wtorek, 12 stycznia 2016

Rozdział 3

Zamknięcie jednych drzwi nie oznacza straty...

Pierwszy z pod okna odszedł Percy. Reszta stała jeszcze chwilę i patrzyła za okno. Następnie, bez słowa odszedł Harry Potter. Zaraz po nim poszedł Ron, ale on na pożegnanie powiedział „Cześć”.  Ros stałą jeszcze chwileczkę z bliźniakami. Myślała o tym jak będzie w szkole? Jak mama da sobie radę sama? Co teraz robi? Czy ciocia Weasley wzięła ją na spytki, czy zdążyła uciec? Pewnie nie uciekła, potrzebuje kogoś, jak mnie nie ma. Odpowiedziała sobie. Z rozmyślań wyciągną ją głos jednego z chłopców:
-To, co? Idziemy do przedziału?
-Pewnie, nie będziemy przecież tak stać jak kołki w płocie.- Odpowiedział drugi. Złapali Rosi z obu stron pod ręce i poszli w stronę swojego wagonu. Gdy weszli, rozsiedli się wygodnie na kanapach. Fred i George po jednej stronie, a Rosalin po drugiej.
-To…, do której klasy idziecie?- Zapytała po chwili milczenia.
-Do trzeciej. Kolejny rok zatruwania życia Filchowi.
-To ten woźny, co wszystkiego zabrania i za małe psikusy chce podwieszać w lochach, tak?
-Uuu, widzę, że jesteś zaznajomiona z naturą naszego wroga.
-Wiecie, nawet mam dla niego prezent powitalny- powiedziała i wyciągnęła z podręcznej torby mały woreczek. Był on ze smoczej skóry i otwierał się tylko pod jej dotykiem. Otworzyła go i pociągnęła za wystający sznureczek. Oczom chłopców ukazała się pokaźna torba.
-Są w niej łajno bomby i takie, tam inne gadżety, nie jestem pewna czy działają, bo znalazłam je w starym kufrze mamy, ale…- wypowiedź przerwał jej radosny krzyk obu panów.
-Serio? W kufrze twojej mamy?
-Ze szkoły?
-No tak…- odpowiedziała zbita z tropu.
-Będą genialne.
-Bardziej śmierdzące niż nowe, bo sporo poleżały.
-Ale będzie zabawa.
-No to super.
Nagle drzwi od przedziału otworzyły się i oczom dziewczyny ukazał się jakiś chłopak. Był on, na oko, w wieku bliźniaków. Miał czarną skórę i dosyć długie dredy.
-Lee, myśleliśmy…
-…że już nie przyjdziesz- Ros zadziwiło to dokończenie zdania przez bliźniaków, ale nic nie powiedziała. 
-Usiedliście w takim miejscu, że trudno było was znaleźć. O, a kto to?- Wskazał palcem na pannę Black.
-Rosalin Black, miło poznać.- Wstała i podała chłopakowi rękę.
-Lee Jordan, ciebie też miło poznać. Już myślałem, że to wasza kuzynka czy coś, wiecie, te włosy.
W tym momencie Ros zapała się za włosy, a bliźniacy spojrzeli na nią. Zdała sobie sprawę, że bezwiednie zmieniła kolor swoich włosów na płomiennorudy, taki, jaki mają Wesleyowie. Znów myślałam zbyt intensywnie o kolorze włosów. Już kiedyś się jej to zdarzyło. Była z mamą w wesołym miasteczku i pewna pani miała purpurowe włosy. Bardzo jej się spodobały i zaczęła myśleć, jak by wyglądała w takich. Na szczęście Emily w porę zobaczyła, że włosy córki zmieniają kolor, bo mogłaby zrobić sensację. Ale wtedy miała ze 4 latka.
-Yyy…, co z twoimi włosami?- Zapytał, chyba, Fred.
-Jeszcze wam nie mówiłam?- odpowiedziało jej równe pokręcenie głowami- Jestem metamorfomagiem. Wiecie, mogę zmieniać wygląd i w ogóle.
-Serio?- Krzyknęły na raz trzy męskie głosy.
-No…tak, jakiś problem?
-Nie, to jest absolutnie…
- ...totalnie genialne.
-Muszę się zgodzić z Fredem i Georgiem.
-I wyobraź sobie nasz przyjacielu, że zaproponowaliśmy jej wstąpienie do naszych szeregów.
-No to mamy super sojuszniczkę- tu zwrócił się Lee z uśmiechem do Ros, która zmieniła kolor włosów na platynowy blond.
Siedzieli tak, a chłopcy opowiadali dziewczynie o szkole. Dobrze im się rozmawiało. Ros była pod wrażeniem ich występków, które jej opowiedzieli, a panowie byli pod wrażeniem pomysłów małej arystokratki. Panna Black dziwiła się samej sobie, że tak szybko się z nimi zaprzyjaźniła. Co się ze mną dzieje, jeszcze wczoraj bym się do nich nie odezwała bez poznania ich dokładnej historii. Może jednak ta szkoła wyjdzie mi na dobre?
Minęły już ze 3 godziny podróży, gdy drzwi do ich wagonu otworzyły się. Stanęła w nich niewysoka dziewczyna, o dużych, czekoladowych oczach, zadartym nosku i puchatych, brązowych włosach. Miała na sobie atramentową spódniczkę przed kolano i turkusową bluzkę.
-Cześć, jest taka sprawa, koledze- Nevilleowi Longbottomowi- uciekła ropucha, widzieliście ją może?- zapytała miękkim głosem.
-Nie, niestety nie- odpowiedział Lee.
-Uch, wybaczcie, nie przedstawiłam się. Jestem Hermiona Granger- powiedziała pospiesznie dziewczyna wchodząc do ich przedziału i zamykając za sobą drzwi.
-Ja jestem Lee Jordan.
-Ja Fred Weasley.
-Ja Georg Weasley.
-A ja Rosalin Black. Miło nam cię poznać- dodała z uśmiechem dziewczyna.
-Mi was również. Z którego roku jesteście?- zapytała po chwili zastanowienia.
-My-tu Fred wskazał na siebie, brata i Lee- zaczniemy w tym roku trzecią klasę.
-Ja idę na pierwszy rok, choć powinnam iść już do drugiej klasy. A ty?- powiedziała Rosi.
- Też idę do pierwszej klasy, i też jestem rok starsza od innych pierwszoroczniaków. Ale fajnie, nie będę sama. A dlaczego przyjechałaś rok później? Ja przez to, że urodziłam się 19 września i w tamtym roku nie miałam 11 lat, więc nie dostałam listu. Ale już umiem trochę czarować i w ogóle- zakończyła swoją wypowiedź i spojrzała, na Blakównę wyczekująco.
-Ja jestem później z innego powodu. Miałam kłopoty rodzinne i mój przyjazd do Anglii nie był możliwy.
-Do Anglii? To gdzie ty mieszkasz?- zapytali wszyscy zgodnym chórem.
- W Nowym Jorku. Nie mówiłam wam chłopaki?- zdziwiła się Rosalin.
-Nie, nie raczyłaś nas poinformować- odrzekł Fred z udawanym żalem, na który wszyscy, prócz Hermiony się zaśmiali.
-Wydawało mi się, że wam mówiłam, więc macie szczęście, że Hermiona zapytała- kończąc zdanie pościła brązowookiej oczko.
-Niestety, ale ja już muszę iść- powiedziała szatynka.
-Zaczekaj, poszukam z tobą- powiedziała Rosi pod wpływem impulsu.
-Jeśli chcesz, to proszę bardzo- powiedziała dziewczyna z uśmiechem.

 Oto rozdział 3! Brawo ja! Jak widać zaszły zmiany na stronie. Myślę, że są one tymczasowe. Postaram się, żeby wyglądało to lepiej. Zachęcam do komentowania i polecania mojego bloga znajomym itp.

1 komentarz: