środa, 20 stycznia 2016

Rozdział 11

Małe, a gryzie...

   Wpadli ze śmiechem do Wielkiej Sali. Rosi była bardzo szczęśliwa, że będzie mogła rozrabiać z chłopakami. Marzyła o tym, żeby w szkole byli tacy zastępcy huncwotów. Kiedy byłą mała, matka opowiadała jej na dobranoc różne opowieści o przygodach huncwockiej paczki. Wyobrażała sobie, jak by było, gdyby i ona potrafiła tak używać czarów, aby rozśmieszyć innych. Miała wiele pomysłów. Według pani Black miała talent do psot. Ten talent często jej się przydawał.
-Tylko nikomu o tym nie opowiadaj- wyrwała ją z rozmyślań głos Freda.
-Nikomu?
-Tak. O próbie możesz opowiadać, ale o reszcie nie, ok?
-Ok- odpowiedziała lekko się dziwiąc. Zdawała sobie sprawę, że i mapie nie powinna mówić, ale co jeszcze powinna zachować dla siebie- A Lee wie o tym, że mi ją pokazaliście?
-On o niej nie wie- odpowiedział George. Jemu i jego bratu zaróżowiły się policzki.
-Wiemy tylko my dwaj i ty oczywiście- zaczął tłumaczyć jeden z rudzielców.
-Przecież on jest waszym przyjacielem- w głosie dziewczyny słychać było zdziwienie i lekką złość, którą czuła. W Nowym Jorku nie miała przyjaciół w swoim wieku, ale uważała, przez poczynione obserwacje, że zaufanie to podstawa przyjaźni i bez niego nie jest ona prawdziwa.
-Oczywiście, że jest, ale nie jest huncwotem. Nie angażuje się tak jak my, nie składał przysięgi. A poza tym przyjaciele też mogą mieć swoje małe tajemnice- tłumaczył Fred, gdy siadali.
   Ros myślała, że jest już późno i wszyscy jedzą kolację, ale okazało się, że w Wielkiej Sali są tylko nieliczni uczniowie. Siedzieli przy prawie pustym stole. Siedzieli tylko jacyś siódmoklasiści.
-Małe sekreciki-szepnęła podświadomość dziewczyny-przecież i ty masz takie, a podobna oni są twoimi przyjaciółmi.
-No dobrze, być może masz trochę racji, choć to ne oznacza, że to pochwalam- powiedziała po chwili zastanowienia. Czuła się źle z tym, że tak na mich naskoczyła, a jakieś 10, nawet nie, 7 minut temu sama zataiła przed nimi informacje.
-Och marudo- George zaśmiał się z wyraźną ulgą- Koniec gadania, jemy. Jestem tak głodny, że pożarłbym hipogryfa.
-Ja też- powiedzieli równo Fred i Rosi, na co cała trójka się zaśmiała.
   Blondynka nałożyła sobie pałkę z kurczaka, ale jaj nos wyczuł coś o wiele lepszego. Przy grupce starszych Gryfonów stał dzbanuszek z gorącą czekoladą. To było coś, za co panna Black dałaby się pokroić. Aż ślinka jej pociekła od zapachu i widoku magicznego trunku. Szybko wstała i poszła po dzbanuszek.
-Hejka. Pijecie to?- zapytała.
-Cześć mała. Co, chciałabyś wziąć?- zapytał chłopak siedzący najbliżej niej.
   Jak ona nienawidziła takiego traktowania. To, że nie była wysoka, wcale nie znaczyło, że jest mała. Najgorzej było w parkach i na ulicy. Starsze kobiety podchodziły i pytały "Pomóc ci mała?", "Zgubiłaś się malutka?". Ale czarę goryczy przelało pytanie chłopaka.
-Może ci podam, co? Martwię się, że nie dosięgniesz. Dzbanek stoi, aż na środku stołu.
   Jego koledzy zaczęli się śmiać, ale szybko przestali, gry zobaczyli minę dziewczyny.
-Po pierwsze: nie jestem mała, po drugie: dosięgnę sobie sama, po trzecie: nie bądź taki chop do przodu, bo ci tyłu zabraknie- powiedziała z odpowiednio wymierzoną dawką jadu w każdym słowie. Do tego miała taką minę, że aż chłopak poczerwieniał.
   Szybko i zręcznie złapała dzbanek. Uśmiechnęła się z tryumfem i powiedziała na koniec.
-Widzisz jaka ze mnie zuch dziewczynka, dałam sobie radę sama- i pokazała chłopakowi język.
   Skocznym krokiem wróciła na miejsce obok bliźniaków. Zobaczyła, że Hermiona, Harry i Ron już przyszli.
-Hej- przywitała się z nowo przybyłymi.
-Cześć- odpowiedzieli chórkiem, a Harry spytał:
-Co tam masz?
-Napój bogów. Gorącą czekoladę- powiedziała z szerokim uśmiechem.
- I nawet stoczyła o nią bój- zaśmiał się Fred-Coś ty nagadała McRowedowi*?
-Nic takiego- powiedziała i streściła rozmowę z siódmoklasistą. Przez cały czas miała uśmiech na ustach i emanowała z niej duma. Nie lubiła, gdy ludzie traktowali ją jak dziecko. Do tego lubiła pokazywać swoją siłę. A Rosalin Black byłą silna i fizycznie i emocjonalnie, czego mogli jej pozazdrościć nawet niektórzy dorośli. Kiedy skończyła, czekała na pochwały, których była bardzo łasa, co uważała za swoją wadę. Oczywiście, doczekała się je, ale nie z ust osoby, której oczekiwała, czyli któregoś z bliźniaków, a nawet obu, tylko z ust pana Pottera.
-Nieźle Ros. Musisz mnie nauczyć takich rzeczy- ton jego głosu wyrażał podziw, na co policzki blondynki zakwitły rumieńcem.
-Daj spokój Harry, to nic wielkiego. Trzeba tylko zachować zimną krew, nic więcej- czułą się głupio. Dla niej to byłą normalna reakcja na to, że jej dokuczali, ale patrząc na miny swoich przyjaciół zrozumiała, że to dla nich coś innego- Co tak na mnie patrzycie?
-Wiesz Rosi, nie każdy w pierwszej klasie pyskowałby siódmoklasiście, który jest dwa razy większy od nas- powiedział Ron.
-Wyolbrzymiacie, mówię wam, że to nic wielkiego. A teraz wybaczcie, ale chcę wypić to, o co walczyłam- mówiąc to złapała swój puchar i nalała sobie czekolady.
   Rozmawiali, o tym, jak wszystkim miną pierwszy dzień szkoły. W między czasie dołączył do nich Lee. Potem przyszły Angelina, Alicja i Katie, które przyprowadziły Seamusa i Deana. Wtedy podzielili się na obozy. Starsi zajęli się swoimi tematami, a pierwszoroczni swoimi. Teraz Ros maczała kawałki bułki w czekoladzie i jadła to, zamiast kolacji. To zainteresowało Rona, który spytał:
-A ty, Rosi, nie będziesz jadła normalnej kolacji?
-Takie jedzenie jest bardzo sycące, Ron. Choć i dosyć niezdrowe, ale co tam- powiedziała ze śmiechem.
-Daj mi spróbować- powiedziała Hermiona i urwała kawałek jej bułki, po czym zamoczyła go w kielichu blondynki i zjadła- Masz rację, to jest przepyszne!- krzyknęła.
   Nalała sobie do pucharu czekolady, co spotkało się z oburzonym spojrzeniem panny Black i śmiechem ich towarzyszy.
-Teraz musisz zapłacić, za to, że pijesz MOJĄ czekoladę- powiedziała Ros.
-Ale ona je jest twoja, tylko szkolna- zaśmiała się Hermiona.
-Ale ja ją tu przyniosłam- powiedziała, pociągając sztucznie nosem, Blackówna.
-Już nie płacz- powiedziała panna Granger i dodała blondynce na ucho- mam w kufrze mugolską  czekoladę.
-Ok. Wygrałaś, możesz pić- powiedziała Rosi z szerokim uśmiechem.
   Po kolacji dziewczyny udały się do Wieży Gryffindoru. W pokoju wspólnym nie zabawiły długo, bo oburzone spojrzenie chłopaka, którego objechała Ros, przyprawiało je o niekontrolowany chichot. W dormitorium nie zastały żadnej z współlokatorek. Pannie Black, tak naprawdę, żądna z nich nie była potrzebna. W obecności Hermiony czułą się swobodnie. Dziewczyna była naprawdę dobrym materiałem na przyjaciółkę, do tego byłą mądra, co owocowało ciekawymi konwersacjami. Nie żałowała, że poszła wtedy z nią szukać tej ropuchy. Jednak żałowała, że tak, jak w przypadku bliźniaków nie może jej powiedzieć wszystkiego.
-Dobra, ja wyjmuję czekoladę, a ty opowiadaj- powiedziała Miona. Widać było, że szatynce podoba się to, że spędzą trochę czasu razem.
   Położyły się na łóżku Rosalin. Herm trzymała otwartą czekoladę, a blondynka opowiadała jej o wydarzeniach dzisiejszego dnia. Sama była zdziwiona, że aż tyle się zdarzyło. Potem Hermionka opowiedziała, co robiła pod nieobecność blondynki.
   Po 20 minutach błogiej samotności ich koleżanki zaczęły się schodzić. Rosi szybko poleciała do łazienki, zanim zostałaby zajęta. Po prysznicu spojrzała na siebie w lusterku. Trwałe runy jeszcze się trzymały, a te, które narysowała dziś już dawno zniknęły. Ubrała się w biało-szarą piżamę. Umyła zęby i wyszła ze szczotką do włosów w ręku. Nie chciała blokować łazienki, a czesanie włosów zawsze jej się długo schodziło.
-Och, jakie masz piękne włosy Rosi. Mogę pomóc ci je wyczesać?- zaproponowała Fay.
-Jeśli chcesz, to proszę bardzo- uśmiechnęła się do dziewczyny i podała jej szczotkę.
-Pamiętasz, że spotkałyśmy się w pociągu?- zapytała po chwili.
-Naprawdę? Wybacz, ale nie pamiętam- zrobiło jej się strasznie głupio. Powinna lepiej przyglądać się ludziom w pociągu, a nie byłoby takich gaf.
-Nie szkodzi. Chodzi mi o to, że wtedy miałaś inne włosy.
-Ach, trzeba było tak od razu. Jestem metamorfomagiem- powiedziała zbywającym tonem.
-Co to takiego?-zapytała Kellah.
-Metamorfomag jest osobą, która może zmieniać wygląd. Wystarczy, że pomyślę np. o różowych włosach i takie mam. Mogę taż zmieniać wygląd twarzy i ciała.
-Dlatego masz inne włosy?- spytała Fay.
-Tak.
-Pokarzesz?- spytała z nadzieją Kellah.
-Niestety nie mogę zmienić wyglądu włosów, bo są mokre. Nie działa też na nie zaklęcie suszące, ani żadne inne zaklęcia. Są odporne na zmiany z użyciem zaklęć.
-Szkoda...- z żalem powiedziała ciemnoskóra.
-Ale, gdy przyjdzie Herm mogę pokazać wam moją twarz z dziobem kaczki. Co wy na to?- zaproponowała. Nie lubiła, kiedy ktoś był smutny.
   Dlatego, kiedy Hermiona wyszła z łazienki zrobiła 20 minutowy konkurs pod tytułem "Co to za zwierzę?", w którym chętnie wzięła udział również Parvati, która weszła w połowie razem z Lavender. Ta ostatnia od razu ruszyła do łazienki. Reszta dziewczyn miała super zabawę. Pewnie bawiłyby się dłużej, ale Ros była zmęczona długim dniem i zakończyła zabawę.
-Mam pomysł- powiedziała panna Patil- Może zrobimy sobie taki wieczorek zapoznawczy? Wiecie, w piątek wieczorem posiedzimy sobie wszystkie razem, pogadam, poznamy się lepiej? Przecież będziemy mieszkać razem przez siedem lat. To jak?
   Po krótkim milczeniu, które można było uznać za okres zastanawiania się, wszystkie wyraziły zgodę.
-Myślisz, że Lavender się zgodzi?- zapytała panna Granger.
-Pogadam z nią i się zgodzi- zapewniła hinduska.
   Kiedy już wszystkie były w łóżkach, powiedziały sobie "dobranoc", zasłoniły kotary i przygotowywały energię na nowy dzień.

*jako, że nic nie ma o siódmoklasistach, chłopak jest wytworem mojej wyobraźni ;)

Jestem z siebie dumna, bo wygrałam bitwę z weną, która wyjechała na kajmany. Myślałam już, że dziś nic nie dodam, ale udało mi się. Mam nadzieję, że wam się podobało. Ten rozdział miał pomóc poznać trochę charakteru Rosi. Mam nadzieję, że mi się udało.
Komentujcie.
Do jutra!
   

4 komentarze:

  1. Czy wszędzie i zawsze prawie wszystkie przedstawicielki płci pięknej muszę być słodyczoholiczkami? z drugiej strony tak jest zabawniej. Niech wena będzie z Tobą!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wypraszam sobie! Lubię słodycze, ale bez przesady! XD
      Ooo... teraz widzę, że dałeś na koniec ten sam tekst co ja o.O

      Usuń
  2. Widzę poprawę :)
    Twoja historia coraz bardziej mnie fascynuje. Zastanawiam się czy może pomiędzy Ros a KIMŚ coś wykwitnie i kto będzie tym KIMŚ ;) a może w ogóle nie będzie romansu? W sumie nawet by mi to nie przeszkadzało.
    Niech wena będzie z tobą!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na razie to Rosi ma 12 lat. Ale później... jeszcze się zobaczy ;)

      Usuń