Pierwszy z pod okna odszedł
Percy. Reszta stała jeszcze chwilę i patrzyła za okno. Następnie, bez słowa
odszedł Harry Potter. Zaraz po nim poszedł Ron, ale on na pożegnanie powiedział
„Cześć”. Ros stałą jeszcze chwileczkę z
bliźniakami. Myślała o tym jak będzie w szkole? Jak mama da sobie radę sama? Co
teraz robi? Czy ciocia Weasley wzięła ją na spytki, czy zdążyła uciec? Pewnie nie uciekła, potrzebuje kogoś, jak
mnie nie ma. Odpowiedziała sobie. Z rozmyślań wyciągną ją głos jednego z
chłopców:
-To, co? Idziemy do przedziału?
-Pewnie, nie będziemy przecież tak stać jak kołki w płocie.-
Odpowiedział drugi. Złapali Rosi z obu stron pod ręce i poszli w stronę swojego
wagonu. Gdy weszli, rozsiedli się wygodnie na kanapach. Fred i George po jednej
stronie, a Rosalin po drugiej.
-To…, do której klasy idziecie?- Zapytała po chwili
milczenia.
-Do trzeciej. Kolejny rok zatruwania życia Filchowi.
-To ten woźny, co wszystkiego zabrania i za małe psikusy
chce podwieszać w lochach, tak?
-Uuu, widzę, że jesteś zaznajomiona z naturą naszego wroga.
-Wiecie, nawet mam dla niego prezent powitalny- powiedziała
i wyciągnęła z podręcznej torby mały woreczek. Był on ze smoczej skóry i
otwierał się tylko pod jej dotykiem. Otworzyła go i pociągnęła za wystający
sznureczek. Oczom chłopców ukazała się pokaźna torba.
-Są w niej łajno bomby i takie, tam inne gadżety, nie jestem
pewna czy działają, bo znalazłam je w starym kufrze mamy, ale…- wypowiedź
przerwał jej radosny krzyk obu panów.
-Serio? W kufrze twojej mamy?
-Ze szkoły?
-No tak…- odpowiedziała zbita z tropu.
-Będą genialne.
-Bardziej śmierdzące niż nowe, bo sporo poleżały.
-Ale będzie zabawa.
-No to super.
Nagle drzwi od przedziału otworzyły się i oczom dziewczyny
ukazał się jakiś chłopak. Był on, na oko, w wieku bliźniaków. Miał czarną skórę
i dosyć długie dredy.
-Lee, myśleliśmy…
-…że już nie przyjdziesz- Ros zadziwiło to dokończenie
zdania przez bliźniaków, ale nic nie powiedziała.
-Usiedliście w takim miejscu, że trudno było was znaleźć. O,
a kto to?- Wskazał palcem na pannę Black.
-Rosalin Black, miło poznać.- Wstała i podała chłopakowi
rękę.
-Lee Jordan, ciebie też miło poznać. Już myślałem, że to
wasza kuzynka czy coś, wiecie, te włosy.
W tym momencie Ros zapała się za włosy, a bliźniacy
spojrzeli na nią. Zdała sobie sprawę, że bezwiednie zmieniła kolor swoich
włosów na płomiennorudy, taki, jaki mają Wesleyowie. Znów myślałam zbyt intensywnie o kolorze włosów. Już kiedyś się jej
to zdarzyło. Była z mamą w wesołym miasteczku i pewna pani miała purpurowe
włosy. Bardzo jej się spodobały i zaczęła myśleć, jak by wyglądała w takich. Na
szczęście Emily w porę zobaczyła, że włosy córki zmieniają kolor, bo mogłaby
zrobić sensację. Ale wtedy miała ze 4 latka.
-Yyy…, co z twoimi włosami?- Zapytał, chyba, Fred.
-Jeszcze wam nie mówiłam?- odpowiedziało jej równe
pokręcenie głowami- Jestem metamorfomagiem. Wiecie, mogę zmieniać wygląd i w
ogóle.
-Serio?- Krzyknęły na raz trzy męskie głosy.
-No…tak, jakiś problem?
-Nie, to jest absolutnie…
- ...totalnie genialne.
-Muszę się zgodzić z Fredem i Georgiem.
-I wyobraź sobie nasz przyjacielu, że zaproponowaliśmy jej
wstąpienie do naszych szeregów.
-No to mamy super sojuszniczkę- tu zwrócił się Lee z
uśmiechem do Ros, która zmieniła kolor włosów na platynowy blond.
Siedzieli tak, a chłopcy opowiadali dziewczynie o szkole.
Dobrze im się rozmawiało. Ros była pod wrażeniem ich występków, które jej
opowiedzieli, a panowie byli pod wrażeniem pomysłów małej arystokratki. Panna
Black dziwiła się samej sobie, że tak szybko się z nimi zaprzyjaźniła. Co się ze mną dzieje, jeszcze wczoraj bym
się do nich nie odezwała bez poznania ich dokładnej historii. Może jednak ta
szkoła wyjdzie mi na dobre?
Minęły już ze 3 godziny podróży, gdy drzwi do ich wagonu
otworzyły się. Stanęła w nich niewysoka dziewczyna, o dużych, czekoladowych
oczach, zadartym nosku i puchatych, brązowych włosach. Miała na sobie
atramentową spódniczkę przed kolano i turkusową bluzkę.
-Cześć, jest taka sprawa, koledze- Nevilleowi Longbottomowi-
uciekła ropucha, widzieliście ją może?- zapytała miękkim głosem.
-Nie, niestety nie- odpowiedział Lee.
-Uch, wybaczcie, nie przedstawiłam się. Jestem Hermiona
Granger- powiedziała pospiesznie dziewczyna wchodząc do ich przedziału i
zamykając za sobą drzwi.
-Ja jestem Lee Jordan.
-Ja Fred Weasley.
-Ja Georg
Weasley.
-A ja
Rosalin Black. Miło nam cię poznać- dodała z uśmiechem dziewczyna.
-Mi was również. Z którego roku jesteście?- zapytała po
chwili zastanowienia.
-My-tu Fred wskazał na siebie, brata i Lee- zaczniemy w tym
roku trzecią klasę.
-Ja idę na pierwszy rok, choć powinnam iść już do drugiej
klasy. A ty?- powiedziała Rosi.
- Też idę do pierwszej klasy, i też jestem rok starsza od
innych pierwszoroczniaków. Ale fajnie, nie będę sama. A dlaczego przyjechałaś
rok później? Ja przez to, że urodziłam się 19 września i w tamtym roku nie
miałam 11 lat, więc nie dostałam listu. Ale już umiem trochę czarować i w ogóle-
zakończyła swoją wypowiedź i spojrzała, na Blakównę wyczekująco.
-Ja jestem później z innego powodu. Miałam kłopoty rodzinne
i mój przyjazd do Anglii nie był możliwy.
-Do Anglii? To gdzie ty mieszkasz?- zapytali wszyscy zgodnym
chórem.
- W Nowym Jorku. Nie mówiłam wam chłopaki?- zdziwiła się
Rosalin.
-Nie, nie raczyłaś nas poinformować- odrzekł Fred z udawanym
żalem, na który wszyscy, prócz Hermiony się zaśmiali.
-Wydawało mi się, że wam mówiłam, więc macie szczęście, że
Hermiona zapytała- kończąc zdanie pościła brązowookiej oczko.
-Niestety, ale ja już muszę iść- powiedziała szatynka.
-Zaczekaj, poszukam z tobą- powiedziała Rosi pod wpływem
impulsu.
-Jeśli chcesz, to proszę bardzo- powiedziała dziewczyna z
uśmiechem.
Oto rozdział 3! Brawo ja! Jak widać zaszły zmiany na stronie. Myślę, że są one tymczasowe. Postaram się, żeby wyglądało to lepiej. Zachęcam do komentowania i polecania mojego bloga znajomym itp.
Jest i Hermiona 🖤🖤🖤 super się czyta 😁 Lecę dalej!
OdpowiedzUsuń