sobota, 16 stycznia 2016

Rozdział 7

Wiele nowych rzeczy nas otacza, ale nie oznacza to nic złego...


    Drzwi otworzyły się z głośnym zgrzytem. Za nimi pojawiła się wysoka kobieta, z czarnymi włosami i w szmaragdowozielonej szacie. Miała ostre rysy twarzy.
-To jest pani profesor McGonagall- oznajmił Hagrid.
-Dziękuję ci, Hagidzie. Dalej poprowadzę ich sama- głos kobiety był srogi i nieznoszący sprzeciwu.
Otworzyła szerzej drzwi i wprowadziła pierwszorocznych od Sali wejściowej. Drogę oświetlały pochodnie, ma tam gdzie ich nie było korytarz spowijała ciemność. Rosi przypominało to trochę korytarze Instytutu. Ruszyli za profesorką, tupiąc po marmurowej podłodze. Gdy przechodzili obok dużych drzwi po ich prawej stronie usłyszeli gwar rozmów.
-Tam pewnie siedzą starsze klasy- szepnęła panna Black do Dracona idącego obok niej.
-Pewnie tak- usłyszała w odpowiedzi.
Profesor McGonagall zaprowadziła ich dalej, do pustej komnaty obok. Stanęli tam wszyscy naprzeciw czarownicy.
-Witajcie w zamku Hogwart! Uczta powitalna zacznie się za chwilę, ale zanim zajmiecie swoje miejsca w Wielkiej Sali, zostaniecie przydzieleni do jednego z czterech domów. Ceremonia Przydziału jest bardzo ważna, bo podczas pobytu w Hogwarcie wasz dom będzie dla was czymś w postaci rodziny. Będziecie mieszkać razem z innymi mieszkańcami waszego domu w dormitorium. Będziecie mieć wspólne zajęcia i będziecie spędzać razem czas w pokoju wspólnym- profesor McGonagall przyjrzała się im, a potem kontynuowała- Są cztery domy: Gryffindor, Huffelpuf, Ravenclaw i Slytherin. Każdy z nich ma zaszczytną historię i sławnych wychowanków. W szkole wasze osiągnięcia będą chlubą dla waszego domu, zyskując mu punkty, a wasze przewinienia hańbą, za którą wasz dom zostanie ukarany stratą punktów. Na koniec roku, dom, który zdobędzie najwyższą liczbę punktów, zdobędzie Puchar Domów, który jest przeogromnym zaszczytem. Mam nadzieję, że każde z was będzie wierne swojemu domowi, bez względu na to, gdzie zostanie przydzielone. Ceremonia przydziału rozpocznie się za chwilę w obecności całej szkoły. Radzę wykorzystać ten czas na sprawdzenie swojego wyglądu.
Rozejrzała się po pierwszorocznych, a jej spojrzenie zatrzymało się na Nevillu, który miał pelerynę zawiązaną pod lewym uchem i na Ronie, który dalej miał plamę na nosie.
-Wrócę, kiedy będziecie gotowi- oznajmiła czarownica- Proszę zachować spokój.
Wyszła z komnaty. Wtedy zaczął się gwar przyciszonych rozmów.
-Wiecie jak wygląda ta ceremonia?- spytała panna Granger, swoich towarzyszy.
-Podobno jest jakiś test, czy coś takiego, ale nie wiem dokładnie- powiedział Teo.
-Hej Ros, a do jakiego domu chcesz trafić?- zadał pytanie Blaise.
-Mam rozkminę, albo Gryffindor, albo Slytherin.
-Gryffindor? Fuj- wykrzywił twarz w śmiesznym grymasie- A koleżanka?
-Gryffindor lub Ravenclaw.
-Słyszeliście chłopaki, nasze koleżanki nie chcą już być naszymi koleżankami.
-Daj spokój Zabini, jak mają być naszymi koleżankami do nawet Gryfiactwo nie przeszkodzi- powiedział mądrze Nott.
-Dokładnie. Chyba, że nie chcesz być moim kolegą, co Blaise?- powiedziała z udawanym żalem Ros, aby rozśmieszyć znajomych.
-No niby chcę, ale kolegować się z Gryfonem, nie bardzo mi pasuje.
-No, bo Ślizgoni mają zakaz zadawania się z Gryfonami – Ros zgrabnie odbiła piłeczkę tej rozmowy.
-Pisanej nie, ale od dawien, dawna Ślizgoni nie przyjaźnią się z Gryfonami.
-To my będziemy wyjątkami, potwierdzającymi regułę- powiedział, Draco, który do tej pory nie udzielał się w dyskusji, tylko rozmawiał cicho z Hermioną.
-Mądre słowa- potwierdził Teodor.
Pan Zabini chciał jeszcze coś dodać, ale wszystkich zatkało, to, co zobaczyli. Przez ścianę, do komnaty, w której się znajdowali, wpłynęło około dwudziestu duchów. Były perłowo-białe i dosyć przezroczyste. Szybowały po komnacie, tak jakby ich nie widziały i zdawało się, że kłócą się ze sobą. Duch jakiegoś małego, grubego mnicha mówił:
-Przebaczać i zapominać, powtarzam, to nasza zasada. Powinniśmy dać mu jeszcze jedną szansę…
-Irytek wykorzystał już wszystkie szansy, na jakie zasługiwał. Wciąż nas oczernia, a przecież on nawet nie jest duchem… Hej, a co wy tu robicie?
                Duch w kryzie i trykotach, jako pierwszy zauważył tłum pierwszorocznych. Nikt mu nie odpowiedział. Dzieciaki patrzyły na niego z szeroko otwartymi oczami.
-Nowi uczniowie!- krzykną Gruby Mnich, uśmiechając cię do nich promiennie- Czekacie na ceremonię?
Kilka osób, w tym panna Black, pokiwało głowami.
-Zbierać się, idziemy- usłyszeli szorstki głos- Ceremonia przydziału rozpocznie się za chwilę.
To profesor McGonagall wróciła po nich. Kazała im ustawić się w rzędzie, a duchy w tym czasie wsiąknęły w ścianę.
-Proszę za mną.
                Rosi stanęła między Hermioną a Draconem. Po chwili ruszyli. Weszli do przeogromnej sali. Nad ich głowami unosiły się tysiące świec, które oświetlały pomieszczenie. Ros rozejrzała się dookoła. Z jednej strony znajdowały się cztery stoły, przy których siedzieli uczniowie. Po drugiej rozciągał się długi stół nauczycieli. Wszystkie stoły były zastawione złotymi talerzami i kielichami. Profesorka zaprowadziła ich przed stół nauczycieli. Rosalin spostrzegła, że jej towarzysze patrzą się w sufit i usłyszała szept panny Granger:
-Jest zaczarowane… żeby wyglądać jak prawdziwe niebo… Czytałam o tym w Historii Hogwartu.
                I rzeczywiście, patrząc w sufit zdawało się, że człowiek widzi nad sobą piękne, rozgwieżdżone niebo w kolorze ciemnego granatu. Gdyby blondynka nie przeczytała o tym sama to pewnie nie uwierzyłaby koleżance i myślała, że nad nimi nie ma sufitu.
                Profesor McGonagall postawiła przed nimi stołek, przez co wszyscy spojrzeli w jej stronę. Na stołku postawiła starą, spiczastą tiarę. Była połatana i brudna, że aż żal było patrzeć. Wszyscy przypatrywali się przedmiotowi. Po chwili tiara drgnęła, szew w pobliżu krawędzi rozpruł się jak szeroko otwarte usta i tiara zaczęła śpiewać:
Może nie jestem śliczna
Może i łach ze mnie stary,
Lecz choćbyś świat przeszukał,
Tak mądrej nie znajdziesz tiary.
Możecie mieć meloniki.
Możecie mieć panamy,
Lecz jam jest Tiara Losu,
Co jeszcze nie jest zbadany.
Choćbyś swą głowę schował
Pod pachę albo w piasek,
I tak poznam kim jesteś,
Bo dla mnie nie ma masek.
Śmiało, dzielna młodzieży,
Na głowę mnie wkładajcie,
A ja wam zaraz powiem,
Gdzie odtąd zamieszkacie.
Może w Gryffindorze,
Gdzie kwitnie męstwa cnota,
Gdzie króluje odwaga
I do wyczynów ochota.
Może w Huffelpuffie,
Gdzie sami prawi mieszkają,
Gdzie wierni i sprawiedliwi
Hogwarta szkoły chwalą.
A może w Ravenclawie
Zamieszkać wam wypadnie
Tam płonie lampa wiedzy,
Tam mędrcem będziesz snadnie.
A jeśli chcecie zdobyć
Druhów gotowych na wiele,
To czeka was Slytherin,
Gdzie cenią sobie fortele.
Więc bez lęku, do dzieła!
Na głowy mnie wkładajcie,
Jam jest Myśląca Tiara,
Los wam wyznaczę na starcie!
    Kiedy tiara skończyła swoją piosenkę na sami wybuchł gwar okrzyków i oklasków. Potem skłoniła się przed każdym z domów i ponownie znieruchomiała.
-To jest takie proste. A my się stresowaliśmy- szepną Draco.
-Taa… Już na początku chcą nas o zawał przyprawić- odpowiedziała i uśmiechnęła się, na co chłopak odpowiedział tym samym.
                Na środek wystąpiła profesor McGonagall i powiedziała:
-Kiedy wyczytam nazwisko i imię, dana osoba nakłada tiarę i siada na stołku.
                Ręce Rosi już od dawna się pociły, a teraz poczuła nieprzyjemny uścisk w żołądku. Ciekawe, która będę? pomyślała.
-Abbot, Hanna.
                Krzyknęła profesorka. Z szeregu wyszła dziewczynka o różowej twarzy i jasnych włosach. Nałożyła tiarę, która opadłą jej na oczy i usiadła. Po krótkiej chwili ciszy tiara krzyknęła:
-HUFFELPUF!
                Przy stole po prawej rozległy się krzyki i oklaski. Hanna usiadła przy nim, a profesor McGonagall powiedziała:
-Black, Rosalin.
                Blondynka głośno przełknęła ślinę, ale odważnie przystąpiła do tiary. Nałożyła ją na głowę i usiadła na taborecie.
-Black… Hmmm… Twoi rodzice chodzili do Gryffindoru, ale reszta rodziny do Slytherinu- powiedział głosik w głowie dziewczyny- Widzę, że tobie wszystko jedno. Cóż tu zrobić? Jesteś zaradna i sprytna, jak na Ślizgona przystało, ale i odważna i szlachetna, co jest cechami Gryfonów. Co tu z tobą zrobić? Hmmm…
                Po krótkiej, naprawdę krótkiej chwili, choć Rosi wdawało się, że minęły godziny, tiara krzyknęła:
-GRYFFINDOR!
                Dziewczyna zaskoczyła ze stołka, a towarzyszyły jej krzyki i wiwaty, ze stołu czerwono-złotych. Jak we mgle zobaczyła jeszcze dziwną minę Dracona i pobiegła do swojego domu, uprzednio odkładając tiarę. Dobiegła i usiadła na brzegu. Została obdarzona miłymi uśmiechami. W tym czasie, niejaka Susan Bones trafiła do Huffelpuffu. Następnie Terry Boot i Mandy Brocklehurst trafili do Ravenclawu. Lavender Brown za to trafiła do Gryffindoru. Potem Millicenta Bulstrode jako pierwsza trafiła to Slytherinu. Rosi już zapoznała się z Angeliną Jonson i Alicją Spinett z roku bliźniaków oraz Katty Bell, z którą chodziła by do klasy, gdyby przyjechała do Hogwartu tak jak powinna. Rozmawiali cichutko. Jednak, gdy Ros usłyszała nazwisko Granger ucichła i przysłuchiwała się. Na szczęście Hermiona trafiła do Gryffindoru. Panna Black klaskała dziko i głośno krzyczała. Brunetka usiadła koło niej. Do stołu gryfonów trafił, zaraz po Hermionie, Neville Longbottom. Kiedy Draco podszedł do stołka, tiara ledwo dotknęła jego głowy, a już krzyknęła:
-SLYTHERIN!
                Rosi odprowadziła go wzrokiem, gdy usiadł koło Crabbea i Gotylea. Nott również trafił do Slytherinu. Za nim trafiła tam pewna brunetka, Pansy Parkinson. Bliźniaczki Patil zostały rozdzielone, Padma trafiła do Ravenclawu, a Parvati do Gryffindoru. Kiedy usłyszeli „Potter, Harry” wszystkie głosy umilkły. Głowy osób przebywających w Sali zwróciły się w stronę czarnowłosego. Ten założył tiarę, aż spadłą mu na oczy i zapadła cisza. Po dłuższej chwili tiara wykrzyknęła:
-GRYFFINDOR!
                Dom lwa zaczął bardzo głośno wiwatować. Bliźniacy krzyczeli „Mamy Pottera! Mamy Pottera!”. Harry podszedł do nich na chwiejnych nogach. Percy uścisną mu dłoń, ale widać było, że chłopak jest zdezorientowany. Rosi przysunęła się do niego i szepnęła mu prosto do ucha:
-Gratulacje.
-Dzięki- głos chłopaka jeszcze drżał.
                Panna Black powrotem zajęła się ceremonią. Dean Thomas trafił do Gryffindoru, czemu towarzyszyły głośne oklaski jej domu. Potem Lisa Turpin trafiła do Ravenclawu. Usłyszeli głośne „Weasley, Ronald”, a George powiedział do blondynki:
-Jeśli nie trafi do Gryffindoru, do nigdy się do niego nie przyznamy.
-Nie przesadzaj może być…
                Ale niedane jej było dokończyć, bo Tiara Przydziału wykrzyknęła:
-GRYFFINDOR!
Bladozielony Ron podszedł i usiadł przy stole obok Harrego.
-Widzicie, nie musicie udawać, że nie macie młodszego brata-szepnęła do bliźniaków.
-I tak będziemy.
                Blaise Zabini został przydzielony do Slytherinu, co niezbyt zdziwiło dziewczynę. Teraz był czas, aby głos zabrał dyrektor, Albus Dumbledore. Był to wysoki, starszy mężczyzna z długą siwą brodą i długimi siwymi włosami. Na czubku nosa miał śmieszne okulary-połówki, jego jasnoniebieskie oczy miło błyszczały.
-Witajcie! Witajcie w nowym roku szkolnym w Hogwarcie! Zanim rozpoczniemy ucztę, chciałbym wam powiedzieć kilka słów. Oto one: Głupol! Mazgaj! Śmieć! Obsuw! Dziękuję wam!
                Po tym dziwnym przywitaniu usiadł. Ros musiała przypomnieć sobie parę razy, że jest to największy czarodziej naszych czasów, bo inaczej nazwałaby go wariatem.  Na stołach pojawiło się jedzenie. Pieczone i gotowane ziemniaki, kasze i ryże, różne mięsa i surówki. Blackówna nałożyła sobie trochę pieczonych ziemniaków i udko kurczaka, do tego jakąś surówkę, która byłą bardzo kolorowa i wyglądała apetycznie. Dookoła wszyscy również zabrali się za jedzenie. Obok Pottera lewitował jeden z duchów. Ros zaczęła słuchać, co mówi.
-Nie jadłem od prawie czterystu lat. Nam, duchom, to nie potrzebne, choć trochę z tym tęsknimy. Ale chyba się jeszcze nie przedstawiłem. Sir Nicholas de Mimsy-Porpington, do usług. Duch-rezydent Wieży Gryffindoru.
-Wiem, kim jesteś!- zawołał ni stąd ni zowąd Ron-Moi bracia opowiadali mi o tobie… Jesteś Prawie Bezgłowy Nick!
-Wolałbym, żeby zwracano się do mnie Sir Nicholas de Mimsy.
-Jak można być prawie bezgłowym?- zapytał Seamus Finnigan, chłopiec o jasnych włosach i wesołej twarzy.
-Można. O tak- powiedział Nick. Złapał się za lewe ucho, pociągną i jego głowa opadłą mu na ramię. Wyglądało to obrzydliwie.
-Idioci- mrukną Fred.
                Nick patrzył na ich zdziwione miny z zadowoleniem wypisanym na białej twarzy.
- A, więc, mi drodzy nowi Gryfoni! Mam nadzieję, że dzięki waszej pomocy w tym roku zdobędziemy Puchar Domów. Ślizgoni…- przerwał widząc zdumione spojrzenia niektórych- tak nazywamy mieszkańców Slytherinu, zabrali nam Puchar sześć lat temu, rozumiecie, sześć lat temu i dotąd nie oddali. Krwawy Baron tak się tym chwali, że nie można wytrzymać. A Krwawy Baron jest rezydentem Slytherinu.
                Spojrzenie Rosi powędrowało na stół zielonych i spostrzegła, że duch siedzi obok Dracona, któremu, bynajmniej, to towarzystwo nie odpowiadało.
-Dlaczego jest cały zakrwawiony?- spytał Seamus. Rosalin zwróciła uwagę powrotem na ducha. Miał straszne, puste, ciemne oczy, ponurą twarz i zakrwawione szaty, tak jak zauważył Finnigan.
-Nawet nie wiem. Nigdy go o to nie pytałem- odpowiedział Prawie Bezgłowy Nick.
                Po jakimś czasie, kiedy talerze były już puste, wszystko zalśniło czystością, a na stołach pojawiły się desery. Bloki lodów, ciastka, strucle, eklerki polane czekoladą, pączki, biszkopty z kremem, owoce, marmoladki, budynie i wiele innych łakoci. Blondynka nie wiedziała, czego ma spróbować najpierw, bo miała ogromną słabość do wszystkiego, co słodkie. Zaczęła nakładać sobie po trochu wszystkiego, a rozmowa przy stole zeszłą na temat rodzin. Dowiedziała się, że Seamus jest półkrwi, Neville czystej, ale jego rodzina bała się, że jest charłakiem. Dean Thomas był mugolakiem, jak Hermiona i to właśnie ona spytał się Ros:
-A ty?
-Ja jestem czystej krwi- odpowiedziała z miłym uśmiechem wracając do marmoladek pomarańczowych.
                Percy i Hermiona rozmawiali o lekcjach i transmutacji. Bliźniacy opowiadali żarty swoim koleżankom. Rosalin postanowiła rozejrzeć się po stole nauczycielskim.
-Ten w czarnym to Snape, od eliksirów- zaczął jej wyjaśniać Fred- ten mały to Flitwick od Zaklęć- wskazywał jej ukradkiem nauczyciela i mówił, kto czego naucza i jak się nazywa.
                Po upływie czasu ze stołów zniknęły Desery, a dyrektor wstał.
-Ehm… Jeszcze parę słów. Mam nadzieję, że wszyscy już się najedli. Chciałbym wam przekazać parę uwag wstępnych. Pierwszoroczni niech zapamiętają, że do lasu na skraju szkoły nie wolno wchodzić. A, i dobrze by było, żeby pamiętali o tym również starsi uczniowie.
                Wzrok Dumbledora zwrócił się na bliźniaków, na co oni zrobili miny niewiniątek, a panna Black się zaśmiała.
-Pan Filch prosił mnie, żebym przypomniał wam, że między lekcjami, na korytarzach nie wolno używać żądnych czarów. Próby do quidditcha  zaczynają się w drugim tygodniu semestru, a zainteresowani powinni zgłosić się do pani Hooch. I ostatnia uwaga. Muszę was poinformować, że wstęp na trzecie piętro jest zabroniony. Dla wszystkich, jeśli nie chcą umrzeć w straszliwych mękach.
-To jest chyba żart? Chce nas po prostu odstraszyć, co nie?- spytała Weasleyów Ros.
-Ja myślę, że lepiej tam nie wchodzić- powiedział Fred.
-A teraz do łóżek!- rozległ się głos dyrektora.
                Wszyscy wstali z ławek i zwrócili się ku wyjściu. Percy krzyczał
-Pierwszoroczni proszę za mną!
                Ruszyli korytarzem. Potem po schodach i następnym korytarzem. Rosi zapamiętywała drogę, aby potem się nie zgubić. Po drodze spotkali poltergeista Irytka, a prefekt pouczył ich, aby się go wystrzegał i dodał, że ten boi się tylko Krwawego Barona, co blondynka szybko zapamiętała. W końcu dotarli przed portret grubej kobiety w różowej sukni, zwanej Grubą Damą.
-Hasło?- zapytała.
-Caput Draconic- odpowiedział Percy, a portret odsuną się. Przeszli i znaleźli się w Pokoju Wspólnym. Był on okrągły, bo w końcu znajdowali się w wieży, przytulny, urządzony w czerwieni i złocie. Było tam wiele foteli i stoliki. W kominku wesoło trzaskał ogień. Prefekt wskazał chłopcom drzwi po prawo, a dziewczynkom po lewo. Za nimi były spiralne schody. Rosalin odnalazła drzwi ze swoim nazwiskiem i weszła. Za nią pojawiła się Hermiona. Następnie w pokoju pojawiła się wysoka, niebieskooka dziewczyna z brązowymi włosami.
-Cześć, jestem Fay Dunbar.
-Cześć, jestem Hermiona Granger.
-A ja Rasalin Black.
                Po krótkiej chwili pojawiły się Lavender Brown razem z Parvati Patil. Chwilę później weszła ciemnoskóra, brunetka, o piwnych oczach.
-Hej, Jestem Kellah Pior*- przedstawiła się. Wszystkie wymieniły się nazwiskami i po kolei udały do łazienki.
                Odnalazły swoje łóżka, powiedziały sobie dobranoc i zasłoniły kotary.

*nazwisko wymyśliłam sama, ponieważ w książce nie ma o tym mowy.


Użyłam, aby napisać ten rozdział książki. 
Przepraszam, że tak późno, ale mam dużo pracy, nawet w soboty.
Zachęcam do komentowania.


1 komentarz:

  1. Mam nadzieję że mój nos mnie nie zawiedzie i będzie soczysty romans między Potterem a Black. Rozdział cudny. Niech wena będzie z Tobą.

    OdpowiedzUsuń