niedziela, 17 stycznia 2016

Rozdział 8

Bardzo proszę przeczytać informacje pod notką. Dziękuję.

Oby nie wstać lewą nogą...

 

    Drugi września i jednocześnie pierwszy dzień zajęć nasza mała bohaterka zaczęła od wczesnej pobudki. Kiedy podniosła głowę, mały zegarek na szafce nocnej wskazywał 7:10. W Instytucie zazwyczaj spałą od 8:30, ale szła spać bardzo późno. Mieszkanie z pięcioma innymi dziewczynami stwarzało problem, ponieważ była tylko jedna łazienka. Przez to Ros postanowiła, że odpuści sobie poranne ćwiczenia, które odrobi wieczorem, a zajmie się sprawą łazienki. Obudziła koleżanki. Kiedy wszystkie już wstały zaczęła:
-Słuchajcie, najlepiej będzie, jeśli ustalimy sobie grafik do łazienki. Według moich informacji, na śniadanie najlepiej zjawić się na 8:20. Przemyślałam to i uważam, że na pobyt w łazience wystarczy 10 minut. Czy któraś z was się nie zgadza?- odpowiedziała jej cisza, więc kontynuowała- Kto chce pierwszy iść do łazienki? Najlepiej będzie, aby ta osoba poszła o 7:10.
                Nikt jej nie odpowiedział. Przyjrzała się dziewczynom i stwierdziła, że Kellah najlepiej zniosła pobudkę.
-Może ty, Kellah?
-W sumie mogę. I tak jestem przyzwyczajona do wstawania wcześnie.
-Ok. To, kto następny?
                Hermiona podała jej pergamin, pióro i atrament, aby mogła zapisać.
-A nie możesz ty?- zapytała Lavender.
-Nie, bo o tej godzinie będę biegać, a do łazienki chcę pójść po ćwiczeniach- odpowiedziała głosem, który mówił „Jeszcze coś masz do powiedzenia?”- To, kto o 7:20?
-Ja mogę-zgłosiła się panna Granger.
-Okej, a potem?
-Ja- powiedziała Fay.
-Poczekaj, skoro zaczynamy od 7:10 to skończymy na 8:10-wtrąciłą panna Brown.
-Tak. A w jakim czasie dostaniesz się do Wielkiej Sali? To też uwzględniłam. Może Kellah pójdziesz już do łazienki, co?- Ros zwróciła się do ciemnoskórej.
-Dobry pomysł- opowiedziała i po zabraniu rzeczy z kufra udała się do pomieszczenia.
-O 7:40?
-Ja- powiedziała Parvati.
-A ty Lavender? Chcesz o 7:50 czy o 8:00?- spytała z przekąsem.
- Wolę 7:50.
-Super, bo ja właśnie chciałam o 8:00. Dziękuję.
                Po zapisaniu grafiku wzięła różdżkę, podeszłą do drzwi łazienki, przyłożyła do nich pergamin i szepnęła:
-Esporio*
                Puściła grafik i sprawdziła rezultat. Pergamin bardzo dobrze trzymał się drzwi. W myślach podziękowała matce za to, że nauczyła ją Zaklęcia Tymczasowego Przylepca. Odwróciła się do koleżanek i powiedziała:
-Skoro i tak nie pójdziemy spać, a Kellah wyjdzie dopiero za 5 minut, to może o czymś porozmawiamy, co wy na to?
-Możemy, czemu nie?- odpowiedziała Fay.
-Jakiego jesteście statusu krwi?- spytała panna Brown. Zirytowało to Rosalin. Miała nadzieję, że w Gryffindorze nie będzie takich głupich pytań - Bo ja jestem czystej- kontynuowała młoda czarownica.
                Powiedziała to takim tonem, że coś w Rosi się skręciło. Zdawało się, że ma poglądy Ślizgońskich arystokratów. Panna Black spojrzała na Hermionę, ale ta zdawała się nie zauważyć tonu nowej koleżanki.  
-Ja również jestem czystej krwi, więc nie ma się czym chwalić Lavender- powiedziała Rosalin tak miłym głosem na jaki było ją stać- A wy dziewczyny?
-Ja jestem półkrwi- powiedziała panna Patil.
-O, to tak jak ja- powiedziała Fay- i wiem, że Kellah jest z mugolskiej rodziny.
-Ja też jestem mugolaczką- powiedziała z nieśmiałym uśmiechem panna Granger.
-Super! Czyli mamy po równo. Dwie mugolaczką, dwie półkrwi i dwie czystej krwi- zaśmiała się Ros. Za nią zaśmiała się reszta, oprócz panny Brown. Widać było, że ta dziewczyna nie lubi Rosi i nie zostaną przyjaciółkami.
                Z łazienki wyszła panna Pior. Popatrzyła na nie i spytała:
-A co tu tak wesoło?
-Wyszło na jaw, że mamy w dormitorium dwie mugolaczką, dwie półkrwi i dwie czystej krwi- wyjaśniła jej panna Dunbar. Widać było, że te dwie się lubią.
-Ahhh… To fajnie- uśmiechnęła się - To, która jest moją krwistą siostrą?- spytała z szerokim uśmiechem.
-Ja- odpowiedziała jej Hermiona z równie promiennym uśmiechem. Wtedy Kellah podeszłą do niej i ją przytuliła.
                Fay poszła do łazienki, żeby nie opóźniać. Reszta dziewczyn wesoło rozmawiała, tylko Lavender miała nie miłą minę.
-Coś się stało Lav?- spytała hinduska.
-Nie, po prostu nie lubię tak wcześnie wstawać i jeszcze się dobrze nie rozbudziłam- Rosalin widziała, że ta kłamie, bo wysłała jej nienawistne spojrzenie. Nie odpowiedziała na nie, bo nie chciała robić sobie wrogów już drugiego dnia, ale wiedziała, że z tą dziewczyną nie będą wiązały ją przyjacielskie stosunki.
                Po kolei wchodziły do łazienki. Hermiona czekała na Ros. Fay i Kellah poszły razem. Potem, w parze, poszły Parvati i Lavender. Rosalin weszła do łazienki. Szybko umyła się pod prysznicem. Założyła mundurek składający się z: jasnych rajstop, ołówkowej spódnicy, białej bluzki, szarej kamizelki z godłem Gryffindoru- wielkim, dumnym lwem, na czerwonym tle- czerwono-złotego krawatu, czarno-czerwonej szaty, również z godłem i czarnych pantofelków. Umyła zęby, wyszczotkowała włosy, na które założyła czarno-czerwoną opaskę i wyszła z łazienki.  
-To, co idziemy?- spytała swojej towarzyszki.
-Tak.
                Hermiona była ubrana identycznie, ale jej włosy zostały w zwykłym rozgardiaszu. Wyszły z dormitorium i udały się do pokoju wspólnego. Szybko przeszły przez niego, przywitały się z Grubą Damą i ruszyły w stronę Wielkiej Sali.
-Naprawdę będziesz ćwiczyć i biegać rano?
-Tak. Ćwiczę codziennie odkąd skończyłam siedem lat. Nie mogę przerwać teraz tylko, dlatego, że jestem w szkole. Do tego postaram się ćwiczyć jeszcze wieczorami.
-Wow. Mi by się nie chciało. Codziennie od pięciu lat, to musi być męczące?
-Nie, wcale. Jestem do tego przyzwyczajona i nie mam z tym problemu. Do tego, jak byłam mała również ćwiczyłam i biegałam, ale nie tyle, co później. Tak robią wszyscy u mnie w Instytucie.
-Instytucie?
-Tak, mieszkam w Instytucie, ale to za długa historia, na teraz. Poczekaj- blondynka rozejrzała się - Gdzie teraz skręcamy?- zapytała wreszcie.
-Nie wiem, zdawało mi się, że znasz drogę.
-Poczekaj- Rosalin skupiła się przez chwilę. Kiedy wczoraj szli, to szli po schodach, a w prawym korytarzu słyszała ich ruch- W prawo- zadecydowała.
                Tak jak przypuszczała dotarły do schodów. I właśnie tu zaczął się prawdziwy problem. Te schody się przecież ruszały. To gdzie one miały zejść? Jedyne, co wiedziała już teraz, to, że muszą zejść na sam parter. Złapała brunetkę za rękę i zeszłą z nią szybko po pierwszych schodach. Wbiegły na następne. Na kolejnym postoju przystanęła i zwróciła się do miło wyglądającej kobiety w portrecie.
-Przepraszam panią, czy może mi pani powiedzieć, którymi schodami najszybciej dostaniemy się do Wielkiej Sali?
-Och, jakaś ty miłą kochanie. Oczywiście. Zejdźcie tymi po prawo- wskazała na jedne ze schodów- potem szybciutko, żeby się wam nie zmieniły na te prosto i korytarzem do Wielkiej Sali- uśmiechnęła się ciepło na koniec.
-Bardzo serdecznie pani dziękuję- odpowiedziała Rosalin i ukłoniła się z uśmiechem. Dama z portretu tylko się zaśmiała, a dziewczyny pobiegły po schodach.
                Gdy znalazły się już na korytarzu, z którego słychać było gwar rozmów Hermiona zwróciła się do Rosi.
-Genialny pomysł, aby zapytać portretu.
-Dzięki. Teraz już będę pamiętać, jak tu trafić. Wczoraj było w drugą stronę i do tego było ciemno. Teraz już trafię bez problemu- zaśmiała się.
                Dziewczyny w dobrych humorach weszły do Wielkiej Sali. Po lewo znajdował się stół Ravenclawu, za nim był stół Huffelpuffu. Po prawo był stół Slytherinu, a za nim Gryffindoru. Rosalin po drodze do swojego miejsca uśmiechnęła się do kolegów ze Slytherinu. Chłopcy odpowiedzieli jej uśmiechem.  Gryfonki usiadły na ławce tak, aby widzieć resztę stołów. Znajdowali się tam już bliźniacy, Lee Jordan i ich koleżanki.
-Hej- przywitały się dziewczyny.
-Hej- odpowiedziała reszta.
                Ros nałożyła sobie cztery grzanki, które posmarowała dżemem jagodowym. Nalała sobie soku z dyni i zaczęła jeść.
-Ty naprawdę tyle zjesz?- usłyszała od Alicji.
-Tak. Moje ciało potrzebuje energii, abym mogła dostać się na wszystkie lekcje. Ten zamek jest ogromny- zaśmiała się.
-Muszę się z tobą zgodzić- powiedziała Angelina.
                Przez chwilę rozmawiali. W między czasie pojawili się Harry z Ronem. Nagle podeszłą do nich profesor McGonagall.
-Oto wasze plany lekcji- powiedziała i za pomocą różdżki rozdała wszystkim ich plany.
-Ooo… Dziś mamy Ksylomancję, Zielarstwo, OPCM i Zaklęcia.
-Całkiem niezły plan, jak na poniedziałek. Dacie nam znać jak uczy Quirrell- powiedział Lee.
-Ok. Nie ma sprawy. Choć Ros spakujemy sobie torby- powiedziała Hermiona
-Dobry pomysł- powiedziała Rosi.
Przed wyjściem złapała jeszcze tosta i pobiegła za czekoladowooką.  


* zaklęcie wymyśliłam sama, ponieważ nie na podanej jego formułki

 

Ważna informacja!

Niestety mam problemy z komputerem. Ostatni i ten rozdział pisałam na trybie awaryjnym, bo tylko tak mój komputer działa. Będę się starać, aby notki dodawać codziennie, jak dotąd, ale może to być uniemożliwione. Kiedy pisałam rozdział 7 to ucięło mi połowę i musiałam pisać jeszcze raz. To również było powodem późnego dodania ostatniej notki.
Przepraszam!

Z innej beczki:
Końcówka tego rozdziału nie bardzo mi się podoba. Jestem zdenerwowana problemem z komputerem, i wena nie jest taka jak powinna.
Pytanie do was. Macie śnieg? Ja dziś już jeździłam na sankach z koleżankami. Zachowanie na poziome ośmiolatek, ale każdy musi się kiedyś bawić, prawda?

Do "zobaczenia" jutro! (mam nadzieję)


1 komentarz:

  1. Wrażenia z Hogwartu oczami kogoś innego niż Harry, genialne. Dużo weny i końca klopotów ze sprzetem

    OdpowiedzUsuń