Bardzo proszę przeczytać informacje pod notką. Dziękuję.
Oby nie wstać lewą nogą...
Drugi września i jednocześnie pierwszy dzień zajęć nasza
mała bohaterka zaczęła od wczesnej pobudki. Kiedy podniosła głowę, mały
zegarek na szafce nocnej wskazywał 7:10. W Instytucie zazwyczaj spałą od 8:30, ale szła spać bardzo późno. Mieszkanie z pięcioma innymi
dziewczynami stwarzało problem, ponieważ była tylko jedna łazienka. Przez to
Ros postanowiła, że odpuści sobie poranne ćwiczenia, które odrobi wieczorem, a zajmie
się sprawą łazienki. Obudziła koleżanki. Kiedy wszystkie już wstały zaczęła:
-Słuchajcie, najlepiej będzie, jeśli ustalimy sobie grafik
do łazienki. Według moich informacji, na śniadanie najlepiej zjawić się na 8:20. Przemyślałam to i uważam, że na pobyt w łazience wystarczy 10 minut. Czy
któraś z was się nie zgadza?- odpowiedziała jej cisza, więc kontynuowała- Kto
chce pierwszy iść do łazienki? Najlepiej będzie, aby ta osoba poszła o 7:10.
Nikt
jej nie odpowiedział. Przyjrzała się dziewczynom i stwierdziła, że Kellah
najlepiej zniosła pobudkę.
-Może ty, Kellah?
-W sumie mogę. I tak jestem przyzwyczajona do wstawania
wcześnie.
-Ok. To, kto następny?
Hermiona podała jej pergamin,
pióro i atrament, aby mogła zapisać.
-A nie możesz ty?- zapytała Lavender.
-Nie, bo o tej godzinie będę biegać, a do łazienki chcę
pójść po ćwiczeniach- odpowiedziała głosem, który mówił „Jeszcze coś masz do
powiedzenia?”- To, kto o 7:20?
-Ja mogę-zgłosiła się panna Granger.
-Okej, a potem?
-Ja- powiedziała Fay.
-Poczekaj, skoro zaczynamy od 7:10 to skończymy na 8:10-wtrąciłą panna Brown.
-Tak. A w jakim czasie dostaniesz się do Wielkiej Sali? To
też uwzględniłam. Może Kellah pójdziesz już do łazienki, co?- Ros zwróciła się
do ciemnoskórej.
-Dobry pomysł- opowiedziała i po zabraniu rzeczy z kufra
udała się do pomieszczenia.
-O 7:40?
-Ja- powiedziała Parvati.
-A ty Lavender? Chcesz o 7:50 czy o 8:00?- spytała z przekąsem.
- Wolę 7:50.
-Super, bo ja właśnie chciałam o 8:00. Dziękuję.
Po zapisaniu
grafiku wzięła różdżkę, podeszłą do drzwi łazienki, przyłożyła do nich pergamin
i szepnęła:
-Esporio*
Puściła
grafik i sprawdziła rezultat. Pergamin bardzo dobrze trzymał się drzwi. W
myślach podziękowała matce za to, że nauczyła ją Zaklęcia Tymczasowego
Przylepca. Odwróciła się do koleżanek i powiedziała:
-Skoro i tak nie pójdziemy spać, a Kellah wyjdzie dopiero za
5 minut, to może o czymś porozmawiamy, co wy na to?
-Możemy, czemu nie?- odpowiedziała Fay.
-Jakiego jesteście statusu krwi?- spytała panna Brown. Zirytowało
to Rosalin. Miała nadzieję, że w Gryffindorze nie będzie takich głupich pytań - Bo
ja jestem czystej- kontynuowała młoda czarownica.
Powiedziała
to takim tonem, że coś w Rosi się skręciło. Zdawało się, że ma poglądy Ślizgońskich
arystokratów. Panna Black spojrzała na Hermionę, ale ta zdawała się nie
zauważyć tonu nowej koleżanki.
-Ja również jestem czystej krwi, więc nie ma się czym
chwalić Lavender- powiedziała Rosalin tak miłym głosem na jaki było ją stać- A
wy dziewczyny?
-Ja jestem półkrwi- powiedziała panna Patil.
-O, to tak jak ja- powiedziała Fay- i wiem, że Kellah jest z
mugolskiej rodziny.
-Ja też jestem mugolaczką- powiedziała z nieśmiałym
uśmiechem panna Granger.
-Super! Czyli mamy po równo. Dwie mugolaczką, dwie półkrwi i
dwie czystej krwi- zaśmiała się Ros. Za nią zaśmiała się reszta, oprócz panny
Brown. Widać było, że ta dziewczyna nie lubi Rosi i nie zostaną przyjaciółkami.
Z łazienki
wyszła panna Pior. Popatrzyła na nie i spytała:
-A co tu tak wesoło?
-Wyszło na jaw, że mamy w dormitorium dwie mugolaczką, dwie
półkrwi i dwie czystej krwi- wyjaśniła jej panna Dunbar. Widać było, że te dwie
się lubią.
-Ahhh… To fajnie- uśmiechnęła się - To, która jest moją
krwistą siostrą?- spytała z szerokim uśmiechem.
-Ja- odpowiedziała jej Hermiona z równie promiennym
uśmiechem. Wtedy Kellah podeszłą do niej i ją przytuliła.
Fay
poszła do łazienki, żeby nie opóźniać. Reszta dziewczyn wesoło rozmawiała,
tylko Lavender miała nie miłą minę.
-Coś się stało Lav?- spytała hinduska.
-Nie, po prostu nie lubię tak wcześnie wstawać i jeszcze się
dobrze nie rozbudziłam- Rosalin widziała, że ta kłamie, bo wysłała jej nienawistne
spojrzenie. Nie odpowiedziała na nie, bo nie chciała robić sobie wrogów już
drugiego dnia, ale wiedziała, że z tą dziewczyną nie będą wiązały ją
przyjacielskie stosunki.
Po
kolei wchodziły do łazienki. Hermiona czekała na Ros. Fay i Kellah poszły
razem. Potem, w parze, poszły Parvati i Lavender. Rosalin weszła do łazienki.
Szybko umyła się pod prysznicem. Założyła mundurek składający się z: jasnych
rajstop, ołówkowej spódnicy, białej bluzki, szarej kamizelki z godłem
Gryffindoru- wielkim, dumnym lwem, na czerwonym tle- czerwono-złotego krawatu,
czarno-czerwonej szaty, również z godłem i czarnych pantofelków. Umyła zęby,
wyszczotkowała włosy, na które założyła czarno-czerwoną opaskę i wyszła z łazienki.
-To, co idziemy?- spytała swojej towarzyszki.
-Tak.
Hermiona
była ubrana identycznie, ale jej włosy zostały w zwykłym rozgardiaszu. Wyszły z
dormitorium i udały się do pokoju wspólnego. Szybko przeszły przez niego,
przywitały się z Grubą Damą i ruszyły w stronę Wielkiej Sali.
-Naprawdę będziesz ćwiczyć i biegać rano?
-Tak. Ćwiczę codziennie odkąd skończyłam siedem lat. Nie
mogę przerwać teraz tylko, dlatego, że jestem w szkole. Do tego postaram się
ćwiczyć jeszcze wieczorami.
-Wow. Mi by się nie chciało. Codziennie od pięciu lat, to
musi być męczące?
-Nie, wcale. Jestem do tego przyzwyczajona i nie mam z tym
problemu. Do tego, jak byłam mała również ćwiczyłam i biegałam, ale nie tyle,
co później. Tak robią wszyscy u mnie w Instytucie.
-Instytucie?
-Tak, mieszkam w Instytucie, ale to za długa historia, na
teraz. Poczekaj- blondynka rozejrzała się - Gdzie teraz skręcamy?- zapytała
wreszcie.
-Nie wiem, zdawało mi się, że znasz drogę.
-Poczekaj- Rosalin skupiła się przez chwilę. Kiedy wczoraj
szli, to szli po schodach, a w prawym korytarzu słyszała ich ruch- W prawo-
zadecydowała.
Tak jak
przypuszczała dotarły do schodów. I właśnie tu zaczął się prawdziwy problem. Te
schody się przecież ruszały. To gdzie one miały zejść? Jedyne, co wiedziała już
teraz, to, że muszą zejść na sam parter. Złapała brunetkę za rękę i zeszłą z
nią szybko po pierwszych schodach. Wbiegły na następne. Na kolejnym postoju
przystanęła i zwróciła się do miło wyglądającej kobiety w portrecie.
-Przepraszam panią, czy może mi pani powiedzieć, którymi
schodami najszybciej dostaniemy się do Wielkiej Sali?
-Och, jakaś ty miłą kochanie. Oczywiście. Zejdźcie tymi po prawo-
wskazała na jedne ze schodów- potem szybciutko, żeby się wam nie zmieniły na te
prosto i korytarzem do Wielkiej Sali- uśmiechnęła się ciepło na koniec.
-Bardzo serdecznie pani dziękuję- odpowiedziała Rosalin i
ukłoniła się z uśmiechem. Dama z portretu tylko się zaśmiała, a dziewczyny
pobiegły po schodach.
Gdy
znalazły się już na korytarzu, z którego słychać było gwar rozmów Hermiona
zwróciła się do Rosi.
-Genialny pomysł, aby zapytać portretu.
-Dzięki. Teraz już będę pamiętać, jak tu trafić. Wczoraj
było w drugą stronę i do tego było ciemno. Teraz już trafię bez problemu-
zaśmiała się.
Dziewczyny
w dobrych humorach weszły do Wielkiej Sali. Po lewo znajdował się stół Ravenclawu,
za nim był stół Huffelpuffu. Po prawo był stół Slytherinu, a za nim
Gryffindoru. Rosalin po drodze do swojego miejsca uśmiechnęła się do kolegów ze
Slytherinu. Chłopcy odpowiedzieli jej uśmiechem. Gryfonki usiadły na ławce tak, aby widzieć
resztę stołów. Znajdowali się tam już bliźniacy, Lee Jordan i ich koleżanki.
-Hej- przywitały się dziewczyny.
-Hej- odpowiedziała reszta.
Ros nałożyła
sobie cztery grzanki, które posmarowała dżemem jagodowym. Nalała sobie soku z
dyni i zaczęła jeść.
-Ty naprawdę tyle zjesz?- usłyszała od Alicji.
-Tak. Moje ciało potrzebuje energii, abym mogła dostać się na
wszystkie lekcje. Ten zamek jest ogromny- zaśmiała się.
-Muszę się z tobą zgodzić- powiedziała Angelina.
Przez
chwilę rozmawiali. W między czasie pojawili się Harry z Ronem. Nagle podeszłą
do nich profesor McGonagall.
-Oto wasze plany lekcji- powiedziała i za pomocą różdżki
rozdała wszystkim ich plany.
-Ooo… Dziś mamy Ksylomancję, Zielarstwo, OPCM i Zaklęcia.
-Całkiem niezły plan, jak na poniedziałek. Dacie nam znać
jak uczy Quirrell- powiedział Lee.
-Ok. Nie ma sprawy. Choć Ros spakujemy sobie torby-
powiedziała Hermiona
-Dobry pomysł- powiedziała Rosi.
Przed wyjściem złapała jeszcze tosta
i pobiegła za czekoladowooką.
* zaklęcie wymyśliłam sama, ponieważ nie na podanej jego formułki
Ważna informacja!
Niestety mam problemy z komputerem. Ostatni i ten rozdział pisałam na trybie awaryjnym, bo tylko tak mój komputer działa. Będę się starać, aby notki dodawać codziennie, jak dotąd, ale może to być uniemożliwione. Kiedy pisałam rozdział 7 to ucięło mi połowę i musiałam pisać jeszcze raz. To również było powodem późnego dodania ostatniej notki.Przepraszam!
Z innej beczki:
Końcówka tego rozdziału nie bardzo mi się podoba. Jestem zdenerwowana problemem z komputerem, i wena nie jest taka jak powinna.
Pytanie do was. Macie śnieg? Ja dziś już jeździłam na sankach z koleżankami. Zachowanie na poziome ośmiolatek, ale każdy musi się kiedyś bawić, prawda?
Do "zobaczenia" jutro! (mam nadzieję)
Wrażenia z Hogwartu oczami kogoś innego niż Harry, genialne. Dużo weny i końca klopotów ze sprzetem
OdpowiedzUsuń