wtorek, 26 lipca 2016

Rozdział 29

...Daj się ponieść emocjom, wyłącz mózg i patrz, po prostu patrz…



   Ponownie obudziła ją krzątanina. Uchyliła oczy, ale błysk zachodzącego słońca ją oślepił. Zaraz, zaraz, zachodzącego...
-Która godzina, proszę pani?- zapytała, ze zdziwieniem zauważając, że ma zachrypnięty głos. 
-Pora kolacji, kochanie-uśmiechnęła się lekko.
-Przespałam tyle czasu? Niemożliwe...
-Oj, możliwe-zaśmiała się.
-Ale, skoro czas kolacji, to mogę już wyjść, prawda?- nawet nie chciało jej się maskować nadziei.
-Kolację zjesz tutaj, później dam ci eliksir i pójdziesz do siebie. 
-Ale...
-Nie ma żadnego "ale"- surowy głos rozniósł się po pomieszczeniu-Zostajesz tu, aż ja zdecyduje, że możesz wyjść. 
   Nastała chwila ciszy, podczas której Rosi zastanawiała się, jak przekonać tą kobietę do zmiany zdania. Jednak następne zdanie zaciekawiło ją na tyle, że wszelkie plany poszły w łep...
-Twój ojciec też nigdy nie chciał spędzać tu dużo czasu. -Naprawdę? -Oj tak, razem z James'em Potter'em zawsze coś wymyślali, żeby się wydostać.
   Patrzyła na kobietę zdziwiona. Miała właśnie okazję dowiedzieć się czegoś o rodzicach, podczas ich pobytu w szkole. Wolała się jednak nie wypytywać, bo mogłaby sprawić, że kobieta przestanie mówić. Postanowiła zadawać lekkie pytania, dopóki pielęgniarka jej nie zbyje.
-Ojcem Harry'ego?- udała zdziwioną.
-Tak-zamyśliła się chwilę-On i twoja mama znali się od dzieciństwa, ale to pewnie wiesz-uśmiechnęła się do niej-Z twoim ojcem poznali się w pociągu. Z tego, co wiem, to James narobił w przedziale starszych Ślizgonów nie małej rozróby- oczy Rosi rozszerzyły się, nie tylko ze względu na opowieść, ale też na słowa używane przez kobietę-, a Syriusz pomógł mu uciec. Tak podobno zaczęła się ich przyjaźń. Potem Black trafił do Gryffindoru i się zaczęło...-westchnęła ciężko.
-Co?
-Gehenna, kochanie. To był chyba najgorszy okres w mojej pracy tutaj. Jeżeli nie któryś z nich, to twoja matka lub reszta ferajny, albo ofiary ich żartów-mówiła to lekko rozbawionym głosem, z nutą goryczy-Ale ty jedz, szybko-krzyknęła nagle, oddalając się do magazynku.
    Dla Rosi był to jednoznaczny znak, że to koniec rozmowy. Troszkę się zawiodła, bo liczyła na więcej informacji. Zawód szybko jednak minął, kiedy poczuła zapach jedzenia. Na stoliku obok łóżka stała taca z naleśnikami. Polane syropem klonowym z malinami i borówkami. Do tego sok dyniowy. Aż jej w brzuchu zaburczało. 
   Kiedy pielęgniarka wróciła, niosąc eliksiry i maści dziewczyna wszystko już zjadła. Kobieta stanęła oniemiała, a później cicho się zaśmiała. Rosi spojrzała na nią zdziwionym wzrokiem, który jednocześnie domagał się wyjaśnień.
-Strasznie szybko zjadłaś- powiedziała tylko, uśmiechając się lekko.
-Byłam trochę głodna- odpowiedziała w końcu, wzruszając ramionami.
-Wypij.
   Nie był to żaden z eliksirów, które piła wcześniej. Ten był turkusowy, o miłym zapachu. Wypiła go szybko i patrzyła jak pani Pomfrey zmienia jej opatrunek. Szybkie, sprawne ruchy kobiety zdawały się ją hipnotyzować. Nie mogła oderwać od tego oczu. Często po treningach w Instytucie Evan musiał ją opatrywać, ale jego ruchy były szybkie i nerwowe. Bardzo często musiał też poprawiać zrobione opatrunki. Zawsze ją to bawiło i lubiła mu przy tym dokuczać, śmiejąc się z źle zawiązanego bandaża, maści rozsmarowanej nie po tej stronie nogi czy z przyniesienia złego eliksiru. U pani Pomfrey to nie mogło się zdarzyć i było to widać w sposobie jej pracy.
-No, skończone- powiedziała w końcu pielęgniarka-Możesz iść do siebie, tylko uważaj na schodach- pogroziła jej palcem.
-Oczywiście, pani Pomfrey- podpowiedziała i zeszła z łóżka.
    Złapała torbę i wyszła ze Skrzydła Szpitalnego. Swoje kroki od razu skierowała do Wieży Gryffindoru. Nie była głodna, więc nie miała, po co iść do Wielkiej Sali.
-Świński ryj.
     Portret Grubej Damy przesunął się, jednak kobieta zdążyła obrzucić dziewczynę zdziwionym spojrzeniem. Jednaj jej spojrzenie nie było bardziej zdziwione od spojrzenia Rosi, kiedy, w pokoju wspólnym zobaczyła chyba wszystkich Gryfonów zajadających kolacyjne potrawy.
-Rosi!
    Fred i George podeszli do niej pod samo przejście.
-Gdzie ty byłaś cały dzień, dziewczyno?- zapytał jeden z nich.
-W Skrzydle Szpitalnym-westchnęła. Widząc, że chcą pytać, o co chodzi zapytała- A tu, co się dzieje?
-Quirrell znalazł w lochach trolla, więc przysłali nas do pokoju wspólnego. A że było to w trakcie kolacji-Fred machnął ręką pokazując jej stoły zastawione jedzeniem.
-Nauczyciel Obrony od siedmiu boleści- westchnęła- Idę się położyć, chłopaki.
-Dobranoc, mała-powiedzieli razem.
-Dobranoc.

♥♥♥

-Troszkę nałgałam profesor McGonagall, ale uwierzyła i jesteśmy pięć punktów do przodu.
     Hermiona właśnie zakończyła swoją opowieść o górskim trollu. To, że na początku była w szoku nie znaczyło nic. Teraz opowiadała o tym jak o najlepszej przygodzie życia.
-I, chyba, naprawdę zaprzyjaźniłam się z Harry’m i Ronem-dodała po chwili.
-Tylko żebyś mi się nie uzależniła od adrenaliny, bo będę miała problem-zaśmiała się blondynka.
-E tam, dramatyzujesz.
     Śmiech obu dziewczyn wypełnił dormitorium.
-A teraz mów, gdzie ty byłaś.
-W Skrzydle Szpitalnym.
-Co?
    Opowiedziała jej szybko spotkanie ze Ślizgonem i pobyt w królestwie pani Pomfrey.
-Potrzebna mi będzie twoja pomoc w obmyśleniu planu zemsty-zakończyła.
-Nie ma problemu.
    Na twarzach obu pojawiły się podobne, wredne uśmieszki. Gdyby ktoś teraz wszedł do pomieszczenia, to zaraz by wyszedł, bojąc się o swoje życie.
-Kogoś jeszcze zatrudnisz?- zapytała szatynka.
-Ślizgonów i bliźniaków- powiedziała po chwili zastanowienia.
-To można zrobić coś większego-zachichotała, sprawiając, że Rosi się zaśmiała.
-Oj, Mionka, ciebie to można się bać.
-To twój wpływ tak na mnie działa- wydęła wargi.
-Jasne…- zaśmiały się obie.
   Nastała chwila ciszy. Usłyszały deszcz, który nieśmiało uderzał o szybę, a potem potężny grzmot.
-Burza-westchnęła Hermiona.
-Lubię burze-stwierdziła z prostotą Ros.
-Masz jakiś konkretny powód?- ciekawość w głosie dziewczyny była tak wyraźna, że Rosi mało się nie roześmiała.
-Burza ożywia świat. Przynosi drogocenny deszcz, choć tutaj go nie brakuje-uśmiechnęła się-Orzeźwia powietrze. A jakie są widoki-pociągnęła przyjaciółkę za rękę w stronę okna-Spójrz, kiedy błyskawica przecina powietrze ukazuje niepowtarzalny obraz…
-Raczej niszczycielską siłę-wtrąciła szatynka.
-Spróbuj na to nie patrzeć w ten sposób. Daj się ponieść emocjom, wyłącz mózg i patrz, po prostu patrz…
  Przestrzeń za oknem przecięła błyskawica. Jej pojawienie się i zniknięcie było szybkie jak mrugnięcie okiem, jednak wyczulony wzrok Nocnego Łowcy pozwolił Rosi zobaczyć więcej. Malutkie oddzielenia, kroplę deszczu, która pochłonęła blask.
-Jej…- wyrwało się z ust Hermiony.   
-Mówiłam- szepnęła cichutko, Rosi.
   Z pod okna nie przegoniło ich nic. Współlokatorki patrzyły na nie dziwnie, ale poszły spać. 
   Sylwetki dwóch postaci siedzących w ciemnościach przy oknie rozświetlały tylko błyski uwalnianej, przez chmury, energii. Późną nocą burza się skończyła. Dopiero wtedy położyły się do łóżek. Jeszcze długo miały przed oczami przepiękny obraz wytwarzany przez siły natury. Siły, nad którymi nawet czarodzieje nie mają władzy. Prawda?



Tym akcentem kończę ten bardzo spóźniony rozdział. Niestety zaczyna się mój gorący okres wakacji (mieszkający na wsi zrozumieją ;)). Z pisaniem będzie ciężko, jeszcze gorzej niż dotychczas, ale będę się starać coś uskrobać. Jeżeli pod tym rozdziałem będzie minimum pięć komentarzy od pięciu różnych osób, bo rozdział będzie szybciej, jeżeli nie, to coż...nie będę sobie odejmować cennych godzin snu :D
~Książkoholiczka Black

3 komentarze:

  1. Dobra, mam pytanie - piszesz dla siebie, czy dla ilości czytelników? Nie widziałam, żebyś się gdziekolwiek reklamowała, nie korzystasz z katalogów (dodawanie rozdziałów), a szablon pozostawia wiele do życzenia. Radzę popracować nad takimi rzeczami i odjąć sobie tych kilka godzin snu. W sumie to istnieje też dzień, prawda? A pisanie przy świetle dziennym jest zdrowsze.
    Ireth

    OdpowiedzUsuń
  2. Piszę po to, aby podzielić się tym ze światem. Nie chodzi mi o ilość czytelników, ale milej jest pisać,widząc, że ktoś się tym interesuje. Co do katalogów- wcześniej nie dodawałam rozdziałów, to prawda, ale teraz to robię. A jeśli chodzi o pisanie za dnia, to ciężko mi, na razie, znaleźć czas. Jednakże dziękuję Ci za komentarz i mam nadzieję, że to nie sprawiło, że przestaniesz tu zaglądać ;)
    ~Książkoholiczka Black

    OdpowiedzUsuń