piątek, 15 stycznia 2016

Rozdział 6

Poznawanie nowych słów wiele nasz uczy...


    Rosi weszła do swojego przedziału. Chłopcy rozmawiali właśnie o quidditchu. Panna Black interesowała się tą grą. Grało się w nią na miotłach. W drużynie było siedem osób-obrońca, dwóch pałkarzy, troje ścigających i szukający. Obrońca musiał bronić trzech pętli przed kaflami rzuconymi przez ścigających. Pałkarze zajmowali się odbijaniem tłuczków- wrednych piłek, które żyły własnym życiem. Szukający miał za zadanie odnaleźć malutką, złotą piłeczkę ze skrzydłami- złoty znicz. Kiedy ją złapie gra się kończy, a drużyna dostaje 150 punktów.  Ros chciała kiedyś zostać ścigającą. Ma cela i dobrze      lata na miotle, więc powinna dostać się do drużyny. Usiadła i przysłuchiwała się rozmowie chłopaków. Dowiedziała się, że bliźniacy byli pałkarzami, a Lee komentował mecze.
-Znalazłyście tą ropuchę?- zagaił Fred.
-Niestety nie.
-Nie było cię jak jechał wózek ze słodyczami. Robiliśmy zrzutkę. Zostawiliśmy ci paczkę fasolek różnych smaków i dwie czekoladowe żaby. Mieliśmy ci jeszcze zostawić paszteciki dyniowe, ale nie wyszło- wtrącił Jordan i podał jej jedzenie.
-To ile mam wam oddać?
-Nic, a nic. Uznaj to za prezent na pierwszy rok szkoły- powiedział ze śmiechem George.
-Naprawdę wolałabym oddać wam kasę- kłóciła się dziewczyna.
-Nie i koniec. Jak będziesz marudzić to damy ci nasze kanapki…
-A sami zjemy słodycze- powiedzieli bliźniacy. 
-Dobra już dobra. Ej, chłopaki powiedźcie mi tak szybko, co wiecie o Malfoyach?
-A, co?- spytał jeden z rudzielców.
-Bo spotkałam, w jednym z przedziałów, Dracona Malfoya.
 -Ok. Jest to stara, arystokratyczna rodzina. Ojcem tego chłopaczka jest Lucjusz Malfoy, który jest przewodniczącym rady nadzorczej szkoły i pracuje w Ministerstwie. Jego matka ma na imię Narcyza i z tego, co wiemy pochodzi z rodu Blacków. A teraz charakter: są wredni, zadufani w sobie, egoistyczni i rozpuszczeni. Gardzą mugolakami i rodzinami zwanymi przez arystokrację „zdrajcami krwi”.
-„Zdrajcy krwi”?- takiego określenia nigdy nie słyszała Ciekawe czy mama wie o tym?
-Osoby czystej krwi, które zadają się z mugolakami lub związały się z nimi-wytłumaczył Lee.
-Dlatego naszą rodzinę uważają za gorszą-dodał Fred.
-Jak to? Was się chyba nie da nienawidzić?- Ros zrobiła wielkie oczy.
-Jak widać niektórzy potrafią.
-Dlaczego?
-Nasz ojciec- zaczął tłumaczyć George- bardzo interesuje się mugolami. Pracuje w Urzędzie Niewłaściwego Użycia Produktów Mugoli. To przez to tacy arystokraci nas nie uważają- w jego głosie było bardzo dużo żalu.
-To całkowicie bez sensu. Kiedy się was pozna nie da się was nie lubić- mówiąc to usiadła między Wesleyami i objęła ich ramionami- Wierzcie mi mnie nie tak łatwo do siebie przekonać, a wam udało się od razu- powiedziała i dała chłopcom po buziaku w policzek, widząc ich smutne miny.
-Ej, a ja!- oburzył się Lee.
Na ten tekst wszyscy się zaśmieli, a panna Black podeszła do niego i cmoknęła go w policzek.
-A właśnie, pora przebrać się w szkolne szaty-powiedziała dziewczyna.
-Racja- odpowiedzieli jej chórem chłopcy.
                Dziewczyna wyszła, aby przebrać się w łazience. Chłopaki uznali, że przebiorą się w przedziale, skoro ona wychodzi. Wkroczyła do pomieszczenia i udała się do jednej z kabin. Wyciągnęła swoje ubrania z magicznej torebki. Zmieniła ulubione jeansy na czarne rajstopy i ołówkową spódnicę do kolan, trampki na pantofelki, a t-shirt na białą koszulę, na którą włożyła szarą kamizelkę z miejscem na herb domu. Na to zarzuciła długą czarą szatę.  W ostatniej chwili postanowiła sprawdzić swój wygląd.  Ten platynowy blond, którego użyła wcześniej był dobrym kolorem. Zmieniła w nich tylko to, że były teraz do połowy pleców i były lekko pofalowane. To doskonale pasowało do jej zielono-szarych oczu, które były niezmienne. Jej naturalna, jasna karnacja też pasowała do tego zestawu. (Gdy będzie np. „blondynka powiedziała” to oznaka, że mowa o Ros, wszelkie inne zmiany będą opisane- przyp. Autorki). Poprawiła wszystko delikatnie i wyszła na korytarz. Kiedy wróciła do swojego przedziału męska część towarzystwa była już przebrana.
-Za pięć minut będziemy w Hogwarcie. Proszę zostawić bagaże, zostaną zabrane osobno- usłyszeli kobiecy głos.
-Rosi, a ty w ogóle wiesz, jak dostaniesz się do szkoły?
-Nooo… Normalnie. Powozami?
-Nie, łodzią po jeziorze.
-Serio?
-Tak, a zaprowadzi was nasz gajowy Hagrid.
-Tylko się go nie przestrasz- dodał Lee
-Dlaczego niby miałabym się bać?- prychnęła Blackówna.
-Bo Hagrid jest wielkim, naprawdę wielkim człowiekiem- Jordan, dla potwierdzenia swych słów, uniósł rękę wysoko nad głowę.
-I, co? Dla mnie może być nawet olbrzymem.
-Ok, tak tylko mówię.
                Powoli pociąg zaczął zwalniać, aż w końcu zatrzymał się na stacji. Cała czwórka wyszła na korytarz, w tłum. Tam usłyszeli tubalny głos, który dobiegał, jakby z za chyboczącej się lampy.
-Pirszoroczni! Pirszoroczni tutaj!
-To właśnie Hagrid. Idź do niego. Zobaczymy się w szkole- powiedział Fred i razem z bratem i przyjacielem poszli w inną stronę.
                Ros ruszyła za tłumkiem pierwszoroczniaków. Odnalazła tam burzę kasztanowych loków i podeszłą do niej.
-Hermiś, głowa do góry.
-Yhmm…- tylko to usłyszała w odpowiedzi.
                Szli wąską ścieżką, przez ciemny, wąski las. Było mokro i sporo osób po prostu ślizgało się jak na łyżwach. Po chwili marszu ktoś dzióbną ją w prawy bok. Odkręciła głowę i zobaczyła Teodora, Dracona i Blaisea, którzy szczerzyli się do niej. Z tyłu szli Crabbe i Goyle.
-Wiesz, gdyby nie Hermiona i jej włosy nie poznalibyśmy cię, znaczy kolor niby ten sam, ale ogólnie włosy troszkę inne- powiedział Smok.
-To troszkę dziwne, co nie. Bo wiesz najpierw masz proste włosy do ramion, a tu nagle falowane do połowy pleców- dodał z dziwną miną Nott.
-Ach, to nic wielkiego. Jestem metamorfomagiem- powiedziała z uśmiechem.
-Zaraz zobaczycie Hogwart!- usłyszeli wszyscy.
                Ich oczom ukazał się ogromny zamek, który znajdował się na górze. Wyglądało to tak, jakby wszystkie okna się świeciły, do tego jeszcze dochodziło piękne, gwieździste niebo. Wszystko te światła odbijały się od tafli wielkiego jeziora. NA jego brzegu stały łódki.
-Jaki super- usłyszała z lewej strony.
-Masz rację- powiedziała- przecudowny.
-Najwyżej po czworo do łodzi- krzykną gajowy.
-To jak się pakujemy?- usłyszała głos Malfoya.
-Wy płyńcie we czworo, a ja popłynę z tymi dwoma- powiedział Teo pokazując na Crabba i Goyla stojących z tyłu.
-Może być, jeśli ci pasuje- odrzekł Zabini i klepną przyjaciela po łopatkach.
                Podzielili się tak, jak ustalili. Kiedy grupka Rosi dotarła do łódki Blaise powiedział:
-Panie przodem, moje drogie- i wskazał szarmancko ręką w stronę dryfującego „drewna”.
-A, co, Zabini, boisz się wejść pierwszy?- zaśmiała się panna Black, na co i Hermiona i Draco wybuchli śmiechem.
-Nie, ale mama mnie uczyła, że kobiety zawsze się przepuszcza.
-A tam, gdzie ja mieszkam to mężczyźnie idą przodem, dla bezpieczeństwa dam.
Blaise chciał się odciąć dziewczynie, ale pan Malfoy go wyprzedził:
-To Diabeł, jak na angielskiego dżentelmena przystało, przepuści was, a ja okażę zagraniczną kulturę i wejdę pierwszy, aby sprawdzić, czy nic wam nie grozi- kończąc swoją wypowiedź wpakował się do łódki i wyciągną rękę, aby pomóc dziewczynom.
-Wszyscy siedzą? No to… NAPRZÓD! – krzykną Hagrid, a ich środki same zaczęły się poruszać w stronę zamku.
Płynęli w ciszy. Nikt w ich łódce, ani w innych, się nie odzywał. Po jakimś czasie usłyszeli:
-Głowy w duł!- w tym momencie zaczęli wpływać do skalnej ściany. Pochylili głowy i poczuli na sobie dotyk bluszczu.
Płynęli ciemnym tunelem, który, jak podejrzewała Rosalin, znajdował się pod szkołą. Dopłynęli do skalnej przystani i wysiedli. Hagrid, który sprawdzał łódki, krzykną pokazując na pyzatego chłopca.
-Ej, ty tam! Czy to woja ropucha?
-Teodora!- usłyszeli radosny okrzyk.
-Ooo, Neville znalazł swoją ropuchę- szepnęła Herma.
Potem ruszyli korytarzem, za lampą gajowego, aż wyszli na wilgotną murawę wokół Hogwartu. Wspięli się po kamiennych schodach i stanęli wokół wielkich, dębowych drzwi.
-Wszyscy są? Każdy ma, co powinien?- ostatnie pytanie wypowiedział patrząc na Longbottoma. Potem zapukał trzy razy w drzwi.


Kolejny rozdział dodany. Dosyć późno, ale ludzie, mamy piątek! Jak ja kocham piątki. Naprawdę. To taki miły dzień. Blablabla... Mogę tak pisać i pisać, ale to nie ważne. Ważne są wasze komentarze pod rozdziałami. Dlatego proszę i proszę i prosić będę, aby każda osoba napisała jakiś mały komentarz, żebym wiedziała ile osób czyta mojego bloga. 
Do następnego rozdziału :)

3 komentarze:

  1. Ciekawy jestem reakcji Smoka i Diabła na to że Ros jest ich Kuzynką. rozdział boski

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żeby nie spoilerować, powiem tylko, że Draco jest ciekawski z natury ;)

      Usuń
  2. Witam, zapraszam serdecznie na mój blog (opowiadanie) www.mytvdmaria.blog.pl Jest on dla fanów TVD :)

    OdpowiedzUsuń