy się odezwą. W końcu ona chciała ich przeprosić, ale oni na to nie pozwolili.
   Kiedy już wychodziły z Sali usłyszała za sobą krzyk:
-Emily, zaczekaj!- ten głos rozpoznałaby wszędzie, o każdej porze dnia i nocy. Każdą jego intonację. James Potter.
  Nawet się nie odwróciła. Dostrzegła pytające spojrzenie towarzyszki, ale nic nie zrobiła.
-Emily Zabini!-kolejny krzyk. Ten głos również znała, chociaż nie zą tak dobrze jak głos Jamesa. Syriusz Black.
   Kiedy już stały na korytarzu ktoś złapał Em za rękę. Odwróciła się z zamiarem przyłożenia chłopakowi po głowie, ale tylko strzepnęła jego rękę. Oczywiście, wiedziała, że to Potter złapał jej nadgarstek. Robił to w bardzo charakterystyczny sposób szukającego.
-Czego, Potter- warknęła.
-Bo my...no tego..-zaczął się plątać.
   Na pomoc przyszedł mu Syriusz, który zaczął bąkać.
-Chcieliśmy...no...przeprosić, Emi- i odkaszlnął.
-A co was do tego skłoniło?
   Chłopcy spojrzeli po sobie i obu przypomniał się wczorajszy wieczór.
"-Potter! Black!- ewidentnie wściekła, Lily Evans, wpadła do dormitorium chłopców piątego roku.
-Zdecydowałaś się ze mną umówić?- zaryzykował James ze swoim pyszałkowatym u śmieszkiem.
-Jasne Potter... spotkamy się na twoim pogrzebie- powiedziała sarkastycznie i przewróciła oczami.
   Syriusz, który wylegiwał się, rozwalony na swoim łóżku jak glonojad na ściance akwarium zaczął się śmiać. Ale, gdy usłyszał następne słowa mina mu zrzedła.
-Następną naszą wspólną imprezą będzie pogrzeb twojego drogiego przyjaciela Blacka.
   Chichot Remusa rozległ się po pomieszczeniu. Peter, zapewne, też by się śmiał, ale nie było go w dormitorium. On dostałby zaproszenie na swój pogrzeb, ale Lupinowi się upiekło.
-No patrz, Rogaś, a Lunatykowi to uwagi nie zwróciła- żachnął się Syriusz.
-Bo widzisz, Łapo, ona go lubi- westchnął Potter, a potem powiedział do Lupina- Ej, Luniek zrób coś z tym...
-Z czym, James?-zapytał chłopak, odrywając oczy od książki do runów.
-Bo ciebie Evans lubi, a mnie nie..- chciał coś jeszcze powiedzieć, ale głośnie i stanowcze chrząknięcie dziewczyny mu przerwało.
-Czy wy zdajecie sobie sprawę, co zrobiliście?- zapytała ze złym błyskiem w, zielonym, oku.
-Ale, o co ci chodzi, Evans?-zapytał Syriusz, po którego minie można było stwierdzić, że nie ma pojęcia, o co dziewczynie chodzi. Z resztą i James i Remus mieli podobne miny.
-O ciebie mi nie chodzi, Remusie- zwróciła się do chłopaka, a ten westchnął z ulgą. Wkurzona Evans, to jak wkurzona Zabini, lepiej nie podpadaj.
-Czyli tylko my- szepnął Łapa do Rogacza.
-Na to wygląda- odszeptał chłopak i głośniej powiedział- Jeśli chodzi ci o Smarka, to nie będziemy słuchać wykładów...
-Mam go w głębokim poważaniu- przerwała mu dziewczyna. Jej wypowiedź spotkała się z szokiem, który potwierdzony był opadniętymi szczękami- Chodzi mi o Emily.
-Pfff... Mam ją tam, gdzie ty Smarkerusa- powiedział Syriusz ze złośliwym uśmiechem na twarzy. Odrzucił włosy z oczu i dodał- Zdrajcy nas nie obchodzą.
-Co, poskarżyła ci się na nas?-zapytał, z kpiną w głosie, James.
-Na was?...Nie, na swojego brata- odpowiedziała patrząc na nich twardo.
-To, że miała rozmowę z gorylem nie oz...- zapewne długą i pasjonującą przeponę okularnika przerwał donośny wrzask:
-Chodzi o Maxa, ty pieprzony imbecylu!- nawet nie złapała się za usta jak to miała w zwyczaju, kiedy przeklinała przy kimś innym niż Emily czy Severus.
-A mnie to tyl...Czekaj, co?- zreflektował się James, a na jego twarzy pojawiło się zdziwienie. Na, dotąd uśmiechniętych, twarzach pozostałych chłopaków również pojawiło się zdziwienie.
-Po egzaminie spotkała się z Maxem. Ich spotkanie przerwali goryle. Okazało się, że Max wcale jej nie broni...znaczy broni, ale na prośbę ich rodziców. I ma ją gdzieś, bo jest dla niego Gryfońską zdrajczynią krwi, czy jakoś tak- powiedziała szybko, patrząc, jak przez ich twarze przemyka gama emocji. Zdziwienie-niedowierzanie-złość-wściekłość-niedowierzanie-zrozumienie-złość.
-Kurwa- powiedział Potter patrząc w podłogę. Nie chciał podnosić głowy, bo w jego oczach rozpuścił się i pływał wstyd. To samo robił Syriusz. Tylko Remus patrzył na koleżankę z niedowierzaniem wypisanym na twarzy.
-Dlatego była taka zła- powiedział.
-Tak- odpowiedziała dziewczyna.
-Kurwa mać- powtórzył Potter.
-No, to mamy przejebane- udekorował wypowiedź kolegi, Syriusz.
-Macie ją przeprosić, durnie- powiedziała Lily, tonem Prefekta.
-Jakbyśmy tego nie nie wiedzieli, O Pani Doskonała. To nie będzie takie proste- powiedział Black, a Potter mu przytaknął.
   Kto jak kto, ale to właśnie James widział Emily w każdym z nastroi. To on ją pocieszał, gdy trafiła do Gryffindoru, a jej bracia się jej wyparli. To on cieszył się wraz z nią, kiedy dostała lisy od rodziców, że im to nie przeszkadza i, że dalej ją kochają. To on uspokajał jej nerwy po pierwszym starciu z gorylami, podczas wakacji. Znał ją od dziecka i wiedział o niej wszystko. Wiedział też, że przeproszenie tej dziewczyny jest dosyć trudne, chyba, że sama już zdecydowała się zapomnieć.
-Ja idę, a wy przemyślcie swoje zachowanie i to, jak ją przeprosicie, bo wiecie, to nie jest proste- powiedziała panna Evans i wyszła."
   Wracając do teraźniejszości. James wyrwał się z letargu i powiedział, patrząc w błękitne oczy swojej przyjaciółki. Nie, nie przyjaciółki, swojej siostry.
-Emi, jesteśmy totalnymi idiotami i jest nam cholernie przykro. Proszę, wybacz- powiedział szczerym głosem.
-Zachowaliśmy się jak małe dzieci- dodał Syriusz.
   Dziewczyna zaśmiała się zimno. Przypominała teraz Syriuszowi matkę. Kochana Walburga Black też się tak śmiała. Zimno i bezosobowo. Tak, jakby chciała zamrozić człowiekowi serce samym śmiechem.
-Cytując klasyka...-zaczęła dziewczyna takim samym tonem, w jakim był jej śmiech-...Odpieprz się, jeden i drugi.
   Złapała Lily i zaciągnęła do biblioteki. Po drodze, uczniowie schodzili jej z drogi. Każdy by to zrobił, bo na ustach dziewczyny pojawił się uśmiech, który źle wróżył osobom, które właśnie zajmowały dziewczynie myśli. O tak, Emily Zabini miała plan. Iście Ślizgoński plan.


♥♥♥
   
   Tydzień później, w oczekiwaniu na kolację, Emily i Lily siedziały w bibliotece. Czytały Historię Hogwartu, która jest naprawdę fascynująca. Na 99% nikt w to nie uwierzy, ale z tej książki można się wiele dowiedzieć, a wcale nie zanudza na śmierć! Wracając do tematu. Lily dotrzymywała przyjaciółce towarzystwa. Jednak patrząc prawdzie w oczy miała do wyboru siedzieć z panną Zabini, albo sama w Pokoju Wspólnym, albo dormitorium. Nie pogodziła się ze Snape'em, ani nie miała takiego zamiaru, a przebierać w przyjaciołach, niestety, nie mogła.
   Emily, powoli acz skutecznie, wprowadzała swój plan w życie. Właśnie ustanowiła rekord w gniewaniu się na brunetów. Nawet, gdy z Jamesem byli dziećmi nie gniewała się na niego tak długo. To on gniewał się na nią najdłużej, a było to pięć dni. Dzisiaj chciała zakończyć ich katusze. Musieli się tylko zgodzić na jej warunek. Gdyby nie przyszedł jej do głowy ten pomysł pogodziła by się z nimi, gdy przeprosili za pierwszym razem, jednak mieli pecha. Teraz czekała, aż przyjdą ją znów przepraszać. Robili to około pięciu razy dziennie, ale zazwyczaj tak, aby nikt tego nie zobaczył. Powinna ich zmusić do bardziej publicznych przeprosin, ale miała serce.
-Emi?- usłyszała ciche pytanie.
   Spojrzała na Lily, a ta jej kiwnęła. Obie, bez patrzenia wiedziały, że to James i to wcale nie przez to, że poznały jego głos. Gdyby ktoś zagadywał do ciebie w ten sposób, minimum pięć razy dziennie przez tydzień, to też byś wiedział, kto to, prawda?
-Lily, słyszałaś coś?- zapytała z udawanym niezainteresowaniem.
-Wesz, Em, tym razem tak- odpowiedziała ruda. Ustaliły tą wersję. Panna Evans pomagała przyjaciółce wcielić swój plan w życie, chociaż wynik tego przedsięwzięcia był jej totalnie obojętny.
-Ehh.. Niestety ja też. Co mam z tym zrobić?- zapytała znudzona.
-Pogadać z muchą, albo od razu zabić- odpowiedziała obojętnym tonem- Cokolwiek zrobisz, ja wychodzę. Znajdziesz mnie w dormitorium.
   Wychodząc, Lily, puściła oczko zaszokowanym chłopakom. James szybko zajął zwolnione krzesło, a Syriusz wziął drugie i usiadł obok przyjaciela.
-Rozmowa czy śmierć?- zapytał Potter uśmiechając się przy tym niewinnie.
-Tym razem rozmowa, Potter- odpowiedziała mrużąc niebezpiecznie oczy.
-Emi, jest nam cholernie przykro z powodu tego, co się stało- zaczął okularnik- Zachowaliśmy się jaki ostatni idioci. Nie wiedzieliśmy, że...- przez chwilę się zaciął, nie wiedząc czy może o tym powiedzieć, ale Syriusz zrobił to za niego.
-Nie wiedzieliśmy, że Max okazał się takim dupkiem.
-Mogę wam w to uwierzyć- widząc szok wyrysowany na ich twarzach dodała- Naprawdę. Jednakże powinniście pozwolić mi wtedy wytłumaczyć, a nie na mnie naskakiwać- pozwoliła wkraść się do swojego głosu lekkiej nucie żalu.
-Wiemy, zachowaliśmy się jak ostatnie głąby- zaczął tłumaczyć Black- Nawet się nie zdziwię, że po tej rozmowie odeślesz na z kwitkiem. Słabi z nas przyjaciele.
   Cóż, po Syriuszu raczej nie spodziewała się czegoś takiego, zwłaszcza, że w jego głosie było słychać autentyczny smutek. Chłopak nie przepadał za odwieczną przyjaciółką Jamesa. Był raczej delikatnie zazdrosny. Potter był jego pierwszym przyjacielem i nie chciał się nim dzielić. Z czasem nauczył się tego, że specjalna więź łączy okularnika i Emily. Nawet się z nią zaprzyjaźnił. Choć to nie zmienia faktu, że woli, gdy mają małe kłótnie. Widać było jednak, że ta kłótnia nawet jemu przeszkadzała. Może chodziło mu o to, że James nie jest taki wesoły jak zwykle? To tylko wie sam Syriusz.
- Nie jestem aż tak radykalna-powiedziała z lekkim uśmiechem, na co chłopcy uśmiechnęli się szeroko-Mam jednak jeden warunek-dodała.
-Warunek?-zapytał James.
-Tak, musicie mi obiecać, że odwalicie się od Snape'a- chardo patrzyła im w oczy. Starała przekazać, że nie żartuje.
-Nieeee... - powiedzieli zgodnie chłopcy.
-Taaaak... -odpowiedziała.
-Dalej go bronisz?-zapytał z niedowierzaniem Syriusz-Nawet po tym, jak nazwał Evans?
-Lily nie chce waszej zemsty, to po pierwsze-powiedziała twardo-A po drugie, to nie wiecie, że przemoc rodzi przemoc?
-Iiiii?- zapytał James.
-Spodziewałam się takiej odpowiedzi-powiedziała śmiejąc się zimno-Po trzecie...-kontynuowała-... mi wasze zachowanie przypomina zachowanie moich starszych braci w stosunku do mnie- żal i smutek nie kontrolowanie pojawiły się w jej głosie.
-Nie prawda! - krzyknęli chłopcy, za co zostali zganieni przez panią *Prince*.
-Ależ prawda-powiedziała tonem nie znoszącym sprzeciwu-Po pierwsze dwóch na jednego, po drugie pastwienie się nad słabszym i po trzecie dyskryminacja, bo jest z innego domu.
-To nie dla tego, że jest z innego domu, tylko dlatego, że to frajer-powiedział z wrednym uśmiechem Syriusz.
-Dlaczego tak uważasz?- zapytała tonem mugolskiego psychologa podczas sesji.
-To pytanie, to żart, prawda?- zapytał James.
-Nie, to nie żart- odpowiedziała. Miny chłopaków mówiły jej, że uważają, że uderzyła się w głowę, więc postanowiła wyjaśnić- Albo porozmawiamy o waszym i moim zachowaniu, jak dorośli ludzie, albo nie będziemy rozmawiać w ogóle.
- To jest szantaż!- krzyknęli oburzeni.
- Cisza, albo wyjdziecie!- wrzasnęła bibliotekarka.
-Przepraszamy-powiedzieli z udawaną skruchą w stronę kobiety.
-Ok, Em-powiedział James uśmiechając się chytrze- Porozmawiamy bardzo szczerze.
-James... -sprzeciwił się Syriusz.
-Cicho, Łapo-uciszył go przyjaciel-Pytanie pomocnicze, Emi?
-Pokój życzeń?-zaproponowała.   Z odnalezieniem tego magicznego pokoju wiązała się śmieszna i upokarzająca, dla chłopców, historia, która jest opowieścią na inną okazję.
-Zgoda- zadecydowali.
   Droga na siódme piętro zajęła im trochę czasu. Szli w ciszy, co dziwiło osoby przechodzące obok. Kto jak kto, ale Potter i Black zawsze robili koło siebie dużo szumu.
   Kiedy dotarli na miejsce Emily przeszła trzy razy przy ścianie mrucząc cicho "Cichy i spokojny pokoik do rozmowy". 
   W miejscu ściany pojawiły się piękne, rzeźbione drzwi. Szybko weszli do środka, aby nikt ich nie zobaczył. Wewnątrz ich oczom ukazał się nieduży pokój z bordowo-kremowymi ścianami. Na środku stał stolik, a przy nim trzy masywne fotele w kolorze gorzkiej czekolady. 
-Siadajcie-powiedziała cicho zajmując jeden z foteli.
Zrobili to, o co prosiła i spojrzeli na nią wyczekująco. Poczuła, że zasycha jej w ustach. Martwiła się, że nic do nich nie dotrze, albo ją oleją.
-Chłopaki, powiedzcie mi szczerze, dlaczego wy go w ogóle atakujecie.
-Po go nie lubimy- powiedział prosto z mostu, Black. Zdążył rozwalić się na fotelu w takiej pozie, że nikt by tego nie powtórzył z uwagi na własne zdrowie.
-A dlaczego?- ciągnęła.
-Poczekaj-wtrącił James-Powiedz nam, dlaczego tak go bronisz. Żal ci go czy może coś innego?-jego mina jasno mówiła, o co innego mu chodzi.
-James! -wrzasnęła z oburzeniem, a Syriusz zaczął się nie kontrolowanie śmiać.
  Zdzieliła obu po głowie poduszką, która pojawiła się u niej na kolanach (zalety Pokoju Życzeń) i wyjęczała:
- Jesteś obrzydliwy, Potter.
-No już, już. Przepraszam- powiedział, chłopak, z szerokim uśmiechem- Trzymaj- dodał, podając jej szklankę z wodą.
-Dzięki- powiedziała z lekkim uśmiechem- A teraz, odpowiadając na wasze pytanie: nie jest mi go żal, tym bardziej nie zakochałam się w nim. Po prostu wiem jak to jest kiedy ktoś robi sobie z was manekina do ćwiczeń, kiedy uprzykrza wam życie, bo uważa was za coś gorszego-w jej głosie słychać było gorycz, a oczy straciły wesoły blask- Nie mogę pozwolić na takie traktowanie innych. Nie chcę, też was postrzegać jak moich durnych braci- patrzyła na nich, prawie,że, błagalnie.
-Och, Emi- westchnął okularnik.
   Wstał z fotela i objął przyjaciółkę. Ta wtuliła się w niego ufnie i pozwoliła łzom płynąć. Była twardą kobietą, ale potrzebowała przyjaciół. Potrzebowała ciepłego uścisku Jamesa, ale musiała wcielić swój plan w życie. Są rzeczy niezbędne do życia i takie, z których można zrezygnować dla dobra innych. W tym, egoistycznym, świecie trzeba czasem zrobić coś dobrego, prawda? Miała szczerą nadzieję, że jej się to opłaci.
   Czarnowłosy odsunął ją sobie na wyciągnięcie ręki. Poprawił jej włosy, które opadły jej na twarz i starł jej łzy wierzchem dłoni, uśmiechając się przy tym ciepło. Dopiero wtedy dziewczyna zobaczyła, że Syriusz przygląda jej się ze smutkiem.
-Oj, Emily, Emily, czy ja cię kiedyś zrozumiem?- zapytał z westchnieniem.
-Ja sama siebie czasem nie rozumiem, więc zdziwiłabym się, gdybyś ty mnie zrozumiał, Syriuszu- zaśmiała się, co spowodowało, że dostała czkawki.
-No, już, trzymaj- Black, ze śmiechem, podał jej szklankę z wodą.
-Dzięki- powiedziała, kiedy udało jej się powstrzymać dolegliwość- Dobra, patałachy, ale dlaczego wy go tak nie lubicie?
-To "patałach" było do mnie czy koło mnie?- zapytał Syriusz z oburzoną miną.
-I do ciebie i obok ciebie, bo James siedzi na fotelu obok- powiedziała pokazując mu język.
-Ty małpo.
 Krzyknął podbiegając do niej (Swoją drogą, jak on tak szybko wstał nie łamiąc sobie kości? Samo siedzenie w takiej pozie jest niezdrowe) i zaczął ją łaskotać. Udało jej się wyrwać spod jego długich rąk, ale James postanowił włączyć się do zabawy i złapał ją. Po chwili w całym pomieszczeniu dało się słyszeć śmiech chłopców oraz piski i groźby dziewczyny. Kiedy, w końcu, ją puścili Rogacz powiedział:
-To za pobicie mojego rekordu.
   Pomogli jej wstać. Kiedy cała trójka usadziła się z powrotem w fotelach Emily ponowiła pytanie:
-To powiedzcie mi w końcu, dlaczego go tak nie lubicie.
-Będziesz drążyć?- zapytał ze znużeniem, Black.
-Tak, Łapo. Chcę usłyszeć wasz super ważny powód- powiedziała, a jej oczy błyszczały ostrzegająco.
-Cóż, z Smarkerusem- zaczął szarooki, ale widząc wzrok dziewczyny szybko się poprawił- ze Snape'em  jest tak: zaraz w pociągu wydał się nam podejrzany, był cichy, łaził po przedziałach i szukał miejsca, jak sama wiesz. Zachowywał się dziwnie już wtedy...
-Dla mnie to brzmi jak tłumaczenie się dziecka- wtrąciła panna Zabini.
-Posłuchaj, Em- zaczął James- To prawda, my zaczęliśmy i możliwe, że masz rację również w tym, że nie powinniśmy. Tak, Łapo, on nie mściłby się na nas, gdybyśmy nic mu nie zrobili- Emily zaczęła czuć dumę z postawy przyjaciela- Jednakże on też nie był święty, a teraz już za późno na łzawe przeprosiny. Możemy ci obiecać, że sami go nie zaczniemy.
-Rogaś!!!- krzyknął zszokowany chłopak.
-Tak, Syriuszu- uciszył przyjaciela gestem dłoni i patrząc na pannę Zabini kontynuował- Nie podniesiemy na niego różdżki, chyba że to on zacznie. Wtedy na nowo zacznie się wojna, a wtedy nie będziesz interweniować, zgoda?
-Będę was upominać jak dotychczas, ale bez takich akcji jak ostatnio- powiedziała.
   Syriusz wyglądał na niepocieszonego taką ugodą, ale powiedział:
-Jeśli tego chcesz, to ja też się zgadzam.
   Była z nich dumna. To i tak więcej niż spodziewała się dokonać. W nagrodę wstała i, z szerokim uśmiechem, złożyła na policzku jednego i drugiego mokrego całusa.
-Bleeeeee, dziewczyno- jęknęli obaj i zaczęli szybko wycierać policzki.
-Dajcie spokój, powinniście się cieszyć- zaśmiała się.
-Nie mądrz się, babo- powiedział brązowooki. Jednak, widząc minę przyjaciółki, dodał z nadzieją- Może po szklaneczce Ognistej?
-Jestem za!-krzyknął uradowany Syriusz. Można powiedzieć, że z niego to prawdziwy koneser różnorakich trunków procentowych.
-Dobra, ale tylko po szklaneczce- powiedziała z szerokim uśmiechem.
   Jak na zawołanie na stoliczku pojawił się karafka z bursztynowym płynem i trzy kryształowe szklaneczki. Okularnik szybko polał i, podając reszcie trunek, powiedział:
-Za naszą, nierozerwaną przyjaźń!
-Za naszą przyjaźń- odpowiedzieli zgodnie.

Trzy godziny później...

-Miała być tylko szklaneczka- wyjęczała dziewczyna. Czuła już lekkie zawroty głowy.
-A nie tylko karafka?-zapytał Syriusz.
-Nawet jeśli, to były trzy- odpowiedziała.
-Cztery- sprostował sennie Potter. N, swoje nieszczęście miał najsłabszą głowę z tego towarzystwa.
-Spadamy do Wieży Gryffindoru, bo zaraz cisza nocna- zadecydowała Emily.
-Tak szybko? Poczekaj jeszcze chwilkę, Emi- powiedział Łapa.
-Syriuszku, już pora spać ("Już po dobranocce" jakby to stwierdziła moja mama~ przy. Autorki).
-Może i masz rację...Chodź, Rogaś, idziemy- zadecydował i, lekko chwiejnym krokiem, zbliżył się do przyjaciela. Postawił go na nogi, a Emily podeszła do nich, aby pomóc im iść. Lubiła Ognistą, ale wolała wypić kieliszek mniej niż chłopcy, aby pomóc im dostać się do dormitorium.
   Szybko i bez przeszkód dotarli do Pokoju Wspólnego. Gruba Dama spojrzała na nich dziwnie, gdy podawali hasło, ale to pewnie dlatego, że Em i Syriusz trzymali, śpiącego już, Jamesa. 
   Cicho, aby nie obudzić Remusa weszli do dormitorium chłopców. Chłopak nie czekał na nich, wiedząc, ze mają sobie wiele do wyjaśnienia. Lily mu powiedziała. Tak, więc położyli śpiącego Rogasia na jego łóżku. Dziewczyna delikatnie zdjęła u okulary z nosa i odłożyła je na szafce nocnej. Cmoknęła go lekko w policzek, tak aby go nie obudzić i zasłoniła kotary. Zbliżała się do drzwi, gdy usłyszałą cichy szept:
-A ja nie dostanę buziaczka na dobranoc?
   Z uśmiechem błąkającym jej się w kącikach ust podeszła do chłopaka. Leżał rozwalony na swoim łóżku z ręką pod głową. Oczy już mu się zamykały.
-Przecież nie lubisz buziaków- zapowiedziała mu do ucha jedwabistym głosem.
-Raz mogę się przemęczyć- odpowiedział poważnie.
   Zdusiła w sobie śmiech i cmoknęła chłopaka w policzek. Kiedy uniosła głowę spostrzegła, że chłopak już zasną. Przesunęła mu czarne loczki z oczu i wyszeptała:
-Dobranoc, Siri.
   Cicho dotarła do swojego dormitorium. Z lekkim westchnieniem rzuciła się łóżko. Brawo, Em, brawo... zdążyła jeszcze pomyśleć i zasnęła.




Troszeczkę dłużej niż zamierzałam zajęło mi pisanie tego rozdziału. Doskonały on nie jest, ale pani W. się zbuntowała. Zresztą jej się nie dziwię. Może wyjdę na marudę, ale jak widzę 2 wyświetlenia, czy nawet 0 jak wczoraj, to naprawdę nie chce mi się pisać. Głównym powodem, że dziś skończyłam ten rozdzialik (taki świeżutki jak chleb z TESCO ;D) jest fakt, że wybiło 3000 wyświetleń (WOW, brawa, balony, serpentyny itp.)! Dobra, kończę, bo z niedospania bredzę. 
Mam nadzieję, że będziecie oczekiwać na następny rozdział i, że będziecie bardzo, bardzo komentować :)
Z pozdrowieniami dla wiernych czytelników
~Książkoholiczka Black 
P.S. Z możliwe błędy przepraszam :*
  

3 komentarze:

  1. Ja nie mogę, to było boskie. Niech wena będzie z tobą

    OdpowiedzUsuń
  2. U mnie też czasem po 0 wyświetleń idzie, także łączę się w bólu ;)
    A do miniaturki - nie no, cudo! Syriusz <3 Zabini to rzeczywiście ma w sobie coś ze ślizgonki XD Kiedy będzie rozdział opowiadania? Bo w kolumnie bocznej jest 4 maja XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za info, już poprawiłam datę następnego rozdziału ;) Późno było i zapomniałam :D

      Usuń