środa, 13 stycznia 2016

Rozdział 4

.. .oznacza otwarcie nowych możliwości. 

 

Ruszyły ramię w ramię w stronę dalszych wagonów. Rosalin zastanawiała się, dlaczego zaproponowała tej dziewczynie pomoc. Przecież ja jej nawet nie znam. Zajęczała w duchu. Ale wewnętrznie czuła, że tej dziewczyny nie musi się obawiać. Dla niej jest jak otwarta księga. Przynajmniej tak mi się wydaje. Dodała do siebie. W pewnym momencie Hermiona powiedziała.
-Miło z twojej strony, że chcesz pomóc.
-Nie ma sprawy Hermiono, dla mnie to żaden problem.
-Wiesz, jeśli chcesz możesz mi mówić Herma lub Miona, tak mówią na mnie przyjaciele.
-To jesteśmy przyjaciółkami?- zapytała z uśmiechem Ros- Miło mi, że tak uważasz. Mnie przyjaciele nazywają Ros albo Rosi.
-Mam pomysł, Ros, może się podzielimy. Ja sprawdzę ten wagon, a ty następny i tak dalej…
-Dobry pomysł Mionka.
                Hermiona weszła do pierwszego z przedziałów, a Rosi przeszła do następnego wagonu. Zapukała do pierwszego przedziału. Usłyszała ciche „Proszę”, jakby ktoś odpowiadał tylko z łaski, i weszła do środka. Jej oczom ukazało się pięciu chłopców. Pierwszy po jej prawej stronie siedział chłopak o bardzo jasnych blond włosach, które były przylizane żelem, zimnych, stalowo-szarych oczach i jasnej karnacji. Obok niego siedział jego negatyw. Miał dosyć ciemną, lecz nie czarną skórę, czarne, krótkie włosy i brązowe oczy. Miło uśmiecham się do panny Black, za to blondyn miał znudzony wyraz twarzy. Za brązowookim siedział dosyć wysoki chłopak, co było widać nawet, gdy siedział. Miał miłe rysy twarzy, czarne oczy i ciemne, sterczące włosy, dłuższe niż reszta. Naprzeciw nich siedziało dwóch tęgich chłopaków, jeden, ten siedzący bliżej Ros, miał jasnobrązowe oczy i brązowe włosy, a drugi miał ciemnoniebieskie czy i czarne włosy.
-Słuchamy szanowną panią- odezwał się szarmancko czarnoskóry.
-Cześć. Mam taką sprawę, mianowicie koledze uciekła ropucha. Wiedzieliście ją może?
-Nie, niestety u nas jej nie ma- odpowiedział blondyn, całkiem miło.
-Ale, choć do nas- powiedział siedzący bliżej niej gruby chłopak i złapał ją za rękę. Ta z zaskoczenia zaczęła się wyrywać i krzyczeć. Dotyk nieznanej osoby bardzo ją stresował, a do tego ten chłopak był bardzo, ale to bardzo dziwny. Trzej chłopcy, którzy siedzieli razem zeskoczyli ze swoich miejsc. Brązowo i czarnooki odciągnęli dziewczynę a blondyn strzelił grubego po głowie.
- Goyle, puszczaj ją, ty idioto!- krzykną stalowooki.
-Wszystko w porządku?- zapytał brązowooki.
-Tak, tak, wszystko ok- odpowiedziała trzęsącym się głosem, którego bardzo nienawidziła. Powinna być twarda, a ona zaraz rozmaże się przed tymi chłopakami, których nawet nie zna.
- Chodź – chłopcy złapali ją za ręce, ale inaczej niż ich znajomy, delikatnie, i wyprowadzili na korytarz.
- Przepraszamy za niego, jest chyba trochę niedorozwinięty- powiedział blondyn i uśmiechną się przepraszająco. Rosi doszła do wniosku, że z uśmiechem mu do twarzy- A tak poza tym jestem Draco Malfoy.
-Ja jestem Blaise Zabini- dodał czarnoskóry.
-A ja Teodor Nott- powiedział z uśmiechem brunet.
-Jestem Rosalin Black. Miło was poznać, choć tego nie mogę powiedzieć o waszych kolegach z przedziału- odpowiedziała najpierw z uśmiechem, a potem ze złowrogą miną.
-Jak już mówił Draco, są dosyć niedorozwinięci i Goyle i Crabb. Czasem im odwala, ale raczej nie są niebezpieczni, no chyba, że Smok im karze- powiedział Blaise i puścił dziewczynie oczko. Teodor widząc uniesione ze zdziwieniem brwi Blackówny powiedział:
- Draco to Smok, a Blaise to Diabeł, takie mają ksywy.
- A ty Teodorze?
- Mi mów Teo, albo po nazwisku.
-A do ciebie jak możemy się zwracać?- zapytał Smok.
- Przyjaciele mówią mi Ros lub Rosi- powiedziała uśmiechając się miło.
- Zapytałem, jak my możemy się do ciebie zwracać.
- Właśnie tak.
- Czyli jesteśmy przyjaciółmi?- włączył się do dyskusji Zabini.
-Zobaczymy… Ale możecie mi tak mówić- powiedziała i puściła im oczko-Wiecie, fajnie się z wami rozmawia, ale muszę już iść szukać dalej ropuchy.
-Jasne, jak trzeba to trzeba- powiedział Teo
- Może pomogę ci jej szukać?- spytał Draco.
-Jasne, jeśli chcesz- uśmiechnęła się do niego.
-Chętnie. To ja idę z Ros chłopaki, nie narozrabiajcie.
-Pa, chłopcy.
-To cześć Ros.
-Do zobaczenia Rosa.
Już chciała zapytać Teodora, dlaczego nazwał ją "Rosa", ale było za późno. Drzwi zamknęły się za znikającym chłopakiem i została sama z Draconem. 
-Rosa?- pytanie wyrwało jej się z ust- Nikt mnie tak nigdy nie nazywał. 
-Naprawdę? Takie zdrobnienie jest powszechne w kręgu czysto krwistych czarodziejów. Hmm… Jaki ty masz status krwi?- zapytał, ale Ros weszła już do kolejnego przedziału.Tam też nikt nie wydział ropuchy Neville’a. Gdy wyszła spojrzała na stalowookiego i powiedziała: 
-Czystej. Pozwól, że zadam ci pytanie. Słyszałeś jak mam na nazwisko?- wiedziała, że każdy czarodziej zna wielki ród Blacków. 
-Yyy… chyba właśnie nie. Zdaje mi się, że w tym czasie coś stuknęło na zewnątrz- powiedział wyraźnie zmieszany. 
-Przedstawię ci się jeszcze raz- powiedziała śmiejąc się- ale tym razem uważaj, ok? Jestem Rosalin Black- tak jak się spodziewała, chłopak zrobił duże oczy. Widać było, że ona sam jest czystej krwi, a do tego nazwisko Malfoy było jej znane dzięki matce. 
-Black? Z tych Blacków?- zapytał mało inteligentnie. 
-Tak, z tego starożytnego rodu. A tak w ogóle, czemu pytasz o mój status krwi. Czy to ważne? 
-Mój ojciec mówi, że tak. 
-No tak, moja mama mówiła mi, że tu tak czasem jest. 
-Czekaj, czekaj, dlaczego mówisz „tu”? 
-Ach… Razem z moją mamą mieszkam w Nowym Jorku. 
-Gdzie?!- ma twarzy blondyna namalował się szczery szok. 
W czasie, gdy chłopak przyswajał sobie tą informację, Ros sprawdziła kolejny przedział. Niestety tam też nie było ropuchy Longbottoma. 
-W Nowym Jorku, Draconie. Jest to jakiś problem?- zapytała ze szczerym rozbawieniem. 
-Nie.. Jak tam jest? W Nowym Jorku?- twarz chłopaka wrażała szczere zainteresowanie. 
-Hmmm… Jest to wielkie miasto. Wiele wieżowców. Piękne, stare budynki. Wiele parków, ogrodów zoologicznych i botanicznych. Śliczne przedmieścia z lasami. W sumie jest to większe miasto niż Londyn, przynajmniej tak mi się wydaje (chcę pojechać i tu i tu- przyp. Autorki). Są też piękne świątynie: kościoły, meczety, cerkwie, synagogi, ogólnie, miejsca wyznań. 
-Ja jestem ateistą, jak większość czarodziei- wtrącił Smok
-Ja raczej też, choć wierzę, że jest ktoś, kto stworzył to wszystko- Na przykład aniołów, świat. Pomyślała- Ale żadnej dokładnej wiary nie wybieram. 
-Wow… Serio? 
-A czemu nie? 
-Spoko, mi to nie przeszkadza, ale tobie radzę, żebyś bardzo o tym nie opowiadała- wypowiedział to z wielką powagą.
 -OK. Do jakiego domu chcesz trafić? Pewnie Slytherinu?- powiedziała żeby zmienić temat. 
-No jasne, u mnie w rodzinie wszyscy byli w Slytherinie, a poza tym tam trafiają wszyscy arystokraci. A ty gdzie chcesz trafić? 
-Do Slytherinu albo Gryffindoru, bo nie wszyscy arystokraci idą do domu węża. 
-Chcesz być Gryfonką- zdziwił się- chyba sobie idę. 
-Daj spokój- powiedziała Ros, zdziwiona i trochę zawiedziona jego reakcją. Zdążyła już polubić tego chłopaka. 
-Żartuję. Lubię cię i…- tu zastanowił się chwilkę-…dalej będę cię lubić, nawet jak będziesz nosić czerwono-złoty krawat- powiedział z pełną powagą, a potem zaczął się śmiać. 
-Ja też cię lubię- odpowiedziała i zaczęła się śmiać razem z nim. 
-Wiem, mnie każdy lubi- wypiął pierś 
-Uch… jaki ty skromny. 
-Skromność to cecha brzydkich ludzi. 
-Pff…- tylko tyle była w stanie wydusić ze śmiechu.


Rozdział dodany, jak dla mnie, dosyć późno, ale trochę pracy mam przy blogu, do tego obowiązki domowe i szkoła. Postaram się dodać kolejny rozdział jutro między 20:00 a 21:00. Dalej zachęcam do komentowania i będę to robić, dopóki choć jedna osoba go nie napisze! Ostrzegam, jestem dosyć upierdliwa ;) 

5 komentarzy:

  1. Rozdział jest bardzo ładny. Treść jest ciekawa, a fabuła wciąga. Będę tutaj nie raz xx
    http://isabellebailey.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czy tylko ja ich zszipuje? 💜Rose i Draco ❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam Draco ale nie shippuje ich bo Drako jest mój 😁😁

    OdpowiedzUsuń